9

226 13 409
                                    

Nie wiedziałam jak do końca zareagować na prośbę chłopaka. Zresztą, cieszyłam się, gdyż mimo uczuć do mnie nie był nachalny i utrzymywaliśmy koleżeńskie relację, a teraz nagle miał zapraszać mnie na szkolny bal?

– A skąd przyszedł ci do głowy taki pomysł? – spytałam.

– Wiesz... – podrapał się po karku – Mogłoby być to coś w stylu... randki?

Zachłystnęłam się powietrzem, słysząc ostatni wyraz.

Randki?

Kurwa randki?

Po tym, co się stało nie byłam gotowa na randki z nim!

A co jeśli...

A co jeśli znów się rozczaruję?

– Tyler – zaczęłam poważnie – Może i ci wybaczyłam, może i się kolegujemy, może i prawie oddałeś za mnie życie, ale muszę ci coś uświadomić. Już nic do ciebie nie czuję. Nasza relacja, a raczej jej tamta forma, to jedynie wspomnienie. Cień tego, co było. Przeszłość ukryta w gwiazdach. Nic więcej.

Okej, trochę okłamywałam samą siebie.

Nadal ciągnęło mnie do tamtego chłopaka, jednak nie chciałam tego dalej drążyć.

Galpin był ucieleśnieniem moich słabości, a ja wolałam od nich uciekać, niż pozwolić im mnie opanować.

Dlatego wybrałam Xaviera.

Thrope również nie był mi całkowicie obojętny.

Na swój sposób go lubiłam.

Do tego mnie nie rozpraszał, nie był zwierciadłem ukazującym wady.

Był lustrem samych zalet.

To w nim chciałam się zakochać.

– Wiedziałem, że tak odpowiesz. Szanuję to – uśmiechnął się pięknie, choć w jego oczach widziałam cień smutku – Ale nie szkodziło spytać. Raz się żyje, prawda?

Tak.

Tym bardziej ja, która już wiele razy otarłam się o śmierć, powinnam o tym widzieć.

***

Zaczęło lać. Brodziłam po kolana w błocie, wracając do Nevermore. Zapewne w momencie, w którym znalazłam się na kwadracie, przypominałam szczura.

Rewelacja.

Ale wtedy nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Zapomniałam o zagadce, matce Tylera, Summer i wszystkim innym.

Mimowolnie pozwoliłam wtargnąć do mojej głowy dziwnym myślom.

Jesteś słaba, Wednesday.

To żałosne.

Tego dnia zaczęłam zastanawiać się nad swoimi uczuciami. Niestety, nieważne jak bardzo się ich wypierałam, była to cecha ludzka. A ja, jako człowiek, również je posiadałam.

Wiedziałam, że na obojgu mi zależało. I chociaż kruki ponoć mają pozostać samotne, ja zdecydowałam się na inną ścieżkę.

Lecz nie miałam pojęcia z kim powinnam nią podążać.

Niebieskie, czy zielone oczy?

Now It's Definitely Over ~ WednesdayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz