12 | Urodziny Blacka cz. II

1.7K 126 222
                                    

To nie była zwykła impreza. Były hulańce, popijawa i rozwałka. Istny rozpierdol. Grzeczniej się nie dało tego powiedzieć.

Na początku było spokojnie. Każdy się z każdym witał, rozmawiał. Gdy pojawił się Syriusz, wszyscy rzucili się na niego z życzeniami oraz prezentami. Jakoś udało mi się wymknąć z tego gęstego tłumu, zanim mnie stratowano i zgnieciono. Archie miał ze mnie niezły ubaw, kiedy stanęłam obok niego zadyszana, potargana oraz z odciskiem buta na łydce.

Potem zakrętki opadły na podłogę i korki wyleciały pod sufit. Pito za zdrowie jubilata, za dobre oceny, niektórzy golnęli dla miłości, a reszta ze zwykłej chcicy na alkohol. Muzyka zaczęła głośniej grać i zaczęły się tańce. I to było jeszcze nic.

Po paru godzinach Marlena i Lily wniosły tort. Świeczek na pewno paliło się więcej niż siedemnaście, ale nikogo to nie obchodziło. Ważne, że się iskrzyło. Sam Syriusz do zdmuchnięcia potrzebował Jamesa do pomocy, który po wykonanej robocie, wcisnął twarz przyjaciela w krem. Oni się śmiali, dziewczyny ich ochrzaniły. Dopiero po chwili Potter zarzucił Blackowi, że skoro mu pomógł, ten musi podzielić się z nim swoim życzeniem. Syriusz zrobił to. Nie wiedzieć czemu, obaj spojrzeli wtedy na mnie. Być może uwaliłam się ciastem. Było niesamowite! Każdy nowy kęs różnił się smakiem!

I wróciliśmy do zabawy. Jedni tańczyli, inni grali w gry. Archie jako pierwszy zaczął przebijać balony, rozgadując wszystkim, że jeden z nich jest wypełniony galeonami. Na to James się wkurzył. Był już podpity i coś bredził o tym, że niszczą sukces jego życia. To dlatego następny przebity nad Archiem balon był wypełniony wodą.

Alkohol płynął w żyłach zamiast krwi. Sama wypiłam tylko jedno piwo kremowe, bo od zawsze miałam słabą głowę do picia. Wystarczyło przesadzić, a przypałowe balony z moimi zdjęciami mogłyby unieść Hogwart pod księżyc.

W pewnym momencie ktoś odpalił motocykl stojący w rogu. Warkot silnika zagłuszył piosenkę, krzyki zagłuszyły warkot silnika. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Tylko Peter prawie się popłakał, gdy maszyna wjechała w stolik z czekoladową fontanną.

Ja głównie tańczyłam. Z Nancy, Frankiem Longbottomem i Archiem, który raz kręcił mną, a raz ja nim. Z Remusem i Peterem, mający dość drewniane ruchy, co starałam się nadrabiać. Czasem samotnie. Z przypadkowymi ludźmi. Z Gideonem lub Fabianem Prewettem, a nawet z Lily Evans, w której alkohol budził istne kocie ruchy. Potter nie był dobrym tancerzem, więc z nim głównie się wygłupiałam i kręciłam bioderkami.

Jednak to z właśnie Syriuszem przetańczyłam najwięcej piosenek.

— Naprawdę pięknie ci w czerwonym — szepnął mi do ucha, docisnąwszy mnie bliżej do siebie.

Aktualna piosenka nie nadawała się na takie bliskości. Była zbyt szybka. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo jego dotyk przyjemnie ocieplał moją skórę. Dodatkowo był pijany. A pijany Syriusz był nie do przegadania.

Ucieszyłam się jednak na ten komplement. W końcu wcisnęłam się w czerwoną kieckę specjalnie dla niego.

W końcu udało mi się wyrwać z objęć Syriusza i muzyki. Moje nogi pulsowały. Z jękiem oparłam się tyłkiem o jeden ze stołów, natychmiast ściągając buty, od których miałam mieć później pęcherze. Dreszcz bólu przebiegł po moim kościotrupie od stóp po głowę.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że tuż obok ktoś siedział na podłodze. Choć gdyby nie jego jęk, dalej obstawiałabym, kiedy dokładnie stopy mi odpadną.

Zmarszczyłam brwi na widok sponiewieranego Archiego. Łokcie opierał na kolanach, w których chował głowę. Znów jęknął.

— A tobie co?

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOnde histórias criam vida. Descubra agora