Rozdział XXX - To już prawie koniec.

520 47 16
                                    

No więc, myślę, że wróciło mi troche weny. Po latach. Może nawet zrealizuje moje pomysły na dodatkowe opowiadania w tym uniwersum


-------------------------------------------------------------------

Jonathan był wykończony nowym zajęciem. Czy raczej starym. Już zdążył zapomnieć, jak męczące były misje i najchętniej zwyczajnie poszedłby spać.

Ale wrócił do kwatery i wyczuł jakąś zmianę. Więcej serc niż powinno być. Dostępu do stanu i lokalizacji łowców nie miał, ale wiedział, że ci, którzy byli na misji, nie mogli wrócić tak szybko. W kwaterze był ktoś nowy. Rozpiął płaszcz by nie blokował mu ruchów i zakradł się pod salon.

Zakradł, po czym kopnięciem wyważył drzwi. Mężczyzna siedzący w fotelu prawie upuścił książkę, a drzemiąca dziewczyna podniosła się do siadu przestraszonym ruchem.

Jonathan poczuł, jakby mu się zrobiło słabo. Nie był gotowy na konfrontację z Siergiejem, a co dopiero z Michaelem. Jeśli Siergiej i Alexandra tu byli, to Michael też musi być.

Siergiej wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym parsknął cicho, bez humoru.

- Jeśli mi powiesz, że zwiałeś od nas, żeby przyjechać do Teehlego, będę jeszcze bardziej wkurzony - oznajmił.

- Wyjechałem z planem przyjechania tutaj, ale nie dlatego, że Teehle tu jest - odparł Jonathan, krzywiąc się lekko - Z Teehlem przez te lata naprawdę nic się nie zmieniło i raczej nie zmieni.

Alexandra popatrzyła na Siergieja. Dampir zdążył jej już wspomnieć, że zmiennokształtny rozpłynął się w powietrzu niedługo po jej porwaniu.

- Ale jak już o nim mowa - dodał Jonathan - Nie wspomniał wam, że tu jestem?

- Jakoś tak zapomniał - odparł kwaśno Siergiej.

- Nie zapomniałem - powiedział sucho Teehle. Pojawił się znikąd ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Jonathan nie zareagował, wyczuł wcześniej powiew powietrza, ale Alexandra wzdrygnęła się, a Siergiej spojrzał na wampira tak, jakby chciał go zabić na miejscu - Nie chciałem się mieszać w kolejną dyskusję lub kłótnię.

- No to dobrze ci poszło - odparł kwaśno dampir - Jakbyś nie chciał, nie przyszedłbyś teraz.

Teehle uśmiechnął się chłodno.

- Ciekawość, Siergiej. Ciekawość. Jonathan co najmniej drugi raz uciekł bez ostrzeżenia, bez żadnego znaku, dlaczego lub gdzie się wybiera. Tutaj przyjechał z planem przesłuchania jednego z Amerykanów...

- Teraz się przenosisz do Ameryki, jak rozumiem.

Siergiej popatrzył krzywo na Jonathana, na co ten przewrócił oczami.

- Nigdy w życiu. Dostałem informację, że jeden z nich wie coś na temat mojej rasy.

- I taka informacja nie mogła poczekać do końca konfliktu z resztą Organizacji? - Alexandra popatrzyła na niego uważnie. Na kilka sekund zapanowała cisza, a potem Siergiej się zaśmiał cicho.

- Coś ci się robi cięty język, Alex - powiedział - Ale masz rację. Amerykanie nie zamierzają zniknąć stąd bez słowa, jak się domyślam. Można ich spokojnie złapać po całej wojnie.

- Zauważ, że ci sami Amerykanie jeżdżą na misję, które wcześniej Watykan sukcesywnie sabotował - odparł zimno półzmiennokształtny i Aleksandrze zjeżyły się włosy na karku - A ja wolę rozmawiać z żywymi.

- Nie się wydawało, czy wy byliście przyjaciółmi? Mam wam robić za mediatora czy niańkę? - wtrącił się Teehle z irytacją - Może dogadacie się bez jadu? Jonathana potrzebuję za kilka dni na misję, a Siergieja zaraz pewnie Michael będzie potrzebował. Wypada być całym, zdrowym i najlepiej wypoczętym. Zwłaszcza ty - wskazał Jonathana i wbił w niego szare oczy - Może ci się tylko wydawać, że kilka dni to dużo czasu na odpoczynek. Pokłócicie się, gdy będzie spokój, a na razie łaskawie skupcie się na ważniejszych sprawach.

Michael (Widmowa Wojna #2)Where stories live. Discover now