Rozdział 47.

547 28 0
                                    

Siedziałam na samochodowym siedzeniu jak na szpilkach i w zamyśleniu wpatrywałam się na drogę przede mną. Odkąd wsiadłam do auta Harper nie wymieniła ze mną słowa. W mojej głowie krążyły tylko dwie opcję. Cisza przed burzą i po burzy zawsze wychodzi słońce. 

Nie chciałam zaczynać tematu, bo po własnym doświadczeniu domyślałam się, że kobieta chcę ułożyć sobie w głowię. Miała do powiedzenia coś, czego nie powiedziała nawet swojemu narzeczonemu. Nie wiem, czy powinnam się cieszyć, czy bać. To mogło być wszystko, ale jednocześnie próbowałam zachować najwięcej spokoju jak tylko mogłam. Nadmiar emocji był niepotrzebny. 

Kobieta kilkukrotnie uchylała usta co widziałam kątem oka, jednak ostatecznie żadne słowo z nich nie padło. Czekałam. Nie miałam innego wyjścia nie chcąc wywierać na niej presji. Nie ukrywałam też, że różne scenariusze i pytania wpadały do mojej głowy. Co jakiś czas spoglądałam na telefon z włączoną lokalizacją, żeby zobaczyć ile drogi nam zostało. Kojarzyłam okolicę którą jechała, ale nie potrafiłam połączyć żadnych kropek. Odsunęłam od siebie podejrzenia nie mając zamiaru zaprzątać sobie głowy mało ważnymi w tej chwili kwestami.

— Jedziemy do mojej siostry. Jest na wakacjach i udostępniła mi dom bo.. i tak chciałam wyjechać i odpocząć od Toronto. Z tobą. — odparła nerwowo gdy po raz kolejny spojrzałam na wyświetlacz. — Zrozumiem jeśli.. nie zrozumiesz. — zacisnęła uścisk na kierownicy.

— Zrozumiem. — zapewniłam spoglądając w jej stronę. To, że nie była pewna moich słów było widać z daleka. Natomiast ja byłam ich bardziej niż pewna. 

Była pierwszą kobietą, która pokazała mi czym jest miłość. Kochałam ją i mogłam to teraz otwarcie przyznać samej sobie. Czułam się przy niej jak ja, nie kto inny. Martwiłam się i troszczyłam, co nie było jedną z moich otwartych na innych stron. Była moją gwiazdą. Myślałam o niej otwierając oczy i kładąc się spać. Patrząc na księżyc, słuchając muzyki, w czasie lekcji i po nich. Zawsze, wszędzie i nie obchodziło mnie, czy było to żałosne i nieodpowiednie. Nie obchodziła mnie żadna różnica wieku i ta sama płeć. Nie obchodziło mnie nic co mogło burzyć schody, które razem budowałyśmy. 

I nagle sobie przypomniałam. 

Muszę zacząć myśleć o mojej przyszłości, podczas gdy przeszłość wkrada się we wszystko co znam.

O tym chciała mi powiedzieć. Próbowałam przypomnieć sobie słowa Vincenta. Kolejna dziwka. Egoistka. Skończysz jak ona. Źle na tym wyjdziesz. Mogłam się tylko domyślać, jednakże gwoli chęci i tak nie potrafiłam wymyśleć nic racjonalnego. 

Już nie musiałam, bo kobieta zaparkowała pod posesją. Ogromną posesją. Ten dom wyglądał jak pieprzona willa i uwierzcie, ale nie powstrzymałam się przed uchyleniem ust w szoku.

— Mamy to dla siebie. — palcem przymknęła moje usta w lekkim uśmiechu. — Jest basen, jeziorko i spiżarnia pełna łakoci. Jeśli.. Wszystko po kolei. — podała mi rękę.

Po wejściu do mieszkania byłam pewna, że jeśli zrobię chociaż krok to będę ciągnąć za sobą szczękę. Wystrój był zupełnie inny niż w domu Liberty, ale nie był od niego brzydszy. Stonowane kolory i pełno roślin wszędzie. Może to nie jest coś czym powinnam zajmować myśli, ale ciekawiło mnie bardzo dużo rzeczy związane z tym miejscem..

— Twoja siostra śpi na pieniądzach. — skomentowałam wchodząc w głąb korytarza. Spojrzałam na kobietę uśmiechającą się pod nosem przez co sama się uśmiechnęłam. Lepiej było widzieć ją uśmiechniętą.

— Bardziej rodzice, ale to inny temat. — ustawiła walizkę pod ścianą i wskazała ręką na salon. — Wybacz mi, ale na trzeźwo nie dam rady.. — podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej butelkę nieznanego mi wina. — Weźmiesz kieliszki? Są w górnej szafce nad zmywarką. — od razu przeszłam do pomieszczenia.

Night Under Star(s)Where stories live. Discover now