3

6 0 0
                                    

Dni przyspieszyły. Pracowałam, uczyłam się i połowę nocy spędzałam w grze. Dosyć szybko nawiązałam pierwsze, nieco bardziej trwałe znajomości, choć tego nie planowałam. Ale też nie karałam się za to. Skłamałbym, gdybym powiedziała, że mi się to nie podoba. Chciałam z nimi rozmawiać i wspólnie dobrze się bawić, bo w realnym życiu tego nie miałam. Nie miałam znajomych z którymi wychodziłabym w weekendy, a poza tym nie miałam na to czasu.

W którąś z kolejnych sobót, na początku grudnia, gdy skończyłam pracę o szesnastej i dosyć szybko okazało się, że mogę przez cały wieczór grać, Gabryś znowu się do mnie odezwał. Tym razem był mniej chłodny.

Gabryś: Dobrze sobie radzisz. Obserwowałem cię przez ostatni miesiąc. Tak trzymaj.

Diana: Dzięki.

Gabryś: Cieszę się, że do nas dołączyłaś. Jak się masz?

Diana: W porządku. A ty?

Gabryś: Cudownie, jak zwykle.

Przegadaliśmy cały wieczór. Dosyć szybko okazało się, że mamy takie samo poczucie humoru, bogate w sarkazm i ironię. Byłam zaskoczona, bo nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Z nikim nie miałam takiego flow, nawet z Krzychem.

Diana: Do cholery, musisz być Wodnikiem.

Gabryś: Skąd wiesz? :D

Diana: Bo jesteś taki sam, jak ja.

Gabryś: Wow, jesteś spostrzegawcza. Zgadłaś.

Diana: Odbieram to jako komplement.

Gabryś: Powinnaś.

I tak właśnie mijały mi dni. Rozmawiałam z nim często, długo i o różnych życiowych kwestiach. Ale chroniłam swoją prywatność. Nie wspominałam o życiowym syfie w którym tkwiłam i który zrobił się nie do wytrzymania. Nie chciałam, by wiedział i mnie oceniał, a na pewno by to zrobił, bo był do bólu szczery.

W styczniu musiałam oddać większość pracy licencjackiej, a przecież odkładałam to na ostatnią chwilę. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało. Zawsze oddawałam wszystko w terminie albo przed. Wyłączyłam się i skupiłam tylko na tym. Zajęło mi to niemal tydzień i przysięgam, że to było najgorsze siedem dni w całym moim jebanym życiu.

Szybko uświadomiłam sobie, że bardzo zaniedbałam realność. Jak wielkie mam zaległości. Trochę mnie to przeraziło. Ale nie miałam ochoty na skupianie się na swoim życiu. Chciałam tylko spać i grać po nocach. Bo przecież tam nie spotykało mnie nic złego. Ludzie byli przemili, świetnie się razem bawiliśmy, więc dlaczego miałabym z tego rezygnować? Człowiek już taki jest. Jeśli kiedykolwiek brakowało mu sympatii innych ludzi, poczucia bezpieczeństwa i nagle to odnalazł w pewnym miejscu – po prostu chce tam spędzać czas. Dosyć szybko to zrozumiałam, ale nie miałam zamiaru płakać z tego powodu, zaakceptowałam to.

Inna kwestia – polubiłam Gabrysia. O dziwo. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Byłam ostrożna, jeśli chodzi o znajomości z internetu, z głupich gier. Ale on mnie złamał. I nie umiałam z tym walczyć.

Jakżesz wielkie było moje zdziwienie, gdy w połowie stycznia, gdy leżałam już w łóżku, ale wciąż cieszyłam gębę do otwartego czatu z Gabrysiem, dostrzegłam, że przysłał mi zaproszenie do znajomych na Facebooku. Serce zabiło mi mocniej, zastanawiałam się czy je przyjąć. Bałam się. Co prawda, było to moje fałszywe konto, ale... Co, jeśli zaraz znajdzie moje prawdziwe?

Oczywiście, przejrzałam jego profil. Był dosyć rozbudowany. Szybko dowiedziałam się, że ma trzydzieści dwa lata, co lubi i skąd pochodzi. I jak bardzo przystojny jest. Nie byłam głupia, sprawdziłam jego zdjęcia. Żadne z nich nie było fałszywe. To był naprawdę on – wysoki, brunet, ciemniejsze oczy, nienaganna aparycja i piękna buźka. Więc co robił w tej cholernej grze? Co poszło nie tak?

Gabryś: Wiem, że się zastanawiasz. Po prostu to zrób, Di.

Westchnęłam izaakceptowałam zaproszenie. Najwyżej skończę w piekle.

JUTRA NIE BĘDZIEWhere stories live. Discover now