7

4 0 0
                                    

Resztę miesiąca spędziłam, grzecznie chodząc na zajęcia i do pracy. Wieczory poświęcałam swojej nierealnej odskoczni i pisaniu pracy licencjackiej, choć okazało się to nie lada wyzwaniem. Siadałam do notatek i miałam pustkę w głowie, choć przecież znalazłam się na grafice o wiele lepiej niż na czymkolwiek innym.

Gabryś był jedyną osobą, której z czasem chciałam mówić o wszystkim. Naprawdę o wszystkim. Zaczynałam też mieć wyrzuty sumienia, bo zupełnie nie wiedziałam gdzie jest mój brat, a przecież minęły już trzy tygodnie. Nie odzywał się.

Do diabła, jest dorosły i bierze za siebie odpowiedzialność. Nie mogłam wiecznie o tym myśleć i czuć się winna. W końcu to nie ja wlewałam mu alkohol do pyska.

Któregoś dnia Gabryś powiedział mi nieco więcej o swojej byłej żonie.

Okazało się, że jest to tancerka teatralna, bardzo wyniosła i zimna kobieta. Podobno ich małżeństwo rozbiła jej praca. Wiecznie nie było jej w domu, a gdy już była, robiła awantury z byle powodu. Gabryś wściekł się i zażądał rozwodu. Chociaż bardzo ją kochał. Nie chciałam go męczyć, mówił tyle, ile chciał. Ja po prostu słuchałam.

Gabryś: Czasem łapię się na tym, że tęsknię. Za tym, gdy było dobrze. Gdy rano budziłem się przy niej, a ona wciąż spała. Chociaż może bardziej tęsknię za tym, że moje łóżko nie było puste.

Gabryś: Chciałbym kiedyś móc ciebie w nim tulić.

Bardzo mnie to rozczulało. I było mi go szkoda.

Diana: Jesteś jeszcze młody, na pewno znajdziesz swoje szczęście.

Gabryś: Znalazłem ciebie.

Diana: Możemy się spotkać.

Sama nie wierzyłam w to, że pierwsza o tym wspomniałam. Ale przecież chciałam tego, bardziej niż czegokolwiek innego.

Gabryś: W następnym miesiącu?

Diana: Kwiecień jest za dosłownie 3 dni. :D

Gabryś: Dokładnie! Więc to już blisko! :D

Diana: W porządku. Z chęcią.

Gabryś: Czy to normalne, że nie mogę się doczekać?

Diana: Nie, ani trochę. :D

Serce biło mi jak szalone. Naprawdę go zobaczę. Poczuję jego obecność, dotknę go (o ten dotyk chyba chodziło najbardziej). Uśmiechnęłam się, sama nie mogąc się doczekać.

W sobotę mieliśmy bitwę o stolicę, więc Krzychu pojawił się w moich drzwiach ze swoim laptopem o dziesiątej. Event zaczynał się o dwunastej, ale chcieliśmy jeszcze zjeść śniadanie i wypić kawę. Często podczas takich wydarzeń łączyliśmy się z innymi na kanale głosowym, więc teraz nie było inaczej.

- Nie wyciszyłem ich. – burknął Krzychu, gdy szykowaliśmy śniadanie.

Zniknął w moim pokoju, ale wrócił po pięciu minutach z nieco inną miną.

- Wszystko okay? – zapytałam kpiąco.

- Tak – mruknął. – Tak.

Przez połowę tego wydarzenia, a przecież trwało to osiem godzin, przyglądał mi się ze zmartwioną, a może i wściekłą miną.

- O co chodzi? – zapytałam w końcu.

- O nic, Julka. Wszystko gra. – wzruszył ramionami.

- Jasne – burknęłam. – Dlatego zaraz wypalisz mi spojrzeniem dziurę w głowie.

- Daj spokój, Julka. Wszystko gra. – uciął temat.

Westchnęłam tylko i wróciłam do swojego laptopa.

W tamtym czasie miałam czujność na poziomie zero. Naprawdę, zwykle dostrzegałam niepokojące sygnały dosyć szybko, ale wtedy... Jakby ktoś wyłączył mój instynkt.

- Spotykam się z Gabrysiem niedługo. – wypaliłam pod koniec bitwy.

Krzychu spojrzał na mnie wielkimi oczami.

- Wow – jęknął. – Czyli to coś poważnego?

- Jeszcze nie wiem.

- Bądź ostrożna. – szepnął takim tonem, jakby chciał powiedzieć coś więcej, ale po prostu nie mógł.

- Zawsze jestem. – zapewniłam, choć chyba w to nie wierzyłam.

Zostawiliśmy ten temat.

Gdy Krzychu poszedł, połączyłam się z Gabrysiem.

- Czy pasuje ci przyszły weekend? – zapytał.

- Oczywiście – potwierdziłam. – Musisz mi podać adres.

- Wyślę ci – obiecał. – Chociaż to ja wolałbym pojawić się u ciebie. Czy to jest fair?

- Przetrę szlaki. – uśmiechnęłam się.

- W porządku, jak ci wygodniej, Di. – zgodził się.

Poza tym musiałam sprawdzić narastający, dziwny niepokój, który zrodził się u mnie kilka godzin wcześniej – o to, czy Gabryś jest prawdziwy i czy czegoś nie ukrywa. Wiem, że to uczucie było związane ze spojrzeniem Krzycha, ale coś zaczynało mi nie pasować. Może mój instynkt został tylko na chwilę uśpiony i właśnie się budził?

Stresowałam się. Nie będę zaprzeczać, że było inaczej. W końcu był to facet wyglądający jak młody bóg, dobrze sytuowany, inteligentny i wyśmienicie wykształcony. A ja byłam tylko studentką, mającą swoje własne problemy.

Dogadaliśmy jeszcze szczegóły, zarezerwowałam sobie czas od czwartku do niedzieli i nie pozostało mi nic innego, jak czekać.

JUTRA NIE BĘDZIEWhere stories live. Discover now