Rozdział 16.

778 38 2
                                    

Kolejnego ranka, a raczej popołudnia podniosłam się z łóżka dopiero o 12. Do świąt zostały dwa dni, co wiązało się z przygotowaniami. Zawsze pomagałam matce w przyrządzaniu jedzenia i sprzątaniu mieszkania. Co prawda od jakiegoś czasu nie musiałyśmy tego robić, bo od dwóch lat spędzaliśmy je tylko w dwójkę, ale nasze tradycję nie zmieniły się nawet po rozwodzie rodziców.

— Perełko pokroisz warzywa na sałatkę? — usłyszałam wchodząc do kuchni. Z uśmiechem (który wcale nie był z typów tych udawanych) kiwnęłam głową i wzięłam się do roboty. 

Lubiłam przyrządzać różne potrawy. Mama uczyła mnie od dziecka jak gotować, a ja z chęcią przyjmowałam te informacje dlatego też uważałam, że naprawdę potrafię upichcić coś dobrego. Krojąc marchewkę, przez moją nieuwagę nóż zamiast przekroić warzywo, obił się o mojego palca od razu powodując spore krwawienie. 

Zaklnęłam w myślach i podeszłam do kranu aby uśmierzyć ból skaleczenia.

— Dam ci plaster. — przegrzebała jedną z szuflad i podała mi opatrunek. — Nie chciałam już komentować wcześniej, ale coś się dzieje. — wyznała z zmartwieniem malującym się na twarzy. Boże naprawdę było to tak widać?

— Mam sprawdzian na sprawdzianie i jestem zwyczajnie przemęczona. — skłamałam twierdząc, że to łatwiejsze i zdecydowanie bezpieczniejsze niż prawda. 

Dodatkowo ciągle myślałam o wiadomości, która przyszła wczoraj na mój telefon z zastrzeżonego numeru. Podejrzewałam, że ktoś się pomylił. Wiadomość "zegar tyka"  nie powinna być raczej skierowana do mnie, ale mimo to miałam złe przeczucie. Zawsze je miałam i zawsze się sprawdzało, więc owszem panikowałam.

— Coś więcej jest na rzeczy, ale nie będę naciskać. Wiesz, że i tak się dowiem. — przypomniała wycierając mokre szklanki ręcznikiem papierowym.

— To nie znaczy, że musisz teraz. —  odwróciłam się do niej z uśmiechem. — Z szkołą to akurat prawda, serio mam pełno egzaminów. Dają nam popalić nawet w pierwszej klasie. — przyznałam z powrotem wracając do krojenia.

— Jestem pewna, że dasz sobie radę. — uśmiechnęłam się na jej słowa. — A tak w ogóle to co tam u twojej wychowawczyni? Mam nadzieję, że nie ma ci za złe po tamtej sytuacji. Cud kobieta, musi być kochana przez uczniów. — słysząc wspomnienie o Liberty uśmiech jak szybko zawitał na mojej twarzy, tak szybko z niej znikł.

— Nie, nie ma. Co do kochania to mogłabym się kłócić. Nie ma tego statusu, jest kosą w większości przypadków. — powiedziałam szczerze przypominając sobie o sytuacjach, w których się martwiła. Tylko o mnie.

— Nie spodziewałam się. Ale ciebie chyba lubi co? — pokiwałam głową w odpowiedzi.

— Można powiedzieć. — zaśmiałam się zakrywając zmieszanie, które odczuwałam. — Koniec o szkole, w końcu jest przerwa świąteczna. Opowiadaj jak tam w pracy. 

I tak właśnie zaczęła się nasza pogawędka o wszystkim. Odkąd moja mama zaczęła chodzić więcej do pracy by utrzymać naszą dwójkę miałyśmy o wiele mniej takich konwersacji, więc trzeba było wszystko nadrobić. 

Po kilku godzinach wszystko co było zaplanowane na dziś było zrobione, więc mogłam odpocząć. Dochodziła godzina szesnasta. Na dworze zaczęło się ściemniać, a ja uznałam, że to najlepsza pora na kupno świątecznych prezentów. Odstawiłam to na ostatnią chwilę nie mając na to czasu, ale teraz odczuwałam większy klimat. Świąteczne dekorację można było zobaczyć wszędzie, a przy okazji za oknem prószył śnieg, więc wcale nie miałam sobie tego za złe. Uwielbiałam zimę i wszystko co było z nią związane. Kochałam piec świąteczne pierniczki w zimowy wieczór popijając przy tym herbatę z goździkami. 

Night Under Star(s)Where stories live. Discover now