9

3 0 0
                                    

Przytulił mnie. Serce prawie mi stanęło. Trzymał mnie mocno, czułam jego zapach i dłonie w pasie przez materiał płaszcza.

- Głodna? – zapytał, wciąż mnie przytulając.

Było już wczesne popołudnie.

- Owszem. – potwierdziłam cicho.

Popatrzył na mnie, odgarniając z mojego czoła zbłąkany pukiel ciemnych włosów.

- Zatem chodźmy. – uśmiechnął się.

Chwycił moją walizkę i ruszyliśmy ku wyjściu z dworca.

Bywałam w Warszawie. Miasto wydawało się nieco bardziej dynamiczne niż kilka lat temu. Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powoli powietrze, by się uspokoić. Kiedy zrobiła się ze mnie taka miękka pipa? Wywróciłam oczami. Może zawsze nią byłam, ale nie umiałam się do tego przyznać.

Nie mogłam w to uwierzyć. Patrzyłam na jego twarz, rozpromienioną, lśniącą w kwietniowym słońcu. Więc tak wyglądają piękni ludzie, którzy wiedzą, czego chcą od życia – żyją w stolicy, mają pieniądze i wiele innych, wspaniałych rzeczy oraz cech. Pomyślałam, że właśnie tego chcę. Tego pragnę. Życia na własnych zasadach.

Tylko najpierw musiałam dowiedzieć się, jak to osiągnąć i zabrać się za to.

Byłam naprawdę zaskoczona wyglądem jego mieszkania.

Owszem, spodziewałam się mniej więcej takiego samego przepychu, jak w gniazdku moich rodziców, ale tutaj... Było tak prosto. I zimno. Ostre wykończenia, ciemność, jedynym jasnym punktem w tych kątach, poza oknami, była kanapa z czerwonej skóry. Żadnych osobistych akcentów, wszystko neutralne. Nawet rośliny w ogromnych donicach wydawały się chłodne, jakby były kolejnym meblem. Raczej nie tak żyje facet, który jest świeżo po rozwodzie. Czy jego dom, dzielony z żoną, wyglądał tak samo? A może po prostu nie zdążył się jeszcze urządzić? Nie skomentowałam tego głośno, gdzieś z tyłu głowy prowadziłam dyskusję ze swoją intuicją, jednocześnie odpowiadając na pytania o dzisiejszą kolację.

Cholera, nawet jednego zdjęcia w ramce. Same futurystyczne obrazy na ścianach. Instrumentu też żadnego, chociaż zajmował się muzyką w wolnych chwilach. Moja intuicja zaczęła wierzgać i podpowiadać mi, że coś mocno tutaj nie gra, ale kazałam się jej zamknąć. Więc ucichła, kuląc się w sobie i znikając w kącie. Do diabła, on naprawdę niedawno się rozwiódł, może jeszcze tego nie przetrawił. Nie każdy jest w stanie uporać się z czymś takim w tydzień. Zresztą, nawet jeśli jego życie nie jest cudowne, to czyje jest? Nie muszę od razu się zakochiwać...

Moja intuicja załkała.

Na to było za późno.

Byłam w nim zakochana. I ponowne, tak realistyczne uświadomienie sobie tego sprawiło, że moje serce prawie stanęło na wieki.

Czas jakby się zatrzymał. Nie znałam czegoś takiego. Tak intensywnego, mocnego i zaskakującego. A on stał po drugiej stronie wyspy w kuchni, pokrytej marmurowym blatem i patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jakby dostrzegł moje wątpliwości. Zrobiło mi się słabo na krótki moment, ale szybko odgoniłam od siebie te negatywne rozmyślania i posłałam mu uśmiech.

- Naprawdę chciałbym, żebyś była świadoma, jak ważna dla mnie jesteś. – powiedział nagle.

- Wiem o tym. – odparłam.

Chciałam jeszcze w to uwierzyć, ale cóż...

Obszedł wyspę.

- Julka – zaczął. – Nie będę ukrywał, że nie do końca wiem, co z tobą zrobić. Pojawiłaś się tak nagle... Ale wiem jedno. Nie chcę cię skrzywdzić. Jesteś dobrą osobą, mądrą i stanowczą i zdecydowanie bardzo to doceniam. Wiem, że życie nie było dla ciebie łaskawe, ale... Mam nadzieję, że w końcu, po tylu miesiącach będziesz mogła odetchnąć, a ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ci to ułatwić. – stwierdził.

- Dziękuję. – szepnęłam.

Tym razem to ja go przytuliłam i ucałowałam jego policzek.

Zaśmiał się.

- O Boże, czyż nie zasłużyłem na więcej? – zapytał.

Uśmiechnęłam się.

Pocałowałam go. Być może grzeszyłam, ale dla jego ust mogłabym stracić wszystko. Nawet potencjalne pójście do nieba.

JUTRA NIE BĘDZIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz