· twenty eight ·

221 26 3
                                    

ɪ sʜᴏᴜʟᴅ ᴘʀᴏʙᴀʙʟʏ ᴛᴇʟʟ ʏᴏᴜ ɴᴏᴡ ʙᴇғᴏʀᴇ ɪᴛ's ᴡᴀʏ ᴛᴏᴏ ʟᴀᴛᴇᴛʜᴀᴛ ɪ ɴᴇᴠᴇʀ ᴍᴇᴀɴᴛ ᴛᴏ ʜᴜʀᴛ ʏᴏᴜ ᴏʀ ᴛᴏ ʟɪᴇ sᴛʀᴀɪɢʜᴛ ᴛᴏ ʏᴏᴜʀ ғᴀᴄᴇᴄᴏɴsɪᴅᴇʀ ᴛʜɪs ᴍʏ ᴀᴘᴏʟᴏɢʏ, ɪ ᴋɴᴏᴡ ɪᴛ's ʏᴇᴀʀs ɪɴ ᴀᴅᴠᴀɴᴄᴇʙᴜᴛ ɪ'ᴅ ʀᴀᴛʜᴇʀ sᴀʏ ɪᴛ ɴᴏᴡ ɪɴ ᴄᴀsᴇ ɪ ɴᴇᴠᴇʀ ɢᴇᴛ ᴛʜᴇ ᴄʜᴀɴᴄᴇ· • · • · • · • · • ...

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

ɪ sʜᴏᴜʟᴅ ᴘʀᴏʙᴀʙʟʏ ᴛᴇʟʟ ʏᴏᴜ ɴᴏᴡ ʙᴇғᴏʀᴇ ɪᴛ's ᴡᴀʏ ᴛᴏᴏ ʟᴀᴛᴇ
ᴛʜᴀᴛ ɪ ɴᴇᴠᴇʀ ᴍᴇᴀɴᴛ ᴛᴏ ʜᴜʀᴛ ʏᴏᴜ ᴏʀ ᴛᴏ ʟɪᴇ sᴛʀᴀɪɢʜᴛ ᴛᴏ ʏᴏᴜʀ ғᴀᴄᴇ
ᴄᴏɴsɪᴅᴇʀ ᴛʜɪs ᴍʏ ᴀᴘᴏʟᴏɢʏ, ɪ ᴋɴᴏᴡ ɪᴛ's ʏᴇᴀʀs ɪɴ ᴀᴅᴠᴀɴᴄᴇ
ʙᴜᴛ ɪ'ᴅ ʀᴀᴛʜᴇʀ sᴀʏ ɪᴛ ɴᴏᴡ ɪɴ ᴄᴀsᴇ ɪ ɴᴇᴠᴇʀ ɢᴇᴛ ᴛʜᴇ ᴄʜᴀɴᴄᴇ
· • · • · • · • · • · • ·

Chciałbym móc powiedzieć, że tego dnia obudził mnie śpiew ptaków i delikatne słońce przebijające się przez rolety, ale nie mogę.

Tak naprawdę byłem jeszcze półprzytomny, kiedy mój telefon kolejny raz z rzędu puścił tę piekielnie irytującą domyślną muzyczkę, która sygnalizowała połączenie. Nie do końca wiedziałem, co robię, ale kiedy na wyświetlaczu zobaczyłem osiem nieodebranych połączeń od Jimina, cała mgła otulająca mój umysł nagle odpłynęła. Drżącymi rękami wybrałem jego numer, starając się nie wymyślać żadnych czarnych scenariuszy.

Prawie od razu usłyszałem przyjemny dla uszu głos Jimina, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech ulgi.

No wreszcie, Yoon!

- Co się dzieje, Jiminnie? Dlaczego dzwonisz tyle razy i o takiej porze? - zapytałem zachrypniętym po nocy głosem.

Nic się nie dzieje. Ruszaj tyłek, za pół godziny u ciebie będę i idziemy na poranne bieganie!

- Jakie do cholery bieganie? Ty wiesz, która jest godzina?!

Wiem, wczoraj na te właśnie godzinę się umawialiśmy, leniu. No, wstawaj! Raz, raz!

- Jak ja cię nienawidzę... - Westchnąłem i bardzo powoli zacząłem opuszczać bose nogi na podłogę, przy okazji podnosząc się do siadu.

Oj, tam. I tak wiem, że mnie kochasz.

Zaśmiał się uroczo, a ja mogę przysiąc, że czułem się tak, jakby moje serce zaczęło się powoli roztapiać.

- Taaa, jasne. Chciałbyś. - Stanąłem na nogach i poczułem, jak coś mi strzyka w miednicy. Chyba rzeczywiście przyda mi się trochę ruchu. - Proszę bardzo, wstałem.

Świetnie, gratulacje. Będę u ciebie o szóstej. Ubierz się w miarę ciepło, żebyś mi nie zmarzł, Osiołku!

- Dobrze, dobrze, Jiminnie. Nie martw się. Na razie!

Pa, pa!

Rozłączyłem się i poczłapałem do kuchni, żeby włączyć czajnik. Serce wciąż biło mi w przyspieszonym rytmie, ale nie uznałem tego za jakąkolwiek przeszkodę. To lekkie jak mgiełka, a zarazem dojmujące uczucie przenikało mnie za każdym razem, kiedy pisałem, rozmawiałem przez telefon lub spotykałem się z Jiminem; dawało mi przypływ energii i poczucie bezpieczeństwa. I nie chodzi mi tu o fizyczne poczucie bezpieczeństwa, bo zasadniczo nie potrzebowałem nikogo, żeby mnie bronił. Potrzebowałem osoby, która pomogłaby mi się zmierzyć z moimi obawami i trudnościami, która byłaby dla mnie jak ładowarka, kiedy akurat kończyła mi się "bateria". Jak chyba każdy na świecie, potrzebowałem po prostu mieć kogoś, kto będzie dzielił ze mną wszystkie najcudowniejsze i najgorsze chwile, ale przede wszystkim szarą codzienność. A moja dzięki Jiminowi nabierała niezwykłych barw.

Project || m.yg. x p.jm ||حيث تعيش القصص. اكتشف الآن