DZIĘKUJĘ...

127 5 100
                                    

Wow.

Po prostu jedno wielkie wow.

Skończyłam tego ff.

Nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od początku.

Istniała sobie pewna dziewczyna. Nie było w niej niczego wielce wyjątkowego. Urodą nie grzeszyła, ba, jedynym chłopakiem jaki ją pocałował był jakiś dzieciak w przedszkolu. I to tylko dlatego, że pomylił ją z kimś innym. Mimo wszystko miała duszę romantyczki.

Od zawsze kochała pisać, ale wszystkie swoje dzieła chowała w szufladzie, albo rzucała w pizdu, aby potem spalić je na stosie, jak hitlerowcy żydowskie truchła. Nigdy nie wierzyła w potencjał swoich prac.

Pewnego dnia tamta dziewczyna skończyła oglądać "Wednesday". Czuła ogromny niedosyt, a informacji o drugim sezonie jak nie było, tak nie było, więc odpaliła cudowną aplikację, jaką był Wattpad. W międzyczasie, wykorzystywała swoją wyobraźnię i możliwe, że jakąś pochodną od schizofrenii chorobę psychiczną, aby rozegrać w głowie potencjalny 2 sezon serialu.

Jej napalnie na seksowną Rączkę nie malało, więc zabrała się za poszukiwanie dobrego fanfiction.

Szukała, szukała i szukała, a jako że była wybredna, niczego nie znalazła. Załamana zdecydowała się na powiększenie zawartości swojej szuflady. Pamiętała wymyślony wcześniej możliwy scenariusz, więc zaczęła pisać.

Istniała dziewczyna, która pod wpływem impulsu, jakim była afirmacja z taniej psychogicznej książki, mającej sprawić, że magicznie uwierzyłaby w siebie, chwyciła smartfona i kliknęła magiczny przycisk Opublikuj przy 1 rozdziale swojej opowieści.

Następnego dnia obudziła się i miała ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy. Przeklinała swoją głupotę. Jakim prawem publikowała jakieś ścierwo na stronce, na której triumfują prawdziwe talenty?

Rzuciła się na telefon, jak wygłodniały lew na antylopę, włączyła Wattpada i...

Istniała dziewczyna, która zobaczyła trzy nowe powiadomienia. Była święcie przekonana, że spadł na nią hejt. No tak, swoimi wypocinami jedynie kaleczyła piękno polskiego Wattpada.

Kiedy zobaczyła treść otrzymanych komentarzy tak się zapowietrzyła, jakby ktoś wsadził jej dmuchawę do liści w odbyt.

Zapowiada się ciekawie.

Czekam na next.

Czym niby były dwa nędzne komentarze, przy milionach, jakie otrzymywali słynni autorzy?

Istniała dziewczyna, dla której były one lepszym budulcem pewności siebie i samooceny niż wszystkie tanie poradniki z Biedronki razem wzięte. Były motywacją do działania. Kopem w dupę.

Podbudowana odpisała na miłe słowa i od razu zabrała się za drugi rozdział.

Istniała dziewczyna, której nowa pewność siebie zniknęła szybciej, niż Hiroszima z powierzchni ziemi w 1945.

Znowu chciała rzucić wszystko w pizdu i zaszyć się w bezpiecznej strefie komfortu, więc ponownie odpaliła Wattpada, z zamiarem usunięcia książki.

Kolejne nowe powiadomienia.

Zaczęła czytać coraz to nowe miłe komentarze i znów działały jak porządny trzep w łeb.

Jeden z komentarzy rzucił jej się w oczy bardziej niż pozostałe. Jego treść brzmiała jakże wdzięcznie:

Ja, kiedy baba od matmy:

Istniała dziewczyna, która po odpisaniu na jeden z komentarzy, otrzymała odpowiedź i propozycję bliższego poznania się. Mimo wahania przeszła z niejaką xavierslove na Wattpadowy chat prywatny, a później na Messengera.

Okazało się, że miały wiele wspólnego. Ich relacja zaczęła się od niewinnych teorii, a ostatecznie doszła do punktu, w którym pandorarora33 (zmieniła nick) została chrzestną jej książkowego dziecka.

Istniała dziewczyna, która miała ochotę skoczyć z klifu na ostre kamienie po ciężkim dniu w wię- znaczy szkole, ale ostatecznie z tego rezygnowała, bo po 1;

Dzięki czytelnikom czuła się chciana.

Po 2:

W okolicy nie było klifu.

Istniała dziewczyna, która zaczęła być motywowana do ruszenia dupy i nie zdychania przez maniaczkę rodeo z Xavierem - Marcelinaaagg

Istniała dziewczyna, która pokochała swoich czytelników całym sercem.

Dziewczyna ta dzięki działalności na Wattpadzie czuła się potrzebna. Jej samoocena i pewność siebie wzrosły - już nawet nie zwracała uwagi na to, że jedyny sposób na interakcję z płcią przeciwną, to bycie odtrąconym kijem, po pomyleniu z krową.

Tą dziewczyną jestem ja.

Prawda jest taka, że to nie ja stworzyłam tę książkę.

To wy, kochani, pisaliście kolejne rozdziały. Każdy komentarz, każda wiadomość na priv, każda informacja na tablicy... Wszystko to mnie ukształtowało. Wszystko to stworzyło Wattpadową wersję mnie, moje ulubione alter ego - Ździsława, autorkę tej książki.

Budując mnie, budowaliście tę historię, w którą przelałam całą swoją duszę.

Rozpisałam się tak, bo jako że to już koniec, naprawdę koniec, chcę wam podziękować.

Za to, że byliście.

Za to, że rozśmieszaliście mnie.

Za to, że poprawialiście mi humor.

Za każdy komentarz.

Za moją pewność siebie.

Za wszystko.

I za nic.

Dzisiaj zakończyłam tę książkę. Dzisiaj skończyłam pewien etap w swoim życiu.

Wiem, że z większością z was żegnam się na zawsze. Wiem też, że niektórzy zostaną.

Nie ważne jak długo byliście w jakimś sensie w moim życiu, dziękuję.

I z bolącym sercem muszę to powiedzieć po raz ostatni w tym fanfiction:

POZDRAWIAM,
ŹDZISŁAW

Now It's Definitely Over ~ WednesdayWhere stories live. Discover now