Rozdział 29

355 35 8
                                    

Anton chwycił Victora za tył głowy, pochylił głowę do kolan i rozkazał:

- Oddychaj!

Tylko w ten sposób Krum mógł w końcu się pozbierać. Chciał wyrwać sobie włosy, chwycić miotłę i polecieć na poszukiwania, nakrzyczeć na nauczycieli i zrobić cokolwiek, byle nie siedzieć cicho w kącie i słuchać rozmów. Dorośli byli tak zaniepokojeni, że zapomnieli o obecności jego i Antona. Działało to na ich korzyść, dlatego Anton spokojnie zakrywał usta Victora dłonią tylko wtedy, gdy ten chciał wtrącić się w rozmowę i pomagał mu radzić sobie z atakami paniki.

Aż do tej chwili Victor tak naprawdę nie rozumiał, co czuje. Lubił Harolda bardziej niż kogokolwiek wcześniej, przyznał nawet, że był w nim zakochany, ale nie zdawał sobie sprawy, jak strasznie byłoby pozostać na świecie bez niego. Na głos zabrzmiało to głupio i pretensjonalnie, ale dokładnie tak się czuł.

Harold mógł nie żyć od dwunastu godzin.

Początkowo nikt nie zauważył jego zniknięcia. Tłum uczniów do rana pozostał niezbyt zorganizowaną, przestraszoną i senną masą. Victor bardzo dobrze pamiętał, że ten drań Frederic zgubił pierścień, a Harold poszedł go szukać. Miał ze sobą swój chórek, więc Krum nie martwił się zbytnio. Wiedział, że na terenie szkoły nie ma niebezpiecznych zwierząt, a najlepsi uczniowie z łatwością poradzą sobie ze wszystkimi innymi trudnościami. Victor nie mógł ich znieść, ale doceniał sukcesy Epstein i Blacka.

Był zirytowany, że Harold nie spał w kabinie jego i Antona, do której celowo nie wpuścili nikogo innego, czekając na Evansa i jego przyjaciół. Na statku było dużo miejsca, a Szczęściarz miał wielu przyjaciół. Z pewnością nie tylko Victor chciał zrobić mu miejsce. Mimo to wspaniale byłoby zasnąć z ciemnowłosą głową na ramieniu i małą, zadbaną dłonią na piersi. Serce Kruma zabiło nieco szybciej, gdy wyobrażał sobie, jak Evans budzi się rano. Często widywał swojego podopiecznego rozczochranego i śpiącego, dopiero co wstającego z łóżka. Ale budzić się obok siebie i widzieć jego usta dosłownie kilka centymetrów od twarzy, to zupełnie coś innego.

Polyakov patrzył ze swojego kąta na opadającego przyjaciela i od czasu do czasu robił znaczące miny, ale milczał. Victor nie odezwał się. Przecież to Anton otworzył mu oczy na własną nienormalną czułość i troskę o chłopca. A jednak spędzili pół nocy, wyglądając przez okno statku. Nad ranem zaczął padać śnieg i Anton, a potem Victor, zasnęli.

Jednak rano w końcu pojawili się wszyscy członkowie Rady Uczniowskiej, którzy zajmowali się problemem w budynku, a także pojawili się profesorowie. Policzono uczniów i dopiero wtedy odkryto stratę. Victor wyraźnie widział, jak kącik ust profesora Nathaira drgnął z irytacji, zanim odwrócił się od uczniów i skierował się w stronę zamku.

Nieco później Karkarow wezwał Victora do swojego biura. Wszyscy profesorowie już się tu zebrali. Powód nocnego alarmu został zapomniany, nowy problem martwił wszystkich bardziej, więc Krum zdecydował, że nocny incydent został rozwiązany w miarę bezpiecznie. Dyrektor był spokojny, ale gdy podszedł bliżej, Victor zauważył, jak niebezpiecznie rozszerzone są jego źrenice i jak kropla potu spływa mu po skroni. Zapach melisy i serdecznika unosił się wyraźnie po pomieszczeniu.

Krum i Anton byli prawdopodobnie ostatnimi ludźmi, którzy widzieli Harolda żywego i zdrowego. Sam Polyakov opowiedział, jak odbyła się ostatnia rozmowa, ponieważ Victor nie był pewien, czy potrafi otworzyć usta i powiedzieć coś rozsądnego. Spojrzał tylko ze złością na Nathaira. Był najspokojniejszym z obecnych i to zapewne nie z pomocą eliksirów. Harold go szanował, słuchał opinii Toma, a Toma z pewnością nie obchodziło, że Evansa nie było. Abela, która ledwo znała Harolda, cicho łkała w kącie.

white ash ✦ harry potter || tłumaczenieWhere stories live. Discover now