Rozdział VII - Potrafi zabić twojego wampirka

1.4K 109 20
                                    


Kula trafiła w tarczę. Alexandra przyjrzała się w dziurze w papierowych okręgach. Dwieście metrów dalej. Nie trafiła w środek, ale w ósemkę. Z jednej strony nieźle jak na początki w strzelaniu, a z drugiej jako dampir mogła więcej, według Teehlego. Popatrzyła na pistolet. To nie była ciężka broń wampira, a po prostu jej pistolet. Wydawał się lekki jak piórko i mogła go trzymać w wyprostowanych rękach bardzo długo. Tak długo, że po godzinie się znudziła.

Widziała w niej tą, którą wampir strzelił we śnie, chociaż we śnie to był zwyczajny pistolet Teehlego. Mimo to wspomnienie ze snu zostało.

Co jeśli Teehle ją okłamał? Może nie zamierzał od początku nie zabijać, tylko coś go do tego potem skłoniło? Był całkowicie przekonany do zabicia jej we śnie. A jeśli to były pseudo równoległe światy - w co mimowolnie zaczynała wierzyć, głupota - to Teehle był raczej taki sam w każdym. Więc na żywo też mógł chcieć ją na początku zabić. Na początku mógł chcieć krwi, raz czy dwa ugryźć i zabić... a potem go przekonał Michael? Vlad Tepes? Może naprowadził na to, że jest spokrewniona?

Natychmiast poczuła do siebie obrzydzenie, że tak myśli o swoim chłopaku. Tak, na początku o nią nie dbał. Ale głupie snu nie mogą jej przekonać do tego, że chciał jej aż tak źle. Gdyby tak było, nie opatrzył jej, nie upozorował śmierci w tak subtelny sposób.

Strzeliła ze złością w ziemię, niedaleko siebie.

Rozległo się pełne oburzenia miauknięcie. Rozejrzała się zaskoczona. Niedaleko miejsca, gdzie trafił pocisk, stał kot. Ten sam, który przyszedł do niej na cmentarzu. Uśmiechnęła się i kucnęła, wyciągając dłoń.

- No chodź - powiedziała cicho - Kici, kici, kici...

Kot po chwili zbliżył się i powąchał jej dłoń, po czym ją polizał. Pogłaskała go po głowie z coraz szerszym uśmiechem. Kochała koty. Potrafiły w sekundę poprawić humor. A ten... a ten właściwie co tu robił? Jakiś bezdomny? Wydawał się zadbany, a przynajmniej nie chory albo wycieńczony. Może Teehle pozwoliłby go zatrzymać?

Jakby na te myśli zwierzątko w tym momencie ugryzło ją do krwi i natychmiast zniknęło w krzakach niedaleko. Alexandra syknęła,ale zrobiła krok w stronę tych krzaków... gdy usłyszała za sobą szelest. Błyskawicznie się obróciła, podnosząc pistolet i celując nim... w zbliżającego się Teehlego. Opuściła rękę.

- Spokojnie - uniósł brwi - Chodź, Teressa coś chce.

- Ode mnie? - zdziwiła się, chowając broń i ruszając za nim.

- Pomijając wasze spotkanie po zmienieniu, które powinnyście odbyć jakiś czas temu, może coś jeszcze chce, skoro ja też - wzruszył ramionami - Poza tym teraz jesteś pełnoprawnym członkiem Elerain, mimo że nie chodzisz na misje. I nie jesteś człowiekiem. Masz dobry kontakt z Michaelem. To czyni cię jedną z pierwszych osób, które się dowiadują się czegoś nowego.

Nie odpowiedziała, tylko bez słowa podążyła za nim do gabinetu Teressy. Nie podobało jej się należeć do elity Organizacji. Wolałaby dalej spokojnie siedzieć w domu Teehlego i zajmować się swoimi sprawami, czytać książki, pogadać z Michaelem, cokolwiek. Ale nie dowiadywać się jakiś nowości.

Zwłaszcza, że przywitała ich pochmurną miną i niespokojne spojrzenie znad papierów. Teressa stała, opierając się obiema rękami i blat i wpatrując w rozrzucone w pozornym bałaganie papiery. Gdy Alexandra podeszła bliżej, zauważyła, że papiery są poukładane na swój sposób - pewnie wszystkie dotyczyły tej samej sprawy.

- Jest tam ktoś nowy - powiedziała bez wstępu - Dla Watykanu pracuje ktoś nowy. Bardziej niebezpieczny od Christophera, jak sądzę.

- Skąd wiesz? - wampir oparł dłonie na krześle przed biurkiem i nachylił się, zaglądając na papiery. Alexandra przestąpiła z nogi na nogę niepewnie. Christopher, człowiek, który walczy jak równy z równym z Michaelem, Vladem Draculą? A teraz mowa o kimś silniejszym?

Michael (Widmowa Wojna #2)Where stories live. Discover now