Każdy człowiek ma swoje dziwactwa. Ja też miałam, co jak na mnie było nie lada osiągnięciem, gdyż i tak mówiono mi, iż byłam szurnięta.

Mimo wszystko w swoim życiu pokonałam wiele trudności, ba! Ja przeżyłam własną śmierć. Kilka razy.

Posmakowałam krwi w ustach, noża w swoim ciele i trucizny we krwi.

Wiele razy zaufałam ludziom, którym nie powinnam, a później byłam jedynie zawiedziona oraz obrzydzona samą sobą.

Czasem nie miałam już siły...

Ale nigdy się nie poddawałam. Zawsze dążyłam do celu, do odnalezienia rozwiązania. Do zwycięstwa.

Kim jestem?

Jestem Wednesday Addams.

***

Westchnęłam otwierając drzwi do pokoju, gdyż wiedziałam co mnie czeka. Właśnie wracałam do Nevermore po wakacjach i miałam pierwszy raz od dawna spotkać przyjaciół, w tym pewną nadmiernie wylewną blondynkę.

– Wednesday! – nie minęły dobre trzy sekundy, a dziewczyna się na mnie rzuciła.

Tego się spodziewałam.

Mimo, iż nienawidziłam jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, tej blondynce, wyglądającej jakby wyrzygał się na nią jednorożec, czasem na takie rzeczy pozwalałam.

Lecz miały limit czasowy.

– Enid trzymasz mnie już 10 sekund, to o 10 za dużo – mruknęłam, a ona jedynie odsunęła się i zaśmiała.

– Też tęskniłam, moja najlepsza przyjaciółko.

Nawet nie zauważyłam, kiedy zyskałam taki status.

– A jak tak kontrola lekarska? – spytała troskliwie, nawiązując do mojej... kontuzji sprzed kilku miesięcy.

– Dobrze, ale rany jeszcze do końca się nie zagoiły, mogą się łatwo zerwać, więc mam uważać – odparłam szczerze.

– W łóżku też? – zapytała, robiąc minę zboczeńca i przybijając piątkę z Rączką, z którym chwilę wcześniej wylewnie się witała – No co? Dobrze wiem, że twoja relacja z pewnym seksiakiem zrobiła level up. Przesunięcie tej granicy to kwestia czasu.

– Nigdy tego nie zrobię, tym bardziej nie z nim.

– Nie umiesz się bawić. Nasz malarzyk się tobą znudzi.

– Ja przynajmniej nie urządzam z nikim rodeo na oczach czternastoletniej gówniary – mruknęłam – Muszę się przejść.

– Okej, idę z tobą – wstała zadowolona, lecz ja od razu ostudziłam jej zapał.

– Bez ciebie – sprecyzowałam – Mam coś ważnego do załatwienia.

To akurat była prawda, gdyż chciałam poszukać nowych zagadek.

Wow, Wednesday. Dopiero godzinę jesteś w Nevermore, ostatnio prawie umarłaś...

... za pierwszym razem w sumie też...

...a już tęsknisz za problemami.

Cóż za idiotyczny paradoks.

Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos:

Now It's Definitely Over ~ WednesdayWhere stories live. Discover now