Rozdział 33.

604 35 3
                                    

Przeklęty budzik.

Na zegarku wybijała wpół do piątej. Nie pamiętałam kiedy ostatnio wstałam tak wcześnie.. Aczkolwiek dziś był dzień, na który część szkoły czekała jak ma szpilkach. Dzień wycieczki.

Sama byłam podekscytowana wyjazdem. Pierwszy raz miałam wyjechać za granicę, a było to moje małe marzenie. Dodatkowo Hiszpania była pierwsza na mojej liście do odwiedzenia.

Byłam już spakowana, więc jedyne co mi pozostało, to się ubrać i wyjść. Zbiórka była na 5:30, więc nawet się nie malowałam wiedząc, że na jakieś sto procent zasnę jeszcze w drodze, która do krótkiej nie należała. Wypiłam jedynie kawę, żeby nie zasnąć w samochodzie i rozmawiając z mamą wyszłam z domu.

Po chwili byłam już przed szkołą i wypatrywałam Astrid. Gdy odszukałam jej nowo pofarbowane, fioletowe włosy w tłumie od razu skierowałam się w jej kierunku. Przystanąłam jednak kawałek dalej widząc, że rozmawia z Dayanarą. Zestresowałam się, bo z tej odległości nie mogłam usłyszeć o czym rozmawiały, a nie chciałam, żeby Astrid dowiedziała się o naszych rzekomych więzach krwi.

Dopiero gdy mnie zobaczyła, przeprosiła dziewczynę i podeszła do mnie.

— Daya jest świetna! Podobno w hotelu mają być trójki, może być z nami? — rzuciła z ekscytacją, a ja zmieszana kiwnęłam głową. Musiałam schować złość i grać wedle postanowień o jak najdłuższym zatrzymaniu sekretu.

Ale ona coś kombinowała. Nie miałam pojęcia co, ale to miało się dopiero okazać, co łączyło się z tym, że z pewnością przez połowę wycieczki będę mieć zafundowany stres. Lepiej być nie mogło, co?

— Ustawcie się w kolejkę. — powiedziała pani Lindsay i każdy idąc za śladem jej słów zrobił to o co poprosiła. Liberty z którą nie zamieniłam dziś ani słowa i pani Lindsay zaczęli nas przeliczać gdy wchodziliśmy do autokaru, a pedagog stała z boku i tylko się przyglądała.

Zajęłam miejsce niedlaeko początku obok okna chcąc się jeszcze przespać. Nie wiem co mi odbiło, ale szukając w torbie słuchawek zdałam sobie sprawę, że ich nie wzięłam. Tak, najważniejszej rzeczy.

Z tą myślą wbiłam wzrok za okno, podczas gdy większość w autobusie już zasnęła. W sumie patrzenie za okno przez pięć godzin drogi nie było takie źle jak się wydawało. Gdy byłam dzieckiem zawsze próbowałam policzyć wszystkie drzewa jakie tylko zobaczę i pewnego dnia wjechaliśmy do lasu, a ja popłakałam się gubiąc liczbę mierząca ponad tysiąca różnorodnych roślin gdzieś w koronach drzew.

Gdy teraz chciałam zrobić to samo, mój wibrujący telefon przerwał mi zanim w ogóle dotarłam do wielkiej dziesiątki.

Od: Harper Liberty
Śpisz?

Uśmiechnęłam się.

Do: Harper Liberty
Zapomniałam słuchawek więc nie

Od: Harper Liberty
Chodź do mnie, mam wolne miejsce a ty chorobę lokomocyjną ;)

Do: Harper Liberty
Przebiegła..

I w taki oto sposób pięć godzin minęło mi jak dwadzieścia minut na rozmowie z kobietą. Może lepiej że nie wzięłam tych słuchawek..

— Gdzieś ty była jak cię nie było? — podbiegła do mnie gdy wysiadłam z autokaru, a za jej plecami szła Dayanara. Z trudem powstrzymałam wywrócenie oczami.

— Źle się poczułam i Pani Harper kazała mi iść na początek.

— Tak, tak na pewno panno nie umiesz kłamać, ale dobra. — parsknęła śmiechem. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, przerwał mi donośny głos blondynki.

Night Under Star(s)Where stories live. Discover now