13

4 0 0
                                    

Jednak musiałam trzymać rękę na pulsie. Obserwowałam czat sojuszu i czat stanu w każdej wolnej chwili, ale tam nie działo się zupełnie nic podejrzanego. A skoro i tak byłam zalogowana to jakoś mocniej wkręciłam się w poznanie ludzi z naszego sojuszu. Wiedziałam, że byli mili, ale okazało się, iż to zbyt mało powiedziane. Byli przekochani. Dyskutowaliśmy i żartowaliśmy, spędzając razem świetny czas.

Z Kubą również rozmawiałam. Może już nie tak intensywnie, jak kiedyś, ale wciąż. Odsuwałam od siebie wizję złamanego serca, a gdy tylko o tym myślałam, zamiast cierpieć – pracowałam. Więc czasem nie logowałam się w grze i trzy lub cztery dni. Wieczorami, gdy kończyłam rozmowę z Kubą, często nie mogłam zasnąć, bo wracałam myślami do wspomnień z lata. Nie mogłam uwierzyć, że to, co było między nami, tak szybko się rozjechało. To znaczy, wiedziałam, iż ma nową pracę, więc też nie chciałam się narzucać, ale nadal bywał dostępny w grze przez większość czasu. I nie odzywał się sam z siebie. To było dziwne. Patrzyłam w ten cholerny, zielony kwadracik, czekając na wiadomość, obiecując sobie, że nie napiszę pierwsza.

A potem i tak to robiłam.

Zaczęłam magisterkę. Nawał zleceń i nauki odcięły mnie od głupich myśli i spędzania czasu w grze. Więcej czasu spędzałam na Discord, odpisując na wiadomości od znajomych z Zombie's Adventure. Nawiązałam naprawdę świetne kontakty z przewspaniałymi ludźmi i od czasu do czasu gawędziłam z nimi, wysyłaliśmy sobie memy i gadaliśmy o swoich życiach, planach i marzeniach. Nie żałowałam tego ani trochę. Dzięki temu zyskałam naprawdę oddanych i wiernych przyjaciół z kontaktem na lata. Byłam na kilku serwerach, więc czasami pisali do mnie kolesie spoza naszego stanu. Starałam się być miła, ale ich flirciarskie zapędy skutecznie mnie drażniły. Naprawdę przed niewielką częścią z nich się otwierałam.

Nadszedł weekend, więc w piątkowe popołudnie, gdy byłam już w mieszkaniu, zjadłam szybki obiad, wykąpałam się i jak zwykle – usiadłam przed komputerem. Nie miałam czasu na granie w tygodniu, ale potrzebowałam trochę odpocząć i odciążyć mózg. I prawie spadłam z łóżka, gdy zobaczyłam zbiorową wiadomość Kuby.

Gabryś: Nadszedł czas, by się z wami pożegnać. Dziękuję wam za wspólnie spędzone, świetne 2 lata. See ya!

- Co, do jasnej cholery!? – pisnęłam.

Nawet nie chciałam o tym myśleć. Nie mogłam znieść myśli, że go z nami nie będzie. Od razu napisałam mu wiadomość na Facebooku.

Diana: Cóż, wiem, że pewnie to niczego nie zmieni, ale nie chcę, byś odchodził. Wracaj do nas, proszę. :-(

Gabryś: Będziesz za mną tęsknić?

Diana: Kurewsko.

Gabryś: Więc wrócę. Już się nie smuć.

Uśmiechnęłam się. Bardzo się ucieszyłam. Widocznie nadal miałam wystarczającą moc, by cokolwiek z tym zrobić. Być może, by sprawić, że nie zapomni o mnie tak szybko.

I spędziliśmy razem wieczór na wspólnej rozmowie, na żartach. Tak, jakbym nadal miała dla niego jakiekolwiek znaczenie.

Gabryś: Wiem, że ostatnio nie mam dla ciebie czasu. Przepraszam za to. Ale gdybyś chciała spędzić ze mną czas to wiesz, gdzie mnie szukać.

A ja zignorowałam jego nieobecność i w następny weekend już siedziałam w pociągu do Warszawy, by mieć go w ramionach jeszcze jeden raz.


Często zastanawiałam się, co poszło w moim życiu nie tak, że dałam zrobić z siebie taką zabawkę. Zawsze myślałam, iż będę miała w sobie jak najwięcej siły, by móc powiedzieć ludziom, żeby się odczepili, bo to, co robią – jest dla mnie niekorzystne i mnie niszczy.

Ale potem na mojej drodze stanął Kuba i mimo, że doskonale wiedziałam o swoim braku szacunku do samej siebie, to i tak brnęłam w coś, co nie miało większego sensu. Dla kilku chwil złudnego szczęścia i bycia chcianą, dosłownie obdzierałam się z resztek godności. Ale przecież mi się to podobało. Co z tego, iż było to tylko chwilowe zaspokojenie moich potrzeb. Bo w końcu lepiej dostać odrobinkę, niż wcale, prawda?

Tak więc, spotykaliśmy się. Może nie w każdy weekend, jak wiosną, ale chociaż raz w miesiącu. Zawsze kończyło się to tak samo. Żarcie, seks, kilka turniejów w grze, a potem nigdy niespełnione obietnice poważniejszego związku i plany na nowy rok, które i tak miały się nigdy nie wydarzyć. Myślałam sobie, że to się zmieni i naprawdę będziemy w stanie stworzyć z tych schadzek coś więcej, niż chęć zaspokojenia fizycznych potrzeb. Bo ja chciałam więcej i myślę, że każdy wokół mnie to wiedział. Czasem udawałam, iż wcale nie widzę, jak ludzie z sojuszu patrzą na mnie jak na idiotkę, jakby wiedzieli więcej, niż ja. Udawałam, że mnie to nie dotyczy. A dotyczyło, bo jak inaczej. Krzychu nabrał wody w usta i nie komentował tego, ale prawdopodobnie widział tam więcej. Może chciał mnie chronić, bo wiedział jak zareaguję, gdy dowiem się o tych plotkach. Może nie chciał, bym miała złamane serce. Ale tak czy siak, mogłam skończyć tylko i wyłącznie z roztrzaskaną duszą, na setki małych kawałków, bo takie romanse nie kończą się dobrze.

I mimo, iż doskonale to wiedziałam to nadal w tym tkwiłam.

Czułam się zbyt wyjątkowa, by móc nie wierzyć w to, że wcale taka nie jestem, a to wszystko było tylko iluzją, której nie chciałam rozumieć i nie chciałam kończyć. 

JUTRA NIE BĘDZIEWhere stories live. Discover now