Rozdział 4.

848 42 2
                                    

Weekend mijał mi cholernie nudno. Liwia wyjechała do babci, a ja siedziałam pomiędzy czterema ścianami i jedyne słowa jakie wymieniałam to te do siebie i od czasu do czasu do mamy. 

W mojej głowie ciągle widniała blondynka, nieważne co robiłam, ona zawsze była wraz ze mną w moich myślach. Nie żebym nie próbowała się jej pozbyć, ale po prostu się nie dało. 

Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam nawet o niej myśleć, a co dopiero cokolwiek czuć. Wiedziałam to od początku, ale nawet nie wiem kiedy straciłam nad tym kontrole.

To jak zupełnie nieznana osoba potrafi zawładnąć naszym ciałem i umysłem było cholernie straszne. W jednej chwili czas wymykał się spod kontroli przelatując jak woda przez sitko. 

Wszystko było w jak najlepszym porządku, pomijając fakt, że myśl by zacząć się dystansować od nauczycielki rosła z każdą chwilą. Nie było jeszcze za późno, żebym wypaliła z siebie te uczucia. Problem był tam, gdzie to uczucie rosło podobnie do myśli, co korygowało się na niezłą wojnę. Dylematów było coraz więcej, a rozwiązań o wiele mniej. 

Moje myśli przerwał dźwięk powiadomienia.

Nowa wiadomość 
od: Astrieed
Co powiesz na jakis spacer albo kawe?

Do: Astrieed
No jasne, na którą?

Od: Astrieed
spotkajmy sie przy wejsciu do parku za godzine

Do: Astrieed
Pasuje wybawicielko

Od: Astrieed
zapytram o to na zywo XD

Nie ukrywałam zadowolenia z tego spotkania. Przynajmniej mogłam zająć myśli, a to akurat było mi wyjątkowo potrzebne.

Podporządkowałam swój wygląd żeby wyglądać jak człowiek i po trzydziestu minutach byłam gotowa. Jak zwykle założyłam słuchawki na uszy i mogłam wychodzić. Tym razem przysięgłam sobie, że będę uważać na przejściach dla pieszych, żeby nie skończyło się tragedią.

— Witam Parker! — uśmiechnęłam się widząc dziewczynę machającą w moją stronę. Momentalnie podniosłam się z ławki na której usiadłam czekając na Tomson. — Tragiczna randka czy nudy?

— Myślałam, że wykituje w tym, serio. Możemy iść się przejść nad jeziorko, ma klimat. 

— Dobra, zajdziemy po drodze do sklepu. Kawa była metaforą — ruchem głowy potwierdziłam, że rozumiem o czym mówi i ruszyłam za dziewczyną podbijając jej kroku.

Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach, a tematy w ogóle się nie kończyły. Zauważyłam, że Astrid była bardzo wygadaną i imprezową osobą, a sądząc po jej opowieściach, jej jedyną miłością było jedzenie. Nawet nie zauważyłam kiedy byłyśmy już na miejscu.

Przy niewielkim zbiorniku wodnym leżała sucha kłoda na której usiadłyśmy, żeby nie brudzić sobie spodni od trawy.

— Co chciała od ciebie wczoraj Liberty? — spytała otwierając piwo zapalniczką. Zdziwiłam się na to pytanie.

— Pytała o coś mało ważnego, nie pamiętam już. — skłamałam wiedząc, że gdybym powiedziała prawdę Astrid prawdopodbnie domyśliła by sobie jakieś wątki.

Gdy pierwszego dnia dostaliśmy karty pracy zrobiłam zadania za nią, bo nie chciała dostać złej oceny, więc z pewnością zdziwiła by się na wieść o korepetycjach. Sama się dziwiłam. 

Po mojej odpowiedzi temat poszedł w zapomnienie. W naszej konwersacji więcej ani razu nie zostało wymienione nazwisko Liberty co mnie ucieszyło, bo chciałam bym chociaż teraz nie miała jej w głowie.

Night Under Star(s)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz