Rozdział XIX - Jeśli chcę przeżyć

1K 74 10
                                    

To wcale nie tak, że wczoraj napisałam dosłownie 1700 słów, więc połowę rozdziału.

____________________________________

Obudziła się w łóżku. Całe ciało wydawało się ciężkie i ospałe, gdy się poruszyła niemrawo, ale zauważyła, że boli mniej, niż powinno. Odkopała się z kołdry i podwinęła koszulkę. Rana na brzuchu miała świeży opatrunek. Zorientowała się też, że ma wbitą igłę w rękę. Przesunęła wzrokiem po odchodzącej rurce i zobaczyła stojak z kroplówką. Teehle musiał wypić więcej, niż zawsze pił...

Potarła twarz wolna dłonią. Czuła, jakby ugryzienia, gdy była człowiekiem, były wieki temu. A nie miesiąc czy dwa. Chyba? Tak dawno nie była jej potrzebna wiedza, jaki jest dzień, że nie była pewna miesiąca. Marzec? Kwiecień? Chyba kwiecień.

Usiadła i ostrożnie wyciągnęła igłę, krzywiąc się lekko. Na szyi poczuła wrażliwą skórę, gdy świeże powietrze musnęło rany. Gdy znalazła Teehlego, ten był prawie martwy. A przynajmniej nieruchomy. To oznaczało, że Christopher naprawdę przyszedł z Cyrilem... i zamordował resztę? Poczuła gulę w gardle. To by wyjaśniało, dlaczego było tak cicho w budynku. Śladów krwi nie znalazła, ale są różne sposoby na zabicie, nie tylko wykrwawienie się czy rany. Skręcenie karku, uduszenie... A poza tym większość resztek łowców była u siebie w budynku. Alex nie wiedziała, ilu jest na misjach. Podejrzewała, że niewielu, skoro właśnie teraz zostali zaatakowani. Watykan chciał wybić tym razem ich wszystkich. Nawet Teehlego, prawie. Na pewno specjalnie zostawili go żywego. Może liczyli, że zabije Alex, gdy przyjdzie do niego? Może mieli nadzieję, że Alex nawet nie zdąży?

Wstała niemrawo pogrążona w myślach i zauważyła przewieszone przez krzesło świeże ubrania. Przy łóżku stał plecak. Zignorowała ubrania i wzięła pistolet z plecaka. Nie wiedziała po co, ale wolała go mieć. Była w dresach, więc nie miała, gdzie przypiąć kabury. Popatrzyła na świeże ubrania.

I wtedy rozległ się stłumiony huk wystrzału. Od razu kolejne dwa tak szybko, że brzmiały prawie jak jeden.

Dlatego teraz się nosi broń. Szybki sprawdziła magazynek i przeładowała. Brzmiało jakby ktoś strzelał na zewnątrz, z tyłu budynku. Znów huknęło dwa razy. Wypadła z pokoju i zbiegła do drzwi prowadzących na tył budynku. Wtedy jednak zwolniła i ostrożnie otworzyła je, trzymając pistolet przygotowany do strzału. Teehle by ją zabił za palec na spuście. Kolejny huk pomógł jej zlokalizować strzelca - był na strzelnicy. To ją trochę uspokoiło. Strzelec na strzelnicy to nic niezwykłego, ale dlaczego tak dziwnie strzelał? To nie mógł być Teehle, bo w życiu nie słyszała, by trenował swoją mistrzowską celność. Gdyby teraz nagle zaczął, byłoby to dziwne.

Z wciąż podniesioną bronią podeszła bliżej do miejsca, gdzie musiał strzelać trenujący. Kolejne pięć strzałów zlało się w jeden niekomfortowy hałas. Skrzywiła się lekko.

Mężczyzna stał w pozycji do strzału daleko od linii końcowej, wydłużając odległość do celu najbardziej jak się dało. Był ubrany całkowicie na czarno, miał czapkę z daszkiem, oraz nauszniki i okulary ochronne. Alexandrze zajęło całą sekundę zorientowanie się, że patrzy na Teehlego. Opuściła broń i zablokowała ją.

Wampir błyskawicznie obrócił się do niej i nagle była na celowniku. Zaraz potem rozpoznał ją i odłożył broń na stoliczek, który postawił sobie obok. Zsunął nauszniki na szyję, a okulary ochronne i czapkę odłozył obok pistoletu, odsłaniając prawie niewidoczne wcześniej jasne włosy.

Uśmiechnął się do niej lekko i chociaż był to ledwie dostrzegalny uśmiech pełen smutku i zmęczenia, poczuła jak robi jej się ciepło na sercu.

- Ten pistolet nie jest potrzebny, Alexandro - powiedział cicho - Więcej cię nie skrzywdzę. Nie kontrolowałem się, zbyt dużo krwi straciłem w walce.

Michael (Widmowa Wojna #2)Where stories live. Discover now