6

4 0 0
                                    

Minęły dwa dni. Przez większość tego czasu tkwiłam w zawieszeniu, siedząc w łóżku ze spojrzeniem wbitym w przestrzeń, trochę płakałam, noce spędziłam grając do późna – czyli właściwie nic nie uległo zmianie. Byłam szczerze rozżalona, bo moi rodzice w ogóle się do mnie nie odezwali, więc albo nie wiedzieli, albo postanowili mnie zignorować i zrzucić to na „moje wymyślanie". Właściwie to nie wiem, dlaczego sądziłam, że mogą mi pomóc. Marcin był tym dzieckiem, które miało łatwiej. Może nawet wzięli go do siebie, a mnie wyrzucą z rodziny?

Westchnęłam. Nie było sensu tego roztrząsać.

Trzeciego dnia napisał do mnie na Discord jeden z naszych graczy.

Gojo Satoru: Hej Diana, słyszałem, że robisz avatary.

Diana: Owszem. Chcesz jeden? Powiedz tylko, co cię interesuje i jaką chcesz paletę kolorów.

Gojo Satoru: Zdam się na ciebie. :D

Westchnęłam. Nawet nie wiedziałam, czy to chłopak czy może dziewczyna, więc właśnie wtedy powstał avatar, który był jednym z punktów zapalnych w tej historii.

Był to raczej szkic, bo zupełnie nie wiedziałam w którą stronę mam iść. Wysłałam mu to, chcąc wybadać teren. I owszem, miałam rację, bo różowe tło i jaskrawy jednorożec zdecydowanie nie pasowały do chłopaka, jakim okazał się być Gojo. Obiecałam mu, że w ciągu następnych kilku dni zrobię ten właściwy i mu wyślę. Szkoda, że nie wiedziałam, iż to nigdy się nie wydarzy.

Dni były ciche i spokojne. Miałam wrażenie, że moja więź z Gabrysiem bardzo się pogłębiła. Również poprosił mnie o avatar, więc jednego wieczoru po powrocie z pracy, zajęłam się właśnie tym. Zajęło mi to nieco więcej czasu, ale chciałam, by wyszedł idealnie.

Gabryś: Jest pierwsza w nocy, idź spać Diana.

Diana: Jeszcze chwilkę.

Gabryś: Będę tutaj rano, nigdzie nie uciekam, a ty jutro wstajesz wcześnie.

Diana: :-((((

Diana: Poza tym kończę jeszcze avatar dla Gojo, więc i tak nie zasnę.

Gabryś: Dla Gojo? Wstrzymałbym się.

Diana: Dlaczego?

Gabryś: Niedługo nie będzie go w naszym sojuszu. Wpadłem na trop afery z nim, niedługo sama się przekonasz.

Diana: O co chodzi?

Gabryś: Powiem ci, gdy wszystko wyjdzie na jaw.

Diana: Okay...

Zmarszczyłam czoło. Ale porzuciłam projekt dla Gojo. Widocznie musiało stać się coś poważnego, bo z byle powodu nikt od nas nie odchodził. Zrobiło mi się nawet przykro, bo kojarzyłam Gojo jako tego wiecznie uśmiechniętego i gadatliwego człowieka.

Dosłownie kilka dni później, gdy rano obudziłam się i zalogowałam go gry, zobaczyłam jego grupową wiadomość o treści „Nadszedł czas, by się z wami pożegnać, przyjaciele. Chciałem was przeprosić, moje konto w RNG służyło rozwojowi, a nie zdradzie. Przepraszam, jeśli ktokolwiek z was zrozumiał to inaczej..." – skrzywiłam się po raz kolejny.

RNG było naszym wrogim sojuszem. Mieliśmy z nimi na pieńku. I że niby Gojo okazał się ich szpiegiem?

Diana: Naprawdę Gojo ma konto w RNG?

Gabryś: Tak. Nie byłoby to nic złego, gdyby nie to, że je ukrywał. Mógł je mieć, ale mógł nie zaprzeczać, że je ma. Po prostu nas okłamał i zachował się jak szpieg.

Diana: Już teraz rozumiem, dlaczego odradzałeś mi kontakt z nim.

Gabryś: Sama widzisz. :-))

Nie rozumiałam. Ale też nie zrobiłam nic, by zrozumieć. Naprawdę, czy fakt zatajenia konta we wrogim sojuszu był tak szokujący? Czy byłoby mu wybaczone, gdyby wszyscy o tym wiedzieli? Wydawało mi się to nieco dziwne.

Diana: Ty znalazłeś to konto?

Gabryś: Owszem.

Gabryś: Zapomnij o tym. Gojo już nie należy do nas, nie ma sensu tego mielić.

Więc to zostawiłam. Choć w głowie miałam jeszcze wiele pytań. 

JUTRA NIE BĘDZIEWhere stories live. Discover now