prologue.

2.1K 72 1
                                    

Od autorki: Hejka ludki!! Bardzo było by miło gdybyście zostawiali gwiazdki pod rozdziałami.. Dla was to jedno kliknięcie a dla mnie i książki bardzo duże wsparcie. Z góry dziękuję i oczywiście do niczego nie zmuszam! :3

— Harper! — krzyk narzeczonego obił mi się za plecami, gdy nerwowo przebierałam nogami w biegu. Mało co nie upadłam. Nawet nie sądziłam, że potrafię biegać aż tak szybko, jak widać adrenalina zmieszana ze strachem robiła swoje.

Prawdę mówiąc nie wiedziałam co robię, nie wiedziałam gdzie biegnę i tak właściwie z jakiego powodu. Nie byłam pewna co się stało, prócz tego, że uciekłam z domu Vincenta, ale musiałam ochłonąć i to porządnie. Czułam jak w każdej chwili emocje nad którymi nie potrafiłam zapanować mogły wylać się z moich ust na przypadkową osobę.

Na ostatnim tchu schowałam się za rogiem uliczki by złapać oddech. Miałam zamiar uciekać, aż nie poczuje się bezpiecznie.

Na mój prawy profil padały światła czerwonego klubowego neonu. Napis open zwrócił moją uwagę, a chwilę po tym i krok. Niepewnie otworzyłam wejściowe drzwi zaglądając do środka. Nie było tłoczno, ale nie było też pusto, ludzi było na tyle, by można było wtopić się w tłum. Po raz kolejny raz tego dnia zbyt wiele nie myśląc od razu poszłam szukać baru. 

Nie pamiętałam co zaszło, ale chciałam zapomnieć o tym podwójnie zamawiając kieliszek tequili za kieliszkiem. Alkohol z czasem uderzał mi do głowy, a jednak myśli wciąż biegały tam i z powrotem.

Wstałam z barowego krzesła i mało co z niego nie spadając ustałam na proste nogi, by złapać odrobinę równowagi. Powolnym krokiem obrałam kierunek mniej oświetlonego kąta klubu w którym podejrzewałam, że znajdowały się łazienki. Przechodząc obok schodów moją uwagę przykuła siedząca na nich czarnowłosa, która zachłannie zerowała butelkę najtańszego z barowych półek wina.

— Wolniej bo nie wrócisz na własnych nogach. — przystałam nad nią nie mogąc się opanować, żeby chwilę z nią nie porozmawiać. Wyglądała powalająco i to nie w złym sensie. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok i z otępieniem zaczęła wyłapywać mnie od góry do dołu. — Gapisz się. — uśmiechnęłam się wyrywając ją przy tym z transu. — Mogę się dosiąść? — pokiwała głową na znak zgody. Małomówna.

Chwilowo siedziałyśmy obok siebie w niezbyt komfortowej ciszy. Co prawda  zakłócała ją muzyka, ale nie zakłócała napiętej między nami atmosfery, która rosła z każdą sekundę nieprzerwanej ciszy.

— Courtney. — wyrwałam z siebie dokładnie starając się o to, żeby siedząca naprzeciw dziewczyna nie wyczuła mojego drżącego od wcześniejszego płaczu głosu. Dodatkowo podałam jej rękę, co z biegiem chwili zdało się głupim jak na mnie pomysłem.

— Crystal.  — odwzajemniła gest i zaczęła wpatrywać się w pustą butelkę którą wciąż trzymała w ręce.

— Miło cię poznać. — starałam się podtrzymać rozmowę. Gdy w końcu odwróciła wzrok ze szkła w moją stronę, nasze tęczówki się spotkały. Przez migające światło nie mogłam dostrzec jakiego są koloru, ale mogłam przysiąc, że były tymi, które uspokoiły by każdego. Nawet mnie. — Znowu się gapisz..

— Wcale się nie gapię. — zrobiła obrażoną minę na co mimowolnie parsknęłam śmiechem. Odwróciłam głowę w tłum widząc, że dziewczynę peszy mój wzrok. Na parkiecie dostrzegłam rudowłosą dziewczynę wpatrującą się we mnie i Crystal na przemian, po czym klasnęła jakby w geście gratulacji.

— Kto to? — spytałam, mimo że wydało się to wścibskie. Ciekawość zawsze mną kierowała mimo, że był to pierwszy stopień do piekła. Bujda.. jeśli chcesz wiedzieć to pytasz i tyle w temacie.

— Moja przyjaciółka. — odpowiedziała uśmiechając się. — Mogę postawić ci drinka? — dodała i cierpliwie czekała na moją odpowiedź, jednak ja tylko wpatrywałam się w jej osobę ze zmieszaniem.

— Tak właściwie to już się będę zbierać. Późno się robi. — rzuciłam podnosząc się że schodów. Nim Crystal zdążyła wstać, oddaliłam się machając przy tym ręką.

Może i chciałabym zostać, ale wiedziałam, że za drzwiami tego klubu czyhała się szara rzeczywistość, w której nawet jeden niewinny drink zakłóciłby wszystko jeszcze bardziej, a ja nie mogłam na to pozwolić.

Idąc nie miałam pojęcia, gdzie. Byłam pewna, że nie wrócę do domu Vincenta, mojego narzeczonego. Upojenie i drżenie ciała na samą myśl, że mogłabym znów przekroczyć próg mieszkania w którym się znajdował skutecznie odbijały mnie od tego pomysłu.

Spod klubu szybkim krokiem skierowałam się w stronę najbliższego motelu z nadzieją, że będą w nim wolne pokoje. Jak na razie miałam zamiar przenocować tam, a dopiero rano, gdy alkohol i emocje zejdą z krwi postanowiłam pomyśleć co dalej.

Byłam zdezorientowana i powinnam wrócić do domu zważając na fakt, że jutrzejszego dnia miałam rano do pracy, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam sobie przypomnieć co zaszło kilka godzin temu i dlaczego nic nie pamiętałam.

Kolejne rozdziały będą pojawiać się co dwa dni!!

Night Under Star(s)Where stories live. Discover now