dwa

17.8K 1.2K 765
                                    

co złego to nie ja

bądźcie dla mnie mili w komentarzach to ponegocjujemy kolejny rozdział

...

Jamie

Trochę szumiało mi w głowie, gdy wychodziliśmy razem z Mishą i Lindsey z baru. Wypiłem za dużo, ale warto, skoro to ostatni nasz wieczór przed wyjazdem Mishy. Moim zresztą również.

To miał być męski wypad, ale on postanowił zabrać narzeczoną. I nie, żebym miał do niej jakiś problem, ale...

Miałem do niej jakiś problem.

Nie umiem zdefiniować sedna tego problemu, ale po prostu nie nadawaliśmy na tych samych falach. Lindsey nie powielała mojego poczucia humoru i gdy ja z Mishą śmialiśmy się w głos, ona przewracała oczami. Ale co miałem powiedzieć? Stary, zerwij z nią, bo jej nie lubię?

To nie mój biznes kogo bzyka Misha. Po prostu... Jak nie muszę, to jej nie chcę widywać.

Zamykałem za nami drzwi od baru, zwracając uwagę na kartkę na drzwiach. Zerwałem jej fragment z numerem telefonu i informacją „na sprzedaż".

– Zamykają „Polly"? – zapytałem zdumiony.

– O, tak. Nie pisałem ci o tym? – odparł Misha, na co zmarszczyłem brwi.

– To jedyne sensowne miejsce spotkań w Grants – zauważyłem.

– Jest jeszcze ten pub przy wyjazdówce. Dzisiaj organizują tam Speed Dating.

– A ty skąd wiesz takie rzeczy? – spytała Lindsy, na co Misha parsknął.

– Planowałem się tam udać, a co?

– Wspaniale – odpowiedziała gorzko, jakby w ogóle nie podjęła się tego żartu, na co przewróciłem oczami.

– Wiecie co? – Uniosłem brew. – Ja się tam wybieram. – Klasnąłem w dłonie.

– Znudziło ci się bycie singlem?

– Nie jestem typem, któremu tęskno za związkami. Za dużo w tym starań i brak efektów. Ale czuję, że to może być niezła zabawa – rzuciłem, uśmiechając się głupkowato na myśl o minie Kenyi, gdy mnie tam zobaczy.

Bo chyba mnie zobaczy, nie? To polega na tym, że z każdą osobą masz kilka minut na rozmowę i zmiana. A więc wieczór będzie na pewno udany, jeśli uda mi się ją powkurwiać. I tak nie mam w tej dziurze niczego lepszego do roboty.

– Czyli co? – zapytał Misha, stając naprzeciwko mnie. – Żegnamy się?

– Na to wygląda – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego. – Proszę cię, uważaj na siebie, stary. I obiecaj mi, że wyślesz zaproszenie na ślub. – Uśmiechnąłem się głupkowato, gdy on przytulił mnie, klepiąc po plecach.

– Masz to jak w banku! Będziesz moim świadkiem.

– A twój brat? – zaśmiałem się, na co on wzruszył ramionami. Lindsey przyglądała się nam z uwagą, milcząc. Jakby, jak zwykle, coś jej nie pasowało.

– Nie obrazi się. – Uśmiechnął się tylko, odsuwając się ode mnie. – Trzymaj cię, Jamie.

Kiwnąłem głową, po czym cofnąłem się o kilka kroków, idąc tyłem. Misha objął Lindsey i odeszli w przeciwną mi stronę. Obserwowałem ich przez moment, aż zniknęli za zakrętem.

Westchnąłem, obracając się i spoglądając jeszcze raz na tę rozwalającą się ruderę, zwaną barem. Dachówki dosłownie groziły rozpadem, a tynk odchodził od ścian. Okna były porysowane i nieszczelne, a mimo wszystko miało to swój klimat. Mało bezpieczny klimat.

WICKED SECRET [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz