XI

768 67 25
                                    

Jeśli rozdział się wam spodobał zostawcie gwiazdkę i komentarz dziękuje 🤍.

-Dajcie mi przejść.
Warknęłam w stronę zgromadzonych w pomieszczeniu gwardzistów, Criston podążał za mną gdy przepychałam się między mężczyznami.
W końcu znalazłam się na samym przodzie, po drugiej stronie widziałam Aegona, Heleanę, Lorda Hightowera oraz Alicent której oczy były lekko załzawione.
Wzrokiem odszukałam długie blond włosy Aemonda, siedział on teraz na środku pomieszczenia w jednym z foteli gdzie krzątali się przy nim medycy.
-Aemond.
Westchnęłam po czym bez zastanowienia ruszyłam przed siebie podchodząc bliżej brata.
Jego blond włosy były w nieładzie, w niektórych miejscach mogłam zauważyć zaschniętą krew tak samo jak na jego czole i twarzy, gdy przeniosłam na nią wzrok moje serce stanęło w piersi.
Po lewej stronie jego twarzy widniała wielka blizna ciągnąca się od łuku brwiowego aż do policzka, przechodziła ona przez jego oko które teraz było zaszyte.
Wzięłam głęboki wdech po czym objęłam swoimi dłońmi jego twarz, w jego oczach widziałam furię która pod moim dotykiem stopniowo malała.
-Co się stało?
Mój głos drżał a ja poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy.
Aemond ułożył swoje dłonie na moich po czym zaciągnął je ze swojej twarzy i zamknął w swoich dłoniach.
-Nic mi nie jest Rhia.
-Nic ci kurwa nie jest? Więc chcesz powiedzieć że ta blizna to tylko draśnięcie?
Mój puls przyśpieszył a ręce schowane w dłoniach Aemonda zaczęły drżeć, podobnie jak moja dolna warga gdy powstrzymywałam łzy.
-Straciłam dzisiaj Jamesa a teraz ty wracasz ze Stopni w takim stanie? Naprawdę nie macie dla mnie pieprzonej litości?
Aemond nachylił się bliżej.
-Rhia, uspokój się porozmawiamy za chwilę.
Jego ton był łagodny, wypuścił moje dłonie ze swoich rąk.
-Rzuciłeś się na Stopnie jak głupiec, jak owca na rzeź myślałeś że treningi z Sir Cristonem przygotują cię do prawdziwej bitwy?
Lord Hightower wycedził przez zaciśnięte zęby a Aemond zwrócił na niego wzrok a ja mogłam zauważyć jak zaciska szczękę, Otto Hightower i Ojciec byli jedynymi osobami do których Aemond miał ogromny szacunek.
-Jesteś idiotą, chciałeś udowodnić swoje męstwo w ten sposób? Wracając bez oka i bez ludzi?
Otto podszedł bliżej a ja niewiele myśląc stanęłam między nimi.
-Twój wnuk stracił oko a ty jeszcze się na nim wyżywasz? Nie wydaje mi się aby to była pora na to Lordzie Hightower.
Zacisnęłam mocno usta a mężczyzna skierował na mnie swój wzrok, w jego oczach widziałam złość i pogardę do mnie.
-Twoja bezczelność nie zna granic księżniczko, może powinnaś zajmować się w tym momencie swoim dzieckiem zamiast wtrącać się w sprawy które ciebie nie dotyczą?
Zacisnęłam mocno dłonie patrząc mu prosto w oczy.
-Mój syn ma się dobrze nie musisz się o niego martwić Lordzie Hightower.
Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Dość, Rhia idź do swojej Komnaty proszę.
Aemond przerwał naszą sprzeczkę wstając z fotela na którym zasiadał.
Obrzucając Hightowera ostatnim pogardliwym spojrzeniem które zostało z resztą odwzajemnione ruszyłam do wyjścia przechodząc pomiędzy gwardzistami.
Opuściłam pomieszczenie po czym nerwowo przeczesałam swoje włosy dłonią.
-Pieprzony fiut.
Zaklnęłam pod nosem kierując się w stronę swojej Komnaty.
***
Zamknęłam mocno ciężkie drzwi za sobą, po czym podeszłam do balkonu opierając się o kamienną balustradę.
Królewska przystań prezentowała się przepięknie nocą, a księżyc oświetlał ciemne wody znajdujące się wokół niej.
Schyliłam swoją głowę biorąc głęboki oddech.
-Możesz mnie zostawić Arla? Proszę.
-Coś się stało Pani?
Arla odłożyła Eredina do kołyski po czym spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Nie, po prostu chciałabym być teraz sama.
Nie usłyszałam protestu z jej strony, za to chwilę pózniej usłyszałam ciche zamykanie drzwi.
Dlaczego wszystko zaczęło się pierdolić? Dlaczego muszę wszystkich tracić? Jeszcze ten pieprzony fiut Hightower.
W tym momencie zaczęłam myśleć nad tym czy po prostu nie uciec, zabrać Eredina Dixtraxa i po prostu uciec jak najdalej stąd.
-Wyprowadziłaś Hightowera z równowagi, teraz będzie tak pierdolić przez następne dwa dni.
Drzwi trzasnęły z impetem a ja podskoczyłam w miejscu, szybko zwróciłam się w stronę wejścia na balkon.
Aemond podążał w moją stronę powolnym krokiem, widać czuł się już dużo lepiej ponieważ na jego ustach widniał cwaniacki uśmiech.
-Hightower to rzecz która teraz najmniej mnie interesuje Aemondzie.
Podeszłam do niego po czym znów wzięłam jego twarz w dłonie.
-Straciłeś oko...jak do tego doszło?
Aemond ponownie wziął moje dłonie w swoje ręce.
-Jeden z orków Krabiego Króla, wykorzystał to że miałem przesłoniony widok po czym zaatakował mnie sztyletem, ale nie martw się nie uszedł z życiem podobnie jak cała horda nie miał za dużych szans z Vhagar.
,,-Aemond musi przejrzeć na oczy."
Cholerna Heleana znów miała rację.
Aemond założył kosmyk moich ciemnych włosów za moje ucho.
-Dlaczego uznałeś że wyprawa na Stopnie to dobry pomysł?
Przeniosłam swoje dłonie na jego tors.
-Nie wiem, uznałem że usunięcie się na jakiś czas będzie korzystne dla nas wszystkich, dla ciebie dla...Jamesa.
Poczułam delikatnie ukłucie w klatce piersiowej.
-Zniknąłeś w momencie w którym najbardziej cię potrzebowałam.
Spojrzałam w jego oczy.
-Pomyślałem że jeśli zniknę na chwilę ludzie przestaną gadać a ojciec będzie ze mnie dumny że wziąłem udział w walkach na stopniach.
-Pomyślałeś co by się stało gdybys zginął? Co stałoby się ze mną? Z twoją matką?
Aemond wziął głęboki wdech po czym oparł swoje czoło o moje.
-Masz szczęście że Heleana widziała cię wracającego cało ze Stopni...
Westchnęłam przymykając oczy i kończąc ten temat, ułożyłam swoją dłoń na jego karku głaszcząc go delikatnie.
-Rozmawiałam z Alicent po porodzie.
-Domyśliłem się.
-Myślałam nad tym czy...czy uznasz Eredina za swoje dziecko.
Zagryzłam mocniej wargę odsuwając się od niego oczekując na jego reakcję.
Aemond westchnął lekko po czym powiedział.
-Jest moim synem, ale myślę że robienie tego w tym momencie mogłoby nam bardzo zaszkodzić, trzeba poczekać aż żałoba minie.
Objęłam się ramionami po czym pokiwałam głową.
-Mam złe przeczucia Aemondzie, bardzo złe.
Aemond ułożył dłoń na moich plecach.
-Nie pozwolę was skrzywdzić, ani ciebie ani naszego syna.
Blondyn ułożył dłoń na moim policzku przyciągając mnie lekko do pocałunku który odwzajemniłam.
Odwróciłam się bardziej w jego stronę po czym ułożyłam dłonie na jego policzkach, poczułam pod palcami jego bliznę.
Aemond przeniósł swoje pocałunki na moją szyję a po chwili zszedł nimi niżej zostawiając mokre ślady na moim ramieniu.
Westchnęłam delikatnie na jego gest przenosząc jedną dłoń w jego włosy.
Poczułam jego dłonie błądzące po mojej talii.
-Aemond, nie możemy.
Odsunął się od mojej szyi po czym oparł swoje czoło o moje.
-Tęskniłam za tobą, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ale nie możemy nie teraz.
To nie był odpowiedni moment na to, śmierć Jamesa dalej wisiała w powietrzu a dodatkowo nie wróciłam w pełni do zdrowia po porodzie.
Aemond mruknął ciche ,,rozumiem" po czym pogłaskał mój policzek.
-Ale chciałabym żebyś został.
Spojrzałam w jego oczy a on przymknął je i kiwnął twierdząco głową.
Ujęłam jego dłoń po czym skierowałam się do łaźni.
-Myślałem że nie chcesz się dziś kochać.
Pchnęłam ciężkie drzwi oddzielające sypialnię od łaźni.
-Nie chcę, chce po prostu wziąć kąpiel.
-Wspólnie?
Aemond puścił moją dłoń po czym zamknął za nami drzwi.
-Tak, chyba że tego nie chcesz.
Blondyn posłał mi tylko cwaniacki uśmiech po czym zaczął pozbywać się swojej górnej części garderoby.
Podeszłam do niego po czym ułożyłam swoje dłonie na jego grubym czarnym pasie zaczynając go powoli odpinać.
Czułam jego wzrok na sobie robiąc to ale w końcu pas dołączył do reszty rzeczy leżących na ziemi.
Złożyłam przelotny pocałunek na jego ustach po czym moje dłonie przesunęły się niżej zaczynając odpinać jego spodnie.
Aemond nachylił się po czym podobnie jak ja złożył przelotny pocałunek ale za moim uchem.
- Odwróć się.
Powiedział gdy skończyłam pozbywać się z niego reszty ubrań.
Wykonałam jego polecenie odgarniając moje ciemne włosy w przód, jego zimne palce zaczęły rozpinać moją suknię która za chwilę dołączyła do reszty jego ubrań.
Przesunął swoimi dłońmi po moich biodrach a ja wzdrygnęłam się delikatnie.
Stanęłam z nim twarzą w twarz po czym biorąc go za dłonie weszłam powoli do gorącej wody, moje ciało obeszła gęsia skórka.
-Strasznie gorąca.
Jęknęłam zanurzając się głębiej starając się przyzwyczaić swoje ciało, puściłam dłonie Aemonda gdy wszedł po pas do wody.
-Nie jest aż tak gorąca.
-Nie pozwalali mi siedzieć w gorącej wodzie przez ostatnie dziewięć miesięcy nie dziw mi się proszę.
Prychnęłam obejmując go za kark, jego dłonie ponownie wylądowały na moich biodrach.
Pociągnął mnie lekko w dół tak że teraz siedziałam na jego kolanach, odrzucił swoją głowę w tył opierając ją o krawędź.
Zauważyłam kilka nowych świeżych blizn na jego ciele, bardzo chciałam ich dotknąć ale w ostatnim momencie wycofałam się z tego pomysłu bojąc się że sprawie mu tym ból.
Aemond odsunął się odrobinę od krawędzi po czym trzymając mnie abym nie zsunęła się z niego zanurzył swoje blond włosy na sekundę w wodzie.
Gdy uniósł się z nad tafli wody zgarnęłam swoimi dłońmi jej nadmiar z jego włosów zaczesując je tym samym do tyłu.
Wytarłam też zaschniętą krew która znajdowała się na jego czole i skroniach, po czym ułożyłam swoją głowę w zgięciu jego szyi ciesząc się chwilą spokoju i tym że mogliśmy spędzić chociaż ten moment tylko razem.

~*~
PS. CO MYŚLICIE O FINALE SERIALU BO JA UMIERAM ZAPARASZAM DO DYSKUSJI KOCHANI

𝐓𝐡𝐮𝐧𝐝𝐞𝐫 𝐬𝐞𝐚𝐬𝐨𝐧 | Aemond Targaryen |Where stories live. Discover now