Rozdział 7

562 53 3
                                    

   Harry'ego ponownie obudziło pukanie w szybę. Jak zwykle wstał i podszedł do okna. Współlokatorzy nawet się nie poruszyli: albo naprawdę się nie obudzili, albo udawali, że śpią. Potter ostrożnie otworzył okno i szybko je zamknął, gdy do środka wleciała znajoma sowa. Chłopiec zadrżał od mrozu.

Był już listopad i na dworze było potwornie zimno. Harry nie mógł sobie nawet wyobrazić, że gdzieś są takie mrozy. Nawet futra nie uratowały przed lodowatym wiatrem na dworze. Korytarze były pełne przeciągów, a jedynym sposobem na ogrzanie się była sypialnia lub Eliksiry przy kotle. Potter prawie codziennie ponownie stosował zaklęcie rozgrzewające w ich pokoju i był naprawdę zadowolony, że nie musiał ciągle błagać o pomoc uczniów z wyższych klas, jak wielu pierwszoroczniaków. Ulicę pokryły gigantyczne zaspy śnieżne. Żaden z trio nigdy w życiu nie widział ich tak wiele. Kiedy chłopcy musieli iść do szklarni po świeżym śniegu, jeden z ich kolegów wpadł prawie po pas w biały puch. Musieli go wydobyć wspólnym wysiłkiem całej grupy. Wszyscy w końcu wypadli w śnieg, tak że profesor Makiyarvi musiał wycierać uczniów podczas lekcji.

Wlatując do pokoju, sowa usiadła na parapecie i uprzejmie uszczypnęła Pottera w palec. Harry znał tego ptaka bardzo dobrze i z każdym dniem coraz bardziej interesował się jego właścicielem. Sądząc po literach, Draco Malfoy był bardzo podobny do swojego kuzyna Abraxasa. Chłopak poklepał sowę po plecach i wręczył jej sowie ciastko, wyciągając parę z torby, którą Malfoy zostawił na szafce nocnej przy łóżku. Sowa przyjęła smakołyk.
Harry spojrzał w zamyśleniu przez oszronione okno, wspominając trzy miesiące w nowej szkole. To zdecydowanie najlepszy jak dotąd okres w jego życiu. Potter znalazł przyjaciół, którzy nie znali Dudleya i nie bali się rozmawiać z Harrym. Nauczyciele patrzyli na niego bez pogardy i litości, jak w jego mugolskiej szkole. Wręcz przeciwnie, wielu z nich traktowało go z zainteresowaniem i uwagą.
Uczył się z przyjemnością, dowiadując się coraz więcej o swoim świecie. Harry nie był najlepszym uczniem. Black przewyższał go w eliksirach i czarnej magii, Potter był lepszy w transmutacji i zaklęciach, byli z grubsza równi w innych przedmiotach, więc zaciekła rywalizacja trwała nadal. Chociaż w przeważającej części to Black wykazywał nieustępliwość. Marius był bardzo porywczym i zepsutym dzieckiem, a fakt, że Harry i jego kompani nie uznawali autorytetu przyszłego pana szlacheckiej i starożytnej rodziny, doprowadzał chłopca do wściekłości. Black nieustannie zastawiał na przeciwnika wszelkiego rodzaju pułapki, okrutnie żartował i ogólnie kpił najlepiej, jak potrafił. Harry, z drugiej strony, wolał się wycofać, gdy chodziło o niego samego, interweniując tylko wtedy, gdy jego przyjaciele byli w niebezpieczeństwie. Malfoy często dawał się nabrać na zjadliwe uwagi Blacka.

Marius był szczególnie zirytowany tym, że Harry był w drużynie quidditcha. Po tym, jak Harry otrzymał pocztą nowa miotłę, zachowanie Mariusa stało się bardziej nieznośne. Treningi odbywały się trzy razy w tygodniu, a Tepes, zdając sobie sprawę, że Black jest tym faktem strasznie zirytowany, nieustannie sam podchodził do stołu pierwszoroczniaków i zabierał Harry'ego. Potter lubił treningi. Czasami bardzo go wykańczały, zmuszając go wieczorami do bezsilnego padania na łóżko i zasypiania bez snów. Jednak uczucie latania zadośćuczyniło całemu zmęczeniu. Nie był jeszcze zmuszany do gry przeciwko innym zespołom, pozostawiając go jako zmiennika. I to też było świetne, bo udało mu się pozostać w tle, nie zwracając na siebie zbytniej uwagi.
Harry kilka razy widział, jak jego potencjalny przyszły przeciwnik Wiktor Krum trenuje. Teraz w pełni rozumiał niechęć Luigiego do gry przeciwko niemu. Pomimo swojej niezdarności na ziemi, w powietrzu Victor stał się po prostu bogiem latania. Potter mógł spędzać godziny w ukryciu, obserwując, jak czwartoklasista szybuje w chmurach. I chociaż Harry robił to z daleka, czasami widział, jak Krum odwraca głowę w jego stronę i uśmiechając się, wykonuje szczególnie piękny zwrot. Nigdy nie rozmawiali ze sobą od czasu incydentu z Malfoyem, ale czasami Potter miał wrażenie, że dobrze się rozumieją.

white ash ✦ harry potter || tłumaczenieWhere stories live. Discover now