IX

811 72 11
                                    


Chcę wam bardzo podziękować na wstępie za każdy komentarz i gwiazdkę naprawdę nie sądziłam że to fanfiction tak dobrze się przyjmie
Zapraszam do czytania i komentowania 🤍.


-Spróbuj jeszcze raz księżniczko.
Usłyszałam kobiecy głos przebijający się przez mój zamroczony umysł.
Moje ręce mocno zaciskały się na pościeli, a całe ciało płonęło w bólach.
Wiedziałam że poród to okropna rzecz, ale wiedziałam też że muszę dać radę nikt inny nie zrobi tego za mnie.
Jęknęłam głośno czując jak kolejny skurcz rozrywa dolne partie mojego ciała, moje mokre od potu kosmyki kleiły się do mojego czoła oraz pleców podobnie jak koszula nocna którą miałam na sobie.
-Okropnie boli.
Wydusiłam z siebie wbijając paznokcie w materiał pode mną.
-Jeszcze trochę księżniczko, niewiele zostało.
Jedna z położnych zaczęła mnie uspokajać, a ja ponownie mocno zacisnęłam powieki, pisk w moich uszach spowodowany bólem zakrzywiał jej słowa.
W końcu gdy poczułam że mam wystarczająco sił wzięłam głęboki oddech po czym zaczęłam przeć z całych sił zaciskając mocno zęby.
Ból był niemiłosierny, rozchodził się on w każdej części mojego ciała.
Długi przeciągły jęk opuścił moje usta gdy poczułam uczucie pustki które przeszło przez dolne partie mojego ciała.
Opadłam mocniej w tył wlepiając swój zamglony wzrok w sufit, po sekundzie pomieszczenie przeszył płacz dziecka a moje ciało powoli zaczynało otrząsać się z katorgi przez którą przeszło.
-Już koniec księżniczko, to chłopiec.
Udało mi się przybrać zmęczony uśmiech po czym podniosłam swoje powieki.
Jedna z położnych trzymała zawinięte w koc niemowlę, wyciągnęłam ręce w jej kierunku a ona ułożyła dziecko na moich rękach.
James podszedł bliżej po czym nachylił się obok, spojrzałam na niego a jego mina nie wyrażała wcale radości z syna jak przed chwilą...teraz było to bardziej zmieszanie.
Pierwszy raz przeniosłam wzrok na swoje dziecko leżące na moich rękach a moje serce stanęło w piersi.
Chłopiec był zdrowy, jego powieki były zamknięte a usta lekko uchylone...jednak moją uwagę zwróciły jasne kosmyki włosów.
Spojrzałam z przerażeniem w stronę Jamesa a ten obdarzył mnie takim samym spojrzeniem, poczułam jak w moim gardle formuje się wielka kula.
Widziałam wzrok położnych które krzątały się teraz wokół a ich wyrazy twarzy wyrażały zmieszanie.
-Eredin...jego imię to Eredin.
Wydusiłam z siebie po chwili ciszy,pojrzałam na Jamesa a ten skinął lekko głową.
-Król chce go zobaczyć.
Mój mąż przeniósł wzrok na dziecko.
-Dobrze, mogą go zobaczyć...wyproś proszę służbę.
Spojrzałam na śpiącego Eredina.
Tak jak sobie obiecaliśmy wraz z Lordem Lannisterem staraliśmy się o dziecko...jednak jak widać wyprawa na Smoczą Skałę odcisnęła swoje piętno.
Nie prosiłam tym razem o herbatę bojąc się o to że przez nadużywanie jej właściwości nie będę mogła w przyszłości posiadać dziecka.
Tak jak poprosiłam James wyprosił położne oraz damy dworu, teraz w pomieszczeniu została nasza dwójka.
-Jak do tego doszło?
Zmarszczył mocno brwi a w jego oczach mogłam zobaczyć panikę zmieszają ze strachem.
Nie byłam zdziwiona jego reakcją, sama nie wiedziałam co mam teraz zrobić? Co powiedzieć?
-Doskonale wiesz jak powstają dzieci.
Zacisnęłam mocniej wargi trzymając swój wzrok na Eredinie który zasnął wtulony w moją pierś.
-Dobrze wiesz że nie o to pytam Rhia, jest tylko kilku mężczyzn tutaj po których Eredin mógł to odziedziczyć, chcę po prostu wyjaśnień.
James ściszył swój ton klękając przy mnie.
-Aemond.
-Twój brat? Aemond jest ojcem Eredina?
Zagryzłam mocno swoją wargę.
-Byliśmy na Smoczej Skale chwilę przed naszym ślubem, tak wyszło nie cofnę czasu i poniosę tego konsekwencje ale jestem na to gotowa, mimo wszystko to mój syn a jego dobro jest najważniejsze.
James spojrzał na mnie a ja mocniej przysunęłam Eredina do swojej piersi.
Zapanowała cisza którą przerwał Sir Erryk obwieszczając nam że mój ojciec oraz Alicent i reszta mojego rodzeństwa przybyli aby zobaczyć dziecko, zaczęłam przygotowywać się na wszystko co miało zaraz nastąpić, już nawet bóle po porodowe miały w tym momencie znikome znaczenie.
Do pomieszczenia wszedł mój ojciec z wielkim uśmiechem i oczami pełnymi podekscytowania które dodały mi otuchy, zaraz za nim Lady Hightower, Aegon wraz z Heleaną...oraz Aemond.
-Jak się czujesz księżniczko? Wszystko dobrze?
Pierwszy raz mogłam powiedzieć że ton Alicent był szczery a jej oczy rozświetliły się delikatnie na widok kocyka w moich ramionach.
-Tak wszystko dobrze, ze mną i dzieckiem.
Posłałam jej słaby uśmiech.
-Mój wnuk, większego prezentu nie mogliście nam sprawić.
Ojciec uśmiechnął się ponownie podchodząc bliżej, mogłam zauważyć że przez jego twarz przebiegł cień zawahania gdy zobaczył Eredina śpiącego na moich rękach.
-Piękny zdrowy chłopiec, gratulacje.
W jego oczach zobaczyłam współczucie, on wiedział, wiedział że rozpęta się burza ale mimo to dalej chciał okazać mi wsparcie.
Alicent nachyliła się nad kocykiem a jej mina bardzo spoważniała, mogłam zauważyć jak mocno zaciska swoje wargi.
Przeniosła szybko wzrok na mnie i myślałam że gdyby mogła to rzuciłaby mi się do gardła na oczach wszystkich.
Aegon nie odezwał się słowem, ale po swoim bracie mogłam zauważyć że był zdegustowany Heleana klasnęła radośnie w dłonie po czym z uśmiechem dodała.
-Jaki śliczny chłopiec.
Za co Aegon i Alicent spiorunowali ją wzrokiem.
Przeniosłam powoli swój wzrok na Aemonda, stał wpatrzony w dziecko wyglądając jakby zastygł, po sekundzie spojrzał na mnie a w jego oczach mogłam dostrzec strach i bardzo duże zmieszanie.
-Jakie nosi imię?
Odezwał się mój ojciec.
-Eredin wasza wysokość.
James odezwał się po raz pierwszy od kiedy wszyscy zjawili się w pomieszczeniu.
-Eredin, ah imię dla zdobywcy.
Ojciec starał się rozładować atmosferę która była w tym momencie tak gęsta że można ją było kroić nożem.
Nie oderwałam swojego spojrzenia od Aemonda który teraz bardzo intensywnie nad czymś myślał, po chwili odwrócił swój wzrok i wlepił go w pustą przestrzeń.
-Gratulacje Lordzie Lannister...chociaż może następnym razem twoje dziecko będzie do ciebie podobne.
Wypalił Aegon a wszyscy tu obecni odwrócili się błyskawicznie w jego stronę.
-Aegon!
Ojciec zmarszczył mocno brwi odwracając się w jego stronę, za to James podszedł bliżej mojego brata a ja poczułam jak mój żołądek bardzo mocno zaczyna się skręcać, moje ręce trzymające dziecko zadrżały.
-Nie udawaj że tego nie widzisz ojcze.
Aegon dalej stał przy swoim, a jego i króla w tym momencie dzieliły milimetry.
-To nie jest twoja sprawa Aegonie, to nie jest sprawa nikogo nas oprócz Rhii i Lorda Lannistera.
-I przyzwolisz na to żeby całe królestwo kpiło z Lorda Lannistera a moją siostrę nazywało niewierną dziwką? Ludzie nie są ślepi ojcze.
Aemond zaczął podążać w kierunku swojego brata a jego ręka drgnęła w kierunku Blackfyre wiszącej przy jego pasie, jednak zatrzymał się w połowie słysząc głos swojej matki.
-Przestańcie, w tym momencie.
Spojrzałam na Alicent której wzrok był pusty a ręce mocno zaciśnięte z przodu, jej reakcja wzbudziła we wszystkich wielkie zdziwienie.
-To nie jest miejsce na to...wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego co mówi Aegon...ale jesteśmy mimo wszystko rodziną a rodzina powinna stać za sobą.
Aegon zamilkł, a ja nie dowierzałam że Alicent naprawdę stanęła w mojej obronie.
-Chciałabym pomówić sama z księżniczką...jeśli bylibyście tak łaskawi...prosiłabym was o opuszczenie Komnaty.
Jej ton był spokojny, mój ojciec ułożył dłoń na jej ramieniu po czym wraz z Heleaną i Aegonem skierowali się do wyjścia, zaraz za nimi zaczął podążać James rzucając mi wspierające spojrzenie.
Aemond ruszył się ponownie ze swojego miejsca, ale zamiast skierować się do drzwi podszedł do mnie.
Nachylił się delikatnie po czym odsunął lekko kocyk przez chwilę patrząc na śpiącego Eredina, nie mogłam odgadnąć jego wyrazu twarzy ale ten złagodniał wyraźnie.
-Jeśli ktokolwiek nazwie cię dziwką, lub obrazi twoje dziecko straci głowę.
Powiedział cicho po czym odsunął się i skierował swoje kroki do wyjścia.
Siedziałam wbita w oparcie analizując wszystko co zaszło w tym pomieszczeniu chwilę wcześniej.
-Okłamałaś mnie Rhia.
Alicent podeszła bliżej a mój wzrok spotkał się z tym należącym do niej.
-Przepraszam, po prostu...bałam się chyba to odpowiednie słowo.
-Doskonale wiem że twoje małżeństwo z Lordem Lannisterem to nie jest szczyt twoich marzeń, ale naprawdę mogliście chociaż spróbować.
-Próbowaliśmy, widocznie...coś zadziałało szybciej.
-Masz na myśli schadzki z moim synem.
Westchnęła ciężko.
-Za pierwszym razem piłam herbatę...ale za drugim uznałam że to może na mnie źle wpłynąć i moje późniejsze starania się o dziecko jeśli będę jej nadużywać...i tak staraliśmy się w tamtym momencie z Jamesem o dziecko...nie sądziłam że coś takiego może zajść.
Alicent przysiadła na łożu.
-Ludzie zauważą Rhia, nie załagodzisz tego jedyne co ci zostaje to pozostawić dziecko przy swoim nazwisku, jeśli James nada mu tytuł Lannistera to podsyci tylko ogień.
-Nie wiem co z Aemondem.
Westchnęłam.
-To jest już sprawa między wami, dziecko jest jego to jest jasne ale to czy je uzna zależy tylko od niego.
-James zrobi z siebie głupca uznając Eredina za swojego syna.
Spojrzałam na śpiącego malca.
-Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji Rhia, wszystko jest w tym momencie w twoich rękach.

𝐓𝐡𝐮𝐧𝐝𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐚𝐬𝐨𝐧 | Aemond Targaryen |Where stories live. Discover now