Rozdział 22

805 43 11
                                    

Remus słyszał przyciszone głosy Jamesa i Petera. Otworzył oczy, ale widział ich jak przez mgłę. Było mu słabo i zimno. James zarzucił koc na jego ramienia.

-  Pani Pomfrey zaraz przyjdzie - powiedział James, ale Remus go ledwo zrozumiał. Miał wrażenie, że są bardzo daleko niego, kiedy tak naprawdę byli obok.

Remus po chwili znowu zamknął oczy. Obudził się dopiero w skrzydle szpitalnym wciąż było wcześnie. Czuł się znacznie lepiej niż przedtem. Obok niego na krześle siedział tylko James i Peter.

- Gdzie jest Syriusz? - zapytał mocno zachrypniętym głosem. James dojrzał na Petera.

- Dostałeś małego ataku furii - powiedział cicho James, a Remus poczuł łzy w napływające mu do oczu - Na początku zacząłeś się gryźć i Syriusz próbował cie powtrzymac, no i się wściekłeś trochę i rzuciłeś nim. Byłeś niepokojny.

James mówił cicho, żeby nikt inny nie usłyszał. Remus z powrotem usiadł na łóżku szpitalnym. Tego zawsze obawiał się najbardziej. Bał się, że zrobi któremuś z nich krzywdę, że coś im się stanie. Remus pociągnął nosem, starając się nie rozpłakać, ale to było silniejsze od niego.

- Remus, to nie twoja wina - powiedział James siadając obok niego. Położył mu rękę na pleckach, a Remus syknął cicho.

Dopiero teraz poczuł palący ból na plecach. Cały się spiął.

- Już się obudziłeś, kochany - usłyszał głos pani Pomfrey, a Remus ukradkiem otarł łzy, tak żeby nie widziała - odsuńcie się na chwilę, a ty połóż się na brzuchu.

Remus położył się na brzuchu, uprzednio ściągając koszulkę. Pani Pomfrey ponownie opatrzyła mu ranę, a Jameswoi dała maść łagodzącą, której Remus miałem używać dwa razy dziennie. Rano i wieczorem.

- Co z Syriuszem? - zapytał Remus, a głos znowu mu się załamał.

- Nie wiem co mu się stało, ale powinienen się za niedługo wybudzić - powiedziała Pani Pomfrey i opuściła salę.

- Nie powiedzieliście jej? - zapytał Remus.

- Oczywiście, że nie - powiedział James - Powiedzieliśmy, że nieszczęśliwy wypadek, ale mogła się domyślić.

- To był błąd, że ze mna poszliście - powiedział Remus - Mówiłem wam.

- Nie przejmuj się tym, Remus - powiedział James - To Syriusz, obudzi się. To nie twoja wina.

- Właśnie, że moja! - syknął - Przeze mnie tu leży! To ja powinienem tak leżeć nie on.

- Uspokój się, Remu..

- Ja go skrzywdziłem, James - przerwał mu Lunatyk, a James westchnął i przetarł twarz dłońmi. Kiedy spojrzał na Remusa w oczach błysnęły mu łzy.

- Nie kontrolowałeś siebie! To jest też moja wina. Powiniem cię odciągnąć od Syriusza, a spanikowałem - powiedział James - Myślisz, że jak się z tym czuje? Mogłem coś zrobić, ale nie zrobiłem.

- Nie kłóćcie się tak - przerwał im Peter - To jest niczyja wina. Każdy z nas teraz by postąpił inaczej. To nie czas żeby się kłócić.

- Masz rację, Pete - powiedział James i znowu przetarł twarz.

- Ale..

- Nie, Remus - przerwał mu od razu Peter - Dosyć!

Remus spojrzał na Syriusza i od razu zrobiło mu się słabo. Pobladł na twarzy, a oczy ponownie zaszłyu łzami. Miał ochotę coś rozszarpać.

- Peter, idź może po dziewczyny - powiedział James - Powinny wiedzieć.

- Po Astri...?

- Nie! - powiedział od razu Remus - Ona nic nie wie. Nie chcę żeby tak się dowiedziała. Nie chcę żeby wiedziała.

- Remus, powinna się dowidzieć - powiedział łagodnie James.

- Powiedziałem nie! Peter idź tylko po Konnie i Lily. One wiedzą - powiedział Remus, Peter kiwnął głową i wyszedł z skrzydła szpitalnego.

- Nie chcesz usiąść? - zapytał James, a Remus zaprzeczył ruchem głowy. - Jesteś blady.

- Wszystko dobrze - powiedział Remus i pociągnął nosem.

Kiedy Remus zobaczył Konnie poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia. Znowu poczuł łzy w oczach. Remus nie należał do wrażliwych osób. Nie płakał często, a jak tylko czuł, że ma łzy w oczach chciał się tego jak najszybciej pozbyć.
***

Chłopcy poszli od razu po tym jak Syriusz się wybudził. Remus ciągle czuł wyrzuty sumienia. Po południu poszedł jeszcze raz do Skrzydła Szpitalnego, tym razem spał. Syriusz nie spał, a jak zobaczył Remusa lekko się uśmiechnął.

- Jak się czujesz? - zapytał Remus, siadając na stołku obok.

- W porządku. Pomfrey dała mi jakieś świństwa - powiedział - A ty?

- Też w porządku - powiedział wymijająco. Ciągle czuł ranę na plecach, która pulsowała bólem - Chciałem cię przeprosić.

- Nie masz za co, Luniek - powiedział Syriusz - Ja nie jestem na ciebie zły.

- Powinneś być. Mogłeś zginąć, Syriusz - powiedział.

- Ale żyje, nie? - wzruszył ramionami.

- Syriusz, to poważna sprawa - powiedział Remus i przyciszył głos - Jeśli Dumbledore by się dowiedział, mógłby by wywalić mnie ze szkoły.

- Remus, nie bój się. Nic takiego się nie stanie - powiedział Syriusz - Pomfrey nie wie co się stało. Tylko my to wiemy.

Remus siedział w Skrzydle Szpitalnym do wieczora. Później pożegnał się z Syriuszem i wrócił do dormitorium. Wziął szybki prysznic, a po prysznicu James musiał mu posmarować ranę, bo sam by nie dosięgnął.

- Ale to śmierdzi - mruknął James i zaczął smarować ranę Remusa, a chłopak głośno syknął z bólu.

- Mógłbyś delikatniej - powiedział Remus przez zęby.

- Jestem delikatny - powiedział James - Już.

- Dzięki - mruknął Remus i ubrał bluzkę na siebie.

Syriusz wyszedł na następny dzień z skrzydła szpitalnego. Chłopcy nie byli na lekcjach bo zaspali na nie. Remus ciągle czul wyrzuty sumienia, mimo, że Syriusz czuł się dobrze, to Remus nie mógł pozbyć się tego uczucia. Ciągle w jego głowie była myśl, że skrzywdził przyjaciela.

Czekolada O Północy | Remus Lupin Where stories live. Discover now