Rozdział 4

664 51 9
                                    

Harry'ego obudziło irytujące pukanie w okno. Stukanie w szkło uniemożliwiało jego umysłowi powrót do snu. Na sekundę przypomniał sobie szafę i poranne pukanie do drzwi ciotki Petunii. Chłopak natychmiast otworzył oczy i usiadł, upuszczając koc i automatycznie sięgając po okulary. Odetchnął z ulgą, kiedy zdał sobie sprawę, że jest w Durmstrangu. Sypialnia była zalana jasnym porannym światłem, oświetlając każdy ukryty zakątek. Bez grubego koca zrobiło się zimno, więc Harry pospieszył się, by ponownie się owinąć.

- Niech ktoś wpuści sowę - wymamrotała góra koców przy oknie.

Malfoy owinął się całkowicie, nie wystawiając nawet nosa z ciepłej kryjówki. Na szczęście w szafach był pokaźny zapas różnych kocyków, z których chłopcy wczoraj korzystali z przyjemnością.

- Jesteś najbliżej - powiedział mu Bletchley.

Harry potrząsnął głową i wyskoczył z ukrycia. Włożył stopy w zimne pantofle i pobiegł kawałek do okna. Na szczęście podłoga była pokryta puszystym futerkiem, dzięki czemu jego stopy nie były zbyt zimne. Kiedy Potter podbiegł do okna, ujrzał, że za szybą siedziała sowa. Chłopiec wiedział już, że w czarodziejskim świecie używano ich do dostarczania poczty, więc wcale się nie zdziwił. Żałował tylko trochę, że sam nie miał do kogo napisać listu. Otworzył okno i ptak wleciał. Zimne powietrze wpadło razem z nim do pokoju, więc Potter pospiesznie zatrzasnął okno. Sowa zatoczyła koło pod sufitem i usiadła na stosie koców, pod którymi spał Malfoy. Mruknął z oburzeniem, ale i tak wyszedł.

- To od Draco - mruknął, widząc nadawcę.

- Kim jest Draco? - spytał Harry, pospiesznie wchodząc z powrotem do łóżka pod ciepłym kocem.

- Mój kuzyn - skrzywił się Abraxas. - Prawowity i całkowicie czystej krwi, spadkobierca rodu Malfoyów. Coś takiego jak nasz Black.

- A dlaczego pisze do ciebie listy? Czy twoja matka nie została wyrzucona z rodziny? - zapytał Potter.

- Właściwie to jest spoko - wzruszył ramionami Abraxas, wcale nie zaskoczony własną nielogicznością. Malfoy zadrżał, gdy poczuł chłód w pokoju i pospiesznie odwiązał list z łapy sowy. Szybko otworzył kopertę i pogrążył się w lekturze.

- Został oczywiście umieszczony w Slytherinie - mruknął. - Złote puchary... Szalony Dumbledore... Krwawy Baron... Tak jak powiedziała mama.

- Trzeba wysłać listy do domu - wspomina Chris. Wstał z łóżka, opanowując się szybciej niż pozostali i pobiegł do małych drzwi za którymi była toaleta i prysznic.

- Tak, muszę napisać, żeby przysłali koce, ciepłe buty i jeszcze więcej swetrów - wycedził ponuro Abraxas. - Nie chce mi się wstawać.

Woda przelała się pod prysznicem. Najwyraźniej Bletchley odważył się wziąć kąpiel.

- Trzeba coś zrobić z tym zimnem - powiedział stanowczo Harry. On też szybko wstał z łóżka, ale postanowił najpierw się ubrać i zrobić zwykłe pranie bez prysznica. - Będzie tylko coraz zimniej każdego dnia.

- Czy powinniśmy powiesić gobeliny na ścianach, jak w jadalni? - zasugerował Malfoy, wczołgując się z powrotem pod stos koców.

- Niezły pomysł, gołe ściany są przygnębiające - przytaknął Harry. - Ale to bezużyteczne do izolacji. Potrzebujemy zaklęcia rozgrzewającego.

- Jeszcze do tego nie doszliśmy - jęknął Abraxas.

Szum wody za ścianą ucichł, Bletchley wyskoczył z łazienki i zaczął gorączkowo wkładać ubranie. Harry poszedł do toalety.

- Malfoy, wstawaj, inaczej spóźnisz się na śniadanie i na lekcje - rozkazał wreszcie Potter.

Szybko umył się i umył zęby. Woda była lodowata. Podobno miała też być ogrzewana niezależnie. Jak Chrisowi udało się w niej wziąć prysznic, pozostało tajemnicą. Kiedy Harry wyszedł, Abraxas natychmiast zamiast niego wpadł do toalety.

white ash ✦ harry potter || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz