47 | Walentynki cz. 1

1.2K 111 128
                                    

a/n: witam w nowym roku! rozdziału nie było już rok wow przesadziłam

obiecuję, że jeszcze jeden rozdział i wracamy do fabuły, dram i koniec z buziakami (nie no trochę będą ale mniej)

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY, nie odpowiadam za błędy

●●

NARCYZA

Regulus był smutny.

Nigdy by mi tego nie powiedział wprost, ale nie musiał. Nie, żeby specjalnie to pokazywał. Wręcz przeciwnie – zachowywał się tak obojętnie i opanowanie jak zawsze. Ale ja to wiedziałam.

Jego usta rzadko wyginały się w innym niż ironiczny uśmiechu. I nie musiały. Odkąd pojawiła się Willow, uśmiechały się jego oczy. Zawsze były ładne. W kolorze migotliwych szmaragdów, których nie przestawałam mu zazdrościć. Willow dodatkowo umieściła w nich odrobinkę magii, co sprawiało, że oczy Regulusa lśniły jak zorza polarna w bezchmurną noc. Nawet gwiazdy temu nie dorównywały.

Jednak tego dnia było inaczej. Zielone oczy były matowe. To tak jakby ktoś zabrudził szmaragdy, a nocne niebo przysłoniła mgła.

Czułam się temu winna. To ja wyciągnęłam Regulusa do Hogsmeade. To ja zachęciłam go do pójścia do Pubu pod Trzema Miotłami. Oraz to ja nic nie powiedziałam, kiedy moja siostra zachowała się tak podle w stosunku do Archibalda Brooksa.

Byłam jednak zbyt przestraszona widokiem Lucjusza. Siłą złapał mnie pod ramię i nie puszczał aż do Pokoju Wspólnego, wcale nie będąc delikatnym, by potem celowo doprowadzić mnie do płaczu swoimi ostrymi słowami. Cieszyłam się, że zrobił to dopiero w lochach, skąd blisko miałam do dormitorium, w którym mogłam ukryć się przed wszystkimi.

Bella się do mnie nie odzywała. To też mnie raniło.

Nie bardziej jednak od widoku przybitego Regulusa. Wystarczyło, że spojrzałam na jego sztywną pozę, grobową minę i mętny wzrok, a budziły się we mnie przeogromne wyrzuty sumienia.

Nie potrafiłam z tego powodu zjeść śniadania oraz obiadu. Bardzo to ucieszyło Lucjusza, a zdenerwowało Evana. To dlatego zamierzałam zrobić wszystko, aby do kolacji pogodzić ze sobą Willow oraz Regulusa. Abym mogła ją zjeść bez ścisków w żołądku. Jeszcze tylko nie miałam pomysłu w jaki sposób miałabym tego dokonać.

Ale wina nie leżała wyłącznie po mojej stronie. Winowajcą był również Archibald Brooks, któremu niefortunnie przydarzyło się być także ofiarą tego zdarzenia. Tak czy siak, zamierzałam poprosić go o pomoc.

— Dobra, znudziła mi się ta zabawa.

Wzdrygnęłam się i speszyłam, gdy chłopak odwrócił się w moją stronę. Przyłapana wyszłam zza rogu na opustoszały korytarz, gdzie udało się nam być samym. Rozglądając się jeszcze tak dla pewności, zbliżyłam się do niego bardzo ostrożnie. On już czekał na mnie z dłońmi umieszczonymi na biodrach.

— Witaj. Skąd wiedziałeś, że to ja?

— Ty serio pytasz? — uniósł rozbawiony brew. — Śledzisz mnie od wyjścia z Wielkiej Sali. Ja wiem, że mam ładny tyłek, ale już trzy korytarze temu wyczerpałaś swój limit patrzenia na niego. Czy ty chcesz mnie zastąpić Malfoyem? Sory, ale nie wchodzę w to. Spoko niunia jesteś, ale mój kodeks zabrania mi tykania się czegokolwiek, co wcześniej tykał taki fajfus jak on. Bez obrazy.

Zarumieniłam się po czubki uszu, które prędko zakryłam pasmami włosów.

— Nic się nie stało — Chyba? odchrząknęłam. — Potrzebuję z tobą porozmawiać. Starałam się złapać cię w bardziej odludnym miejscu, aby...

Taniec Śmierci • Regulus Black HPWhere stories live. Discover now