Epilog

403 38 29
                                    


Gdy Alexandra obudziła się w swoim pokoju na zamku, Michael był już daleko stąd. Odjechał sam, jedynie na swoim motorze i z plecakiem. Każdemu z obecnych wtedy w sali zostawił swój numer, którego obiecał nigdy nie zmieniać. Awaryjny numer w ostatecznej sytuacji.

Dziewczyna próbowała się do niego dodzwonić ponad sto razy, odkąd poznała ten numer.

Nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Jakaś część niej chciała zakopać się pod kołdrą i nie wychodzić z łózka, dopóki Michael nie zmieni zdania i nie wróci, ale wiedziała, że to bardzo głupia i samolubna część. Pięćsetletni wampir nie miał żadnego powodu, by trzymać się jednej, półludzkiej kobiety, nawet jeśli była jego przyjaciółką oraz nawet jeśli była z jego krwi. Miał pięćset lat i potrzebował spokoju, kolejnej wieloletniej podróży. Otarła łzę z policzka. Samotnej podróży. Jak bardzo by chciała pojechać z nim.

Inna jej część chciała wrócić do rodziców i zapomnieć o tym wszystkich, ale wiedziała, że to niemożliwe. Owszem, wrócić mogła. Ale zapomnieć nie było szans. Otarła oczy. Najgorsza była trzecia część jej umysłu. Najmroczniejsza i najmniej pożądana, która chciała wyszkolić się na prawdziwego łowcę i zabijać każdego wampira, jakiego jej każą. W ten sposób zapomnieć i odsunąć się od Michaela. I to ta wersja, chociaż najbardziej ją przerażała, była najbardziej prawdopodobna.

Dwa dni po reformie, Teehle wszedł z ostrożną, trochę ponurą miną, do jej pokoju. Zamknął drzwi i podszedł bliżej, podczas gdy Alexandra zaciekle wycierała oczy.

- Pogadamy? - spytał miękko. Poczuła się załośnie, jak dziecko, ale kiwnęła głową odsunęła się w róg łóżka, by oprzeć o ścianę. Znów wytarła oczy, by widzieć go wyraźnie.

Wampir usiadł na łóżku naprzeciwko niej po turecku i uśmiechnął się. To był ten łagodny, spokojny uśmiech, którego nie widziała od bardzo dawna, a który przypominał o tym, że Teehle też swoje przeżył. Mimo paskudnego humoru i całego żalu, którego nawet nie tłumiła, ten uśmiech trochę ją pokrzepił.

- Nie wiem, od czego zacząć. Ale niech będzie, że od oczywistości, a potem przejdę do najważniejszej części - powiedział cicho - Po pierwsze, nie jesteśmy parą - pauza. Nie zaprzeczyła i zauważyła, że rozluźnił się trochę - Do tego nie jesteś łowczynią - kontynuował - Michael nie wyznaczył cię na przywódcę czy kogokolwiek. Nic cię tu nie trzyma, możesz pójść gdziekolwiek chcesz. Minie trochę czasu, zanim zrozumiesz swoją nową wolność. Jeśli nie chcesz wracać do rodziców, zawsze możesz rozpocząć całkiem nowe życie.

Zaśmiała się cicho, bez humoru.

- Bądźmy materialistami. Jestem tak wolna, jak mam pieniądze, by tą wolnością sobie zarządzać.

Teehle odpowiedział rozbawionym uśmiechem.

- Pieniądze to najmniejszy problem. Dokumenty też. Zarówno ja, jak i Michael, posiadamy niemały majątek. Żaden z nas, o ile śmiem mówić za niego, ci nic nie poskąpi. Ale nie o tym chcę mówić. Przyszedłem, by ci to pokazać - wyciągnął do niej rękę z całkiem grubą kopertą. Serce podeszło jej do gardła, bo od razu rozpoznała pismo Michaela. Albo Vlada Tepesa. Wzięła ją niepewnie, zauważając swoje imię.

Uniosła brwi. Nie jej imię. Imię Alexandra. Zerknęła na wampira.

- Mam to przeczytać?

Kiwnął głową.

- Niekoniecznie wszystko, bo pierwsze cztery strony to teksty od przywódcy, do przywódcy. Ale ostatnie dwie przeczytaj. Ten list był w jego pokoju.

Wyjęła wszystkie trzy kartki i wzięła ostatnią. Wyglądało, jakby to był osobny list, zupełnie niezależny od wspomnianych wskazówek dla Teehlego. Dla Alexandra.

Kochany Alexandrze,

napisanie długiego, praktycznego listu, co teraz, to nie pożegnanie. I ta kartka to też nie jest pożegnanie. To tylko wiadomość, jak bardzo Was wszystkich kocham. Wiem, że sobie poradzicie, ale nie chcę zniknąć bez śladu jak poprzednio. Tym razem macie ze mną kontakt, chociaż nie obiecuję, że zawsze będę odbierać. Niech to brzmi samolubnie, ale potrzebuję spokoju.

Jednak co do Alexandry. Będzie chciała się dodzwonić. Nie odbiorę, bo wiem, jak to by się skończyło. Nie potrafiłaby uciec ode mnie, od pamięci o mnie, od naszej więzi. Przywiązała się do ciebie i do mnie, ale to drugie okazało się silniejsze. Mi też było ciężko ją zostawić i nie chciałem tego robić w ten sposób, ale gdybym chciał się pożegnać, zwyczajnie nie byłbym w stanie. Więc tak, uciekłem od tego.

M.

----------------------------------


Na tym się po dwóch latach ciszy kończy ta książka, ale zamierzam mniej lub bardziej składnie dać wam wycinki z wydarzeń z przeszłości lub przyłości, o ile je w końci napiszę porządnie...

Michael (Widmowa Wojna #2)Where stories live. Discover now