VIII

861 65 17
                                    

Jeśli rozdział się spodobał zostaw gwiazdkę dziękuje 🤍.
Jeszcze szybkie pytanie, wolicie krótsze rozdziały ale częściej czy dłuższe ale na przykład dwa razy w tygodniu?

-Wszystko dobrze księżniczko?
Arla, jedna ze służących pochyliła się nade mną gdy leżałam na jednej z leżanek w swojej komnacie.
Nudności i zawroty głowy towarzyszyły mi od rana, co wcale nie było przyjemnością.
-Tak, już lepiej.
Podniosłam się, po czym jęcząc lekko i kładąc dłoń na lekko wypukłym brzuchu ruszyłam w stronę drzwi.
-Ojciec i reszta oczekują mnie na przyjęciu zaręczynowym Laeny.
-Może zawołać Medyka pani?
Arla ułożyła swoją dłoń na moim ramieniu a ja tylko lekko przymknęłam oczy.
-To tylko mdłości Arla, dam sobie radę.
-Księżniczko.
Sir Erryk ukłonił się nisko po czym podążając za mną ruszył korytarzem.
-Widziałeś Lorda Lannistera Erryku? Lub Aemonda?
Spojrzałam na niego pytająco.
-Lord Lannister przybywa w porcie wraz z Księciem Leanorem, wasza miłość.
Wywróciłam oczami, nigdy nie było go gdy był potrzebny nie żeby jego nieobecność była dla mnie przykra, ale jednak uważałam że jako ojciec powinien okazać mi w sparcie w momencie gdy noszę jego dziecko.
-Aemond?
- W Bożym Gaju.
Skinęłam lekko głową skręcając w jeden z korytarzy.
****

-Podziwiasz kwiaty?
Rzuciłam wchodząc do akru pełnego drzew, mój brat słysząc mój głos odwrócił się w moją stronę a jego wyraz twarzy pozostał dla mnie zagadką.
-Nie powinnaś odpoczywać księżniczko?
Podszedł do mnie powolnym krokiem a jego wzrok powędrował na mój lekko wystający brzuch.
-Erryku zostaw nas proszę.
Spojrzałam w stronę Gwardzisty a ten skinął głową po czym ruszył w stronę wejścia, moja uwaga powróciła na Aemonda.
-Dziękuję za troskę czuje się już lepiej.
Od momentu gdy Aemond dowiedział się o tym że noszę dziecko stał się bardzo zdystansowany, momenty gdy ze sobą rozmawialiśmy lub przebywaliśmy przez ostatnie dwa miesiące mogłabym policzyć na palcach jednej ręki.
Po moim ślubie jedyne czemu Aemond okazywał zainteresowanie to praktyki z Cristonem oraz oddanie armii.
-Świetnie, Lord Lannister pewnie jest uradowany.
Jego ton był naprawdę nieprzyjemny.
-Nie musisz być oschły, od dwóch miesięcy jesteś dla mnie zimny i nieprzyjemny.
Zmarszczyłam mocno brwi patrząc na niego a ten na sekundę odwrócił wzrok.
-Nie mam szans na chwilę samotności z tobą od dwóch miesięcy, ponieważ zawsze jest przy tobie matka, Lannister albo Damy dworu więc jaki mam być?
Spojrzałam w jego jasne oczy w których teraz rosło coś na kształt żalu.
Podeszłam bliżej po czym ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej a on spiął się lekko.
-Tęskniłam za tobą, nie wiem czy to wiele zmieni ale tak jest chciałam wybrać się na Smoczą skałę póki jeszcze wolno mi podróżować...było by miło gdybyś mi towarzyszył.
Jego wzrok złagodniał a ręce objęły mnie w talii.
-Oczywiście że mogę, problem stanowi to że nie będę mógł mieć cię dla siebie.
Przesunęłam swoją dłoń na jego kark.
-Jeszcze chwilę, obiecuje.
Musnął delikatnie moje usta a po chwili odsunął nas od siebie.
-No już, chodźmy.
Aemond przepuścił mnie przodem sam podążając za mną.
-Iksā mundagon kesrio syt eminna iā rūs paktot?*Przeszkadza ci mój stan prawda?
-Skoros iksā talking nūmāzma?
*Co masz na myśli?
-Eminna iā rūs lēda āeksio Lānistor, Kesrio syt hen bona nyke daor syt ao dombo.
*Będę mieć dziecko z Lordem Lannisterem dlatego nie jestem już dla ciebie interesująca.
Aemond zatrzymał się w połowie po czym spiorunował mnie wzrokiem.
-Lo kesā daor sagon syt nyke kesan nārhēdegon nūmāzma ao se dīnagon va, Hae ao ūndegon nyke iēdrosa kesīr.
* Gdybyś nie była interesująca dla mnie zapomniałbym o tobie i ruszył dalej, jak widzisz dalej tu jestem.
-...Ao jaelagon īles aōhon daor ao?
*...Chciałbyś aby było twoje czyż nie?
Nie wiem dlaczego te słowa padły z moich ust, ale w jego oczach formowało się coś na kształt żalu przesłoniętego gniewem.
-Ao jorrāelagon naejot  pendagon nūmāzma ao dīnilūks se issare muña daor va skoros jaelan iā daor.
* Powinnaś myśleć o swoim małżeństwie i byciu matką, nie o tym czego ja chcę albo nie chcę.
Wypuścił mocno powietrze a jego szczęka była mocno zaciśnięta w gniewie.
- O małżeństwie? Małżeństwie w którym tkwię z przymusu?
Uniosłam lekko swój ton.
-W tym które sama wybrałaś.
Prychnął dalej obdarzając mnie lodowatym spojrzeniem, poczułam jak zaczyna wzbierać we mnie złość.
-Wybrałam? Niczego nie wybrałam Aemondzie zostałam postawiona przed faktem i dodatkowo sam mnie do tego małżeństwa nakłoniłeś, dodatkowo obiecałeś stać za mną, być przy mnie gdy będę tego potrzebować a jedyne co robisz od dwóch miesięcy to unikanie mnie.
Wybuchłam zabijając wzrokiem blondyna stojącego na przeciwko mnie.
-Nie unoś się.
Zaśmiałam się żałośnie.
-Mam dość, naprawdę dość was wszystkich wiesz co łączy cię z Jamesem? To że nigdy nie można na was liczyć i nigdy was nie ma gdy jesteście potrzebni. Nie mam już ochoty na żadne pieprzone przyjęcie.
Poczułam jak w moich oczach wzbierają łzy, wyraz twarzy Aemonda zmienił się na łagodniejszy a z jego oczu uleciał gniew który jeszcze przed chwilą tam gościł.
Odwróciłam się i bez słowa ruszyłam w stronę Warowni, liczyłam po cichu że Aemond się odezwie, postanowi mnie zatrzymać ale nie zrobił tego.
Ułożyłam swoją dłoń na brzuchu idąc po schodach, czułam dziurę w klatce piersiowej która pogłębiała się z chwili na chwilę.
Otworzyłam drzwi od swojej komnaty, świece prawie przestawały się tlić przez co w środku było dość ponuro a cisza aż dzwoniła mi w uszach.
Ułożyłam się na miękkim łożu a dłonią otarłam mokry policzek.
Czułam się słaba, bezsilna, czułam się jakby wszystkie wartości które chciałam sobą reprezentować, niezależność, waleczność uleciały ze mnie został tylko strach i smutek.
W ciągu tych miesięcy nie miałam nawet siły protestować, zrobili ze mną to co chcieli stałam się teraz dobrą i uległą żoną a za chwilę też matką.
Żałowałam teraz że zaufałam Aemondowi, że uwierzyłam w jego obietnice że pomimo tego małżeństwa dalej będzie przy mnie, że zawsze będzie gdy będę tego potrzebować, coraz bardziej rozumiałam że nie mogę otwierać się przed kimś i liczyć na jego pomoc.
Teraz jedyne co powinno mieć dla mnie znaczenie to ja i moje dziecko.
Obawiałam się że tak będzie już zawsze, że nigdy nie powrócę do tego co miałam, do lotów z Dixtraxem na Smoczą skałę, do wypraw do Driftmarku lub na Żelazne Wyspy.
Przymknęłam powieki czując jak bardzo pieką mnie one od łez.
Wtuliłam policzek w miękki materiał poduszki, pomimo mojej złości na Aemonda i jego zachowanie chciałabym aby zamiast tej poduszki znajdowało się tu jego ramię, chciałam wtulić się w jego tors i usłyszeć z jego ust że wszystko będzie dobrze, potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa które tylko on potrafił mi dać.

𝐓𝐡𝐮𝐧𝐝𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐚𝐬𝐨𝐧 | Aemond Targaryen |Onde histórias criam vida. Descubra agora