14

4 0 0
                                    

W listopadzie sprawy nabrały naprawdę dziwnego obrotu. Kuba w ogóle nie odzywał się sam z siebie, chociaż wcześniej rozmawialiśmy prawie każdego dnia. Nie umiałam tego zrozumieć i łapałam się na tym, jak trzęsie mnie w środku, bo znowu ktoś ze mnie zrezygnował z nieznanych mi powodów. Czasem przeglądałam nasze stare rozmowy i zastanawiałam się, gdzie zrobiłam błąd. W ogóle te wiadomości miały taki charakter, iż nie mogłam uwierzyć, że to działo się zaledwie kilka tygodni temu, a teraz... Panował między nami chłód i zima. Oczywiście, próbowałam sama do niego zagadywać, ale nie było tej magii, która nas połączyła.

Na dodatek moje niezawodne wyjście na złamane serce, a mianowicie praca, przestawało działać. Nie mogłam się skupić i niektóre zlecenia zamykałam z naprawdę niepotrzebnym i złym poślizgiem.

Poza uczelnią, właściwie tylko pracowałam. Jako grafik. Siedziałam przy komputerze przez długie godziny, ale nie miałam czasu na granie. Krzychu wprowadził się do mnie i czasami miałam wrażenie, iż jest coś, co zechciałby mi powiedzieć, ale nie robił tego. Może nie wiedział jak. Machałam ręką i coraz bardziej zamykałam się w sobie. Dotarłam do momentu, w którym już nie wiedziałam gdzie uciec ze swoimi problemami i uczuciami i doprowadzało mnie to do szału.

Potem jak ostatnia kretynka spotkałam się jeszcze z nim dwa razy. W grudniu. Ktoś mógłby pomyśleć – pasuje ci ta sytuacja, skoro go nie pytasz dlaczego tak postępuje. Ale ja bałam się pytać, bo nie chciałam pogorszyć sytuacji. To była moja ostatnia dryfująca szalupa, co z tego, że tonąca. Gdybym zaczęła urządzać mu jakieś show z pretensjami, od razu by odszedł, a przecież nie wiedziałam, jak mam sobie bez niego poradzić.

I choć po świętach i po Nowym Roku flirtowaliśmy w najlepsze, wiedziałam, że nie mam na co liczyć. I chciałam sama się z tego wyplątać. Ale okropnie bałam się samotności. Uświadomiłam sobie jednak, iż lepsza samotność niż robienie z siebie idiotki na oczach stuosobowego sojuszu.

A potem wszystko się skończyło, szybko i nagle, jak zerwanie plastra z ledwo zagojonej rany. I o dziwo... Na pomoc przyszła mi Zehra. Osoba, po której nie spodziewałabym się... Takich rewelacji.

Liczyłam na to, iż Kuba spędzi ze mną tydzień wolnego, który dostałam na uczelni po sesji. Czas egzaminów miał nastąpić za trzy tygodnie, a on nie odpowiedział na moją propozycję. Zaczynało mnie to trochę irytować, bo pewnie celowo mnie przetrzymywał, ale ignorowałam to, jak wszystko inne.

Obudziłam się w któryś styczniowy poranek, dosyć późno jak na mnie. Cóż, rozmawiałam z Kubą do trzeciej nad ranem, więc jak mogłam wstać o szóstej i iść na zajęcia? Zegarek leniwie pokazywał mi dziesiątą dziewiętnaście, więc westchnęłam tylko, wzięłam prysznic, zjadłam szybkie śniadanie, a potem usiadłam przy Photoshopie. Zalogowałam się w grze. I mocno się zdziwiłam, gdy w skrzynce zobaczyłam prywatną wiadomość od Zehry.

Zehra: Jak to jest kręcić się obok nieswojego faceta?

Skrzywiłam się.

Diana: O co ci chodzi?

Zehra: Nie rób z siebie niewiniątka. Doskonale wiesz, co mam na myśli.

Serce zabiło mi mocniej.

Diana: Przychodzisz do mnie z samego rana z jakimiś domysłami, chociaż nigdy wcześniej do mnie nie pisałaś i myślisz, że zechcę z tobą rozmawiać? Nie mam czasu na głupoty, wal konkrety albo zjeżdżaj.

Zehra: Dumna i charakterna, lubię takich ludzi.

Diana: Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia to spadaj.

Zehra: Oczywiście, że mam. Gabriel. Mówi ci to coś? Bo wydaje mi się, że powinno.

- Kurwa. – zerwałam się z fotela przy biurku.

Początkowo nie wiedziałam, co mam o tym sądzić. Nie no, do diabła. Przecież to wariatka, każdy z naszego sojuszu to wiedział.

Diana: Nie wydaje mi się, żeby rozmawianie z nim było zakazane. Poza tym, jeśli sądzisz, iż masz z nim cokolwiek wspólnego to zapytaj go, dlaczego od co najmniej pół roku uprawia ze mną seks. Może to w nim leży problem, a nie we mnie. ;-)

Nie odpisała.

Wytrąciło mnie to z równowagi. Próbowałam skupić się na pracy, ale po prostu nie mogłam. Co to miało w ogóle znaczyć? Z irytacją trzasnęłam screeny z rozmowy z nią i wysłałam je Kubie.

Gabryś: Co to jest?

Diana: Twoja przyjaciółka do mnie dzisiaj napisała. ;-)

Gabryś: Kurwa mać.

Gabryś: Zlej to. Ja to załatwię. To pieprznięta wariatka.

Diana: Okay.

Ale coś w głębi ducha mówiło mi, iż po moim ogonie zaczyna deptać drama stulecia. I tego nie umiałam zignorować. 

JUTRA NIE BĘDZIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz