VI

909 59 4
                                    


-Usiądź Rhia.
Alicent wskazała mi dłonią miejsce na przeciwko siebie które niechętnie zajęłam, spojrzałam na nią a jej wzrok był pełen niepewności chociaż próbowała udawać że tak nie jest.
-Ty i Aemond byliście we dwójkę na Żelaznych wyspach.
-To prawda, dlaczego o to pytasz?
Ułożyłam swoje dłonie na kolanach, spojrzałam na Cristona stojącego w rogu pomieszczenia, wydawał się równie zdezorientowany jak ja.
-W jakim celu?
Moja macocha przekrzywiła lekko głowę w lewo nie odrywając ode mnie swojego zimnego wzroku.
-Po prostu, chcieliśmy tam polecieć nie wiem dlaczego to taka wielka sprawa.
-Cristonie możesz nas zostawić?
Zwróciła się do niego a ten spojrzał na mnie po czym skinął głową i cicho opuścił pomieszczenie zostawiając nas sam na sam.
Alicent westchnęła ciężko po czym nachyliła się bardziej w moją stronę.
-Uważam że lepiej przejść do sedna Rhia, wiem że Aemond udał się po herbatę nie zdradził nikomu w jakim celu, zbiegło się to w momencie waszego powrotu z Wysp...więc chcę wiedzieć czy ty i twój brat.
Poczułam bardzo nieprzyjemny skurcz w żołądku ale starałam się nie dać po sobie tego poznać.
-Czy Aemond odebrał ci cnotę.
W jej oczach mogłam zobaczyć niepokój, czekała bardzo nerwowo na moją odpowiedź.
Zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią, nie wiedziałam ile wie, czy brnąc dalej w kłamstwo czy może jednak przyznać się? Co jeśli wszyscy się dowiedzą?
-Nie, nie wiem skąd ten wniosek ale ja i Aemond nie współżyliśmy.
-Więc dla kogo była herbata?
Alicent nie odpuszczała.
-Noc przed naszym wylotem Aegon i Aemond wdali się w bójkę po uczcie, Aegon zgwałcił jedną ze służących co wywołało awanturę między nimi, podejrzewam że po to była herbata którą książę zabrał.
-Więc dalej jesteś dziewicą?
Zmarszczyłam mocno brwi a moje ręce zacisnęły się bardziej na materiale mojej sukni.
-Dlaczego tak bardzo interesuje cię kwestia mojej cnoty?
Alicent odkaszlnęła lekko.
-Nie robię tego z własnej ciekawości księżniczko, Twój ojciec dostał propozycję zaślubin dla ciebie...a jednak rozmowa o cnocie przychodzi łatwiej między kobietami.
Poczułam jak oddech ugrzązł mi w płucach a całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Z kim?
-Z Jasonem Lannisterem, sam wyszedł z taką inicjatywą.
Więc miałam zostać żoną Lorda Lannistera? No tak, wydanie bękarta za kogoś szlachetniej urodzonego było by kpiną więc musiałam się zadowolić tym co mi dają.
-Lord Lannister jest odrobinę...stary.
Mruknęłam wlepiając swój wzrok w Alicent.
-Twój ojciec też jest ode mnie dużo starszy Rhia, to kwestia zrozumienia.
-Więc zmuszacie mnie do wyjścia za mąż za starego Lorda którego nawet nie kocham?
-Rhia uspokój się Lord Lannister to naprawdę honorowy i wierny człowiek.
-Jak dla mnie może nawet sam podbić całe Dorne i zostać królem siedmiu królestw a mimo to nie będę nim zainteresowana, możecie mnie odesłać do Driftmarku, lub na Smoczą skałę nie przyjmę tych zaślubin.
Podniosłam się gwałtownie po czym zwróciłam swoje kroki w stronę drzwi.
-Rhia proszę wszyscy chcemy dla ciebie dobrze.
Alicent krzyknęła za mną ale jej głos zniknął za moimi plecami, żadne słowa nie docierały do mnie gdy przemierzałam zamkowy korytarz, słyszałam za sobą kroki i podniesione głosy które ginęły odbijając się ode mnie.
***

Nie wiem jak znalazłam się na grzbiecie Dixtraxa lecąc nad otwartą wodą w stronę Smoczej Skały, obudziłam się dopiero w momencie gdy na horyzoncie ujrzałam upragniony cel wszystko co miało miejsce wcześniej było jedną wielką mgłą.
Dixtrax wylądował twardo na ziemi a pył wzniósł się w powietrze tworząc wokół nas chmurę.
-Māzīs Dixtrax.
Zsunęłam się z jego grzbietu a ten zatrzepał jeszcze swoimi wielkimi skrzydłami po czym opadł przy skałach kryjąc się swoim ogonem.
Wiatr potargał moje ciemne włosy gdy ruszyłam po schodach w kierunku twierdzy.
W tym momencie nie było tu praktycznie nikogo oprócz gwardzistów, wszyscy przebywali w Królewskiej przystani.
Prześlizgnęłam się przez mur bez słowa mijając gwardzistów i strażników.
-Księżniczka Rhia, co sprowadza cię na smoczą skałę?
Jeden ze strażników zwrócił się do mnie gdy zmierzałam po kamiennych schodach do pierwszej lepszej Komnaty chcąc po prostu zatracić się w ciszy i samotności.
-Spokój, po prostu spokój.
Rzuciłam nie przerywając swojej drogi.

Zamknęłam za sobą duże ciężkie drzwi po czym opadłam na łoże które co prawda nie było tak wygodne jak to w mojej komnacie w Czerwonej Twierdzy.
Ułożyłam głowę na miękkiej poduszce chowając pod nią rękę, moje ciemne włosy opadły mi na oczy.
Czułam się bezsilna, jak małe dziecko które nie ma nic do powiedzenia ale nie powodowało to we mnie smutku, raczej złość i chęć zemsty.
Nie wierzę że ojciec przystał na te zaślubiny nie pytając mnie o zgodę, bardzo mocno wierzyłam w ingerencję Lorda Hightowera oraz Alicent w planowanie tego małżeństwa, oboje chcieli żebym została uziemiona, zrobić ze mnie posłuszną żonę i odebrać mi wolność.
Zamknęłam oczy wzdychając ciężko, jednak mój spokój przerwał głośny hałas.
Ten dźwięk rozpoznałabym wszędzie, był to smoczy ryk ale nie należał on do Dixtrax, było to coś większego niż on...Vhagar.
Zerwałam się z pościeli po czym podeszłam szybko do małego okna znajdującego się w komnacie, gdy spojrzałam przez nie moje ciało przebiegł kolejny dzisiaj nieprzyjemny dreszcz.
Nie pomyliłam się Vhagar w całej okazałości opadła na plac zajmując jego znaczną większość, mój wzrok przyciągnęły dobrze mi znane jasne włosy które należały do zasiadającego na jej grzbiecie Aemonda.
Wzięłam ciężki oddech po czym szybkim krokiem opuściłam swoją komnatę kierując się po krętych schodach w dół prosto na plac.

Wyszłam przez środkową bramę na plac na którym teraz spoczywała bestia należąca do mojego brata, on sam podążał szybkim krokiem w moim kierunku.
-Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz Rhia?
Blondyn złapał moje ramie ściskając je dość mocno.
-Puść mnie.
Spojrzałam w jego oczy w których w tym momencie szalał gniew.
-Uważasz że to mądre znikać bez słowa? Wszyscy cię szukaliśmy do jasnej cholery.
-I nie było takiej potrzeby.
Wyszarpałam swoją rękę z jego uścisku.
-Nie chce was widzieć, nie chce widzieć tej pieprzonej rodziny, pieprzonej Alicent, pieprzonych lordów i innych pizd.
-Mnie też nie chcesz widzieć? Mam wracać do Królewskiej Przystani i przekazać im że są pizdami?
Aemond skrzyżował swoje dłonie na piersi lustrując mnie uważnie wzrokiem, wzięłam kolejny ciężki oddech patrząc na niego.
-Nie, chce żebyś został.
Podeszłam bliżej brata.
-Powiesz mi o co ci chodzi? Czemu uciekasz, matka krzyczy na Lorda Hightowera a ty wyzywasz wszystkich od pizd?
Wzięłam rękę Aemonda po czym skierowałam się ku bramie.
-Wszystko ci opowiem, ale nie tutaj.
Zaczęłam kierować się w stronę korytarza prowadzącego do schodów.
***

Zamknęłam za nami drzwi po czym usiadłam na łożu przeczesując swoje zszargane włosy dłonią, Aemond opadł obok mnie bacznie mi się przyglądając.
-Ojciec...postanowił wydać mnie za mąż.
Spojrzałam na Aemonda a ten zmarszczył mocno swoje brwi a jego szczeka dość wyraźnie się zacisnęła.
-Za kogo?
-Za Jasona Lannistera.
Aemond prychnął po czym na jego twarzy zagościł kpiący uśmiech.
-Czy ojciec naprawdę upadł tak nisko, lub tak mało cię ceni że wybrał akurat jego?
-Kto chciałby poślubić bękarta?
Spojrzałam na niego a moja mina zrzedła jeszcze bardziej mimo ze wydawało mi się że to nie możliwe.
-Nie wierzę że ojciec naprawdę oddał twoją rękę Lannisterowi, nie zrobiłby tego nie mówiąc ci o tym.
-Wiem, więc podejrzewam że to wcale nie była jego decyzja, myślę że to Hightower i nasza matka...dlatego właśnie ściągnęli mnie tu z Driftmarku.
Opadłam do tyłu na miękkie poduszki a moje włosy rozsypały się na materiale, ułożyłam swoje dłonie na brzuchu wlepiając swój wzrok w sufit.
-Dodatkowo Alicent zaprosiła mnie do siebie i wypytywała o naszą podróż na Wyspy...i o to po co była ci herbata.
Aemond nachylił się nade mną.
-Powiedziałaś jej?
Zmarszczyłam mocno brwi.
-Oszalałeś? Żeby całkiem oszalała? Powiedziałam że to dla służącej, chyba to przyjęła.
-Jeśli powiedziałabyś jej że nie jesteś już dziewicą była by szansa na uratowanie cię od tego małżeństwa.
Aemond przeczesał dłonią moje włosy a ja przymknęłam oczy.
-Miałam jej powiedzieć że to ty odebrałeś mi cnotę?
-Wtedy musiałaby cię wydać mi.
Otworzyłam oczy czując blond kosmyki smyrające mnie po twarzy.
-Nie zrobiłaby tego, jesteś synem z prawego łoża nie zmarnowałaby cię na mnie.
Aemond pogładził mój policzek dłonią.
-Pomyślimy o Lannisterze i całym tym gównie pózniej...chętnie bym skorzystał z tego że mamy okazję być sami.
Zaczepny uśmiech wkradł się na jego twarz a jego dłoń zsunęła się z mojego policzka na moje ramię strącając z niego ramiączko sukienki.
Przesunął swoją twarz bliżej mojej szyji zostawiając na niej małe pocałunki a ja nawet nie chciałam opierać się temu uczuciu które zaczynało rosnąć w moim podbrzuszu.

𝐓𝐡𝐮𝐧𝐝𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐚𝐬𝐨𝐧 | Aemond Targaryen |Where stories live. Discover now