🎈 Bonus 🎈

214 18 2
                                    

(Z perspektywy Jimina, bo chyba ktoś mnie kiedyś o coś takiego prosił)

Przez cienkie zasłony powoli zaczynało się przebijać światło poranka. Było zbyt wcześnie, żeby wstawać, więc tylko zmieniłem pozycję, mocniej wtulając się w Yoongiego. Zaciągnąłem się przyjemnym zapachem jego szamponu, delikatnym, ale wyrazistym - cytrusowym z akordami drzewnymi.

Minęło naprawdę dużo czasu.

Tak naprawdę od pamiętnego wieczoru z grą w prawdę i wyzwanie minęło już ponad pięć lat. I choć wydawało się, że nasz pierwszy pocałunek był zaledwie wczoraj, to zbyt wiele wydarzyło się pomiędzy, żeby uznać to za jakkolwiek realne.

Przede wszystkim: skończyliśmy studia. Ja pracowałem jako weterynarz we własnej klinice, Yoongi na oddziale w szpitalu jako psycholog i trochę jako terapeuta. Dokładniej mówiąc, na terapeutę robił właśnie kursy. Nie była to oczywiście jedyna rzecz, jaką osiągnęliśmy. Już od dawna mieszkaliśmy razem, w mieszkaniu, które mieliśmy na wyłączność, a nie tylko wynajmowaliśmy. Holly oczywiście mieszkał z nami, bo jak inaczej, prawda? No i jeszcze jedna sprawa: jakoś pół roku temu Yoongi... no...

W sumie wystarczy wam wszystkim informacja, że pierścionka z drobnym diamencikiem nie zdejmowałem w ogóle, jeśli nie liczyć kąpieli i snu. Zresztą z tym też różnie bywało, zwłaszcza jak chodzi o sen.

W naszym życiu zmieniło się dużo, jednak jedno pozostało takie samo - my. Yoongi wciąż uwielbiał czerń, nawet włosów od dawna nie farbował, miał więc czarne, z lekko tylko widocznymi fragmentami wypłowiałego blondu na niektórych pasemkach. I dalej był potwornym leniem - w ciągu tych pięciu lat dosłownie raz udało mi się go wyciągnąć na siłownię, a i tak skończyło się to złamaną kością promieniową, więc musiał w gipsie chodzić przez sześć tygodni. A kto mu gotował obiadki i pomagał z wyprowadzaniem psa? Jego kochany narzeczony, oczywiście. No, wtedy jeszcze nie narzeczony, ale jednak.

Ja za to wciąż świrowałem na punkcie zwierząt, jak to określał Yoongi. Głupi osioł. To tylko miłość do otaczającego mnie świata, nie żadne "świrowanie"! No ale narzekać nie mogę, ktoś mi w końcu musi gotować, a jak Yoongi się obrazi, to jeszcze gotowy będzie przestać.

Mój narzeczony (to się będzie często przewijało, no ale to przecież brzmi cudownie - "mój narzeczony" - jak wyjątkowo piękny sen) zaczął się trochę wiercić, przez co walnął mnie łokciem prosto w żebra. Nie zamierzałem narzekać - tyle lat spania z tym debilem sprawiło, że jestem już chyba niezniszczalny, a w każdym razie nigdy więcej nie obudzę się zdziwiony tym, że ktoś mnie bez powodu walnął w środku nocy w brzuch. Nogą. I żeby nie było - nie zmyślam. To autentyczny przykład, zresztą zdarzyło się to znacznie więcej niż raz.

Yoongi objął mnie przez sen, a ja mogłem poczuć, jak nasze klatki piersiowe się stykają. Niby tak zwyczajny szczegół, ale wciąż uwielbiałem czuć rytm jego serca blisko mojego. To było po prostu uspokajające.

Splotłem palce swojej dłoni z jego palcami, a on mruknął coś od rzeczy. Być może było to "daj mi jeszcze pięć minut", a może "tęczowe króliki znowu atakują". Tak jak mówiłem, zdążyłem się przyzwyczaić.

W końcu zadzwonił budzik. Szósta. Potrząsnąłem lekko Yoongim, który tylko przykrył głowę kołdrą i, mamrocząc coś do siebie, odwrócił się tyłem. Kiedy kilka następnych potrząśnięć nic nie dało, po prostu skoczyłem mu całym ciężarem ciała na brzuch, aż zaczął się krztusić.

- Ja pierdolę, Jimin, na serio nie możesz chociaż raz normalnie mnie obudzić? - zapytał z oburzeniem, kiedy mógł już normalnie oddychać.

- Gdybyś nie był tak leniwy i reagował na cokolwiek innego, to by nie było żadnego problemu. - Wzruszyłem ramionami, chociaż nie mógł tego zobaczyć, bo przecierał zaspane, ale jakże piękne oczęta. - Ciesz się, że tym razem odpuściłem polewanie cię zimną wodą.

Project || m.yg. x p.jm ||Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt