XVIII

544 59 6
                                    


Pustka i ciemność.

Tak dokładnie opisałabym uczucia które towarzyszyły mi przez ostatni rok. 

Jedynym światłem w tym wszystkim był Eredin którego tuliłam co noc do snu odpędzając od siebie czarne myśli zbierające się w mojej głowie po zachodzie słońca. 

Dużo zmian zaszło przez ten czas, Eredin podrósł nie był już niemowlakiem który budził się tylko na porę karmienia teraz uczył się świata wokół a ja starałam się nauczyć go najlepiej jak potrafiłam tu na Smoczej Skale. Nie zjawiłam się w Królewskiej Przystani przez dwanaście miesięcy, dwanaście miesięcy które były długie i bolesne ale gdzieś w głębi czułam że to dobra decyzja. Mimo błagań Alicent, Heleany, Mojego ojca w listach które przynosiły mi kruki pozostawałam nieugięta, nawet Daemon złożył mi tu wizytę jakiś czas temu proponując mi abym udała się z nim do Runestone ale odmówiłam.

Nie wiedziałam co działo się z Aemondem, na początku ogarniało mnie szaleństwo i furia na myśl że tak po prostu postanowił odpuścić, porzucić nas i bawić się jakby nigdy nic w Królewskiej przystani, jednak z czasem zaczęła przychodzić obojętność, zaczęłam coraz mniej o nim rozmyślać, coraz mniej snuć domysły i coraz mniej moją głowę zaczęła zaprzątać jego osoba.

Czasem siedziałam i zadawałam sobie pytanie czy to dalej miłość? czy ja dalej na pewno żywię do niego jeszcze jakieś uczucie jeśli on nie żywi już żadnego do mnie? W ciągu dnia zapewniałam się sama że tak jest, że jestem już wolna i mój brat całkowicie opuścił strefę moich zainteresowań...a później przychodziły noce w których usypiałam się do snu swoim płaczem odbijającym się od kamiennych ścian. Liczyłam że nasza rozłąka potrwa chwilę, dni, tygodnie, że Aemond pojawi się tutaj na Vhagar przeprosi i zabierze nas z powrotem do Królewskiej przystani...tak się nie stało. Zrozumiałam że był to tylko pretekst aby odsunąć nas od siebie.

Cztery księżyce temu pojawił się Królewski kruk, myślałam o tym że to kolejny list Heleany, pisała je często opisując mi co dzieje się w czerwonej Twierdzy oraz o swoich sprawach i uczuciach które zaprzątały jej głowę, czasem odpisywałam nie chciałam pozostać na nią obojętna ale też nie chciałam otwierać się za bardzo. Jednak był to list od Namiestnika w którym oświadczył mi że Król odszedł we śnie tamtej nocy. Żal i palący ból jaki poczułam w tamtym momencie w sobie był najgorszym jaki odczułam przez ostatni czas, ojciec był ostatnią osobą która była dla mnie ostoją. Dodatkowo poproszono mnie o udział w pochówku a później w koronacji mojego brata na króla, co było nie taktowne w jednym liście jednak spodziewałam się tego Hightower chciał załatwić sprawę jak najszybciej aby władza nie wymknęła mu się przez palce.

Głęboko myślałam nad tym czy zjawić się w Królewskiej Przystani przez ostatnie dni, jednak miłość do ojca i pożegnanie go po raz ostatni było ważniejsze niż moje zawirowania sercowe. 

-Czy książę udaje się z tobą do Królewskiej przystani wasza miłość?.- Odparł Sir Erryk idąc ze mną ramię w ramię w stronę smoczej jamy gdzie spoczywał Dixtrax. Miałam spędzić w domu trzy dni, nie sądziłam że męczenie Eredina szczególnie teraz gdy był bardzo marudny drogą do Przystani i z powrotem było odpowiednie.

-Nie, Książe zostaje z Damami Dworu pochówek to nie jest najprzyjemniejsza rzecz dla dziecka.- Nasze kroki odbijały się od skalnej groty, było w niej gorąco a źródłem światła były rozwieszone po ścianach pochodnie. 

-Jak sobie życzysz wasza miłość, przekaż Królowej moje kondolencje.- Erryk skinął głową w dół.

-Oczywiście.- Odparłam posyłając mu delikatny uśmiech po czym ruszyłam głębiej w stronę spoczywającej w grocie bestii. Dixtrax poznał moje kroki i momentalnie uniósł wielki łeb wydając z siebie skrzekot. 

𝐓𝐡𝐮𝐧𝐝𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐚𝐬𝐨𝐧 | Aemond Targaryen |Where stories live. Discover now