Rozdział 43.

553 32 1
                                    

Nie spałam dobrą połowę nocy na zmianę rozmyślając i pisząc z Harper. Obudziłam się dopiero po jedenastej i chociaż wolałabym zostać cały dzień w łóżku, to musiałam wstać.

Obiecałam sobie, że od razu następnego dnia po rozmowie z mamą - czyli dziś - zacznę szukać pracy wedle planu. Chciałam zrobić to za jednym zamachem, a nie spodziewając się takiego obrotu spraw (nawet mając plan awaryjny) rozplanowałam nawet o której zjem śniadanie. Lubiłam "obsesyjnie" planować, bo była to rzecz która pomagała mi w organizowaniu czasu, który ostatnio leciał tak szybko, że nie pamiętałam co się działo.

Przecierając zaspane oczy weszłam do kuchni z potrzebą wypicia kawy. Wykonałam rytuał wyciągnięcia kubka i nastawienia ekspresu, a kolejno zajrzałam do lodówki, choć apetyt gubił mi się wraz z zmęczeniem. Wypiłam ciepły napój na raz, ponieważ osobiście się nią nie delektowałam i odstawiłam kubek do zlewu. Patrzyłam na niego z niechęcią wiedząc, że przydało by się go umyć co w końcu bezsilnie zrobiłam. Gdy wycierałam mokre dłonie do kuchni weszła Dayanra wyglądająca równie zbicie jak ja.

— Jak się czujesz? — spytałam spoglądając okiem w jej stronę. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam paczkę płatków śniadaniowych.

— Nie musisz być miła. — skrzywiła się.

— Jak się czujesz? — ponowiłam odwracając się w jej stronę. Co prawda miała rację, ale czy byłam aż tak bezduszna, żeby być dla niej.. nią względem mnie? Oczywiście, że nie.

— Głowa mnie trochę boli, ale to norma. — skinęłam głową w zrozumieniu. — A ty? — otworzyłam usta gwoli odpowiedzi, ale szybko je zamknęłam. 

— Znośnie. — zawahałam się przed wypowiedzeniem tego słowa, ale było znośnie. Nie czułam zbyt wiele czy zbyt dużo, więc żyłam. 

— A jak pomiędzy tobą a.. panią Harper? — szepnęła, a ja zdziwiona tym pytaniem zmarszczyłam brwi. 

— Układa się. — przyznałam kiwając głową. Rozmawianie z nią było cholernie niekomfortowe i chyba było to widać. Jednak mimo to widziałam, że starała się odkupić swoje winy, co było.. cóż, miłe z jej strony. — Powiedziałaś komuś? 

— Nie, bynajmniej nikt nie wie ode mnie, ale twoja mama pytała mnie czy w szkole też masz z nią dobry kontakt, bo prawie ciągle jest przy tobie. Musisz uważać, albo jej powiedzieć bo się domyśla.

— Mam zamiar jej powiedzieć, ale nie teraz. Mam za dużo na głowie i nie chcę mieć jeszcze więcej, a jak wystarczająco poznałaś mamę, to wiesz że samo powiedzenie jej nie wystarczy. Będzie chciała bardziej poznać Harper i wyprowadzi jej godzinny wywiad. — zaśmiałam się przypominając sobie, że gdy miałam trzynaście lat kobieta przez dobre pół dnia chodziła za mną i mówiła jak bardzo nie może doczekać się rozmowy z moją przyszłą drugą połówką. To było śmieszne.. 

— Potrafi być czasami dramatyczna, to prawda. — skinęła głową w uśmiechu. — Nie wiem czy powinnam pytać, ale idziesz gdzieś? Wcześnie wstałaś. 

— Idę do centrum. Nie wiem o której wrócę, więc powiedz mamię, że wrócę na noc, bo pewnie wróci przede mną i będzie się martwić. — odpowiedziałam szybko spoglądając na godzinę w telefonie. Dochodziło południe, więc musiałam się sprężać.

— Jasne. — posłałam jej uśmiech, po którym zniknęłam w swoim pokoju.

Wchodząc do niego znów miałam ochotę rzucić się na łóżko, zakopać się pod pościelą i zasnąć z muzyką w uszach, jednak w zamian tego (wiedząc, że zjedzą mnie wyrzuty sumienia) postanowiłam przyszykować się do wyjścia. 

Przebrałam całą szafę w poszukiwaniu najlepszych możliwych ubrań, bo w końcu trzeba było zrobić dobre pierwsze wrażenie. Związałam włosy i cóż.. byłam gotowa. Ostatni raz spojrzałam na telefon upewniając się, że nikt do mnie nie pisał, podłączyłam słuchawki i wyszłam z domu.

kilka godzin później

Czy zdziwicie się gdy powiem, że nic nie znalazłam? Chyba nie..

Chodziłam i chodziłam, ale na marne. Żadnego ogłoszenia, żadnego słowa, jednoznacznie mówiąc - wielkie nic, ale najważniejszy był fakt, że próbowałam.

Dochodziła siedemnasta, a ja zawróciłam się do domu. Słońce paliło moje ciało od dobrych kilku godzin, jednak tym razem byłam sprytniejsza od niego i zamiast iść środkiem miasta poszłam okrężną drogą, gdzie wysokie budynki zasłaniały promienie słoneczne, a szansa na ugotowanie się w nich znacznie malała. 

Mimo wszystko szłam zadowolona, ale i zmęczona po całodziennych chodzeniu. Moja playlista zdążyła się skończyć i zacząć ponownie wiele razy, a ja marzyłam tylko o wskoczeniu pod prysznic i położeniu się spać. Miałam zamiar szukać dalej, ale nie dziś i nie w taki sposób. Mogłam od razu usiąść do komputera i szukać online.. mniejsza, liczyły się chęci.

Na zakręcie w moje oczy rzucił mi się czerwony przebłysk światła. Nawet w świetle dnia można było wyhaczyć go wzrokiem, a kiedy zdałam sobie sprawę w jakiej jestem okolicy jednocześnie miałam ochotę się zaśmiać i popłakać na przemian.

Zmieniłam trochę swoje plany na dzisiejszy wieczór, a mianowicie.. postanowiłam się trochę napić. Normalnie to ominęłabym to miejsce szerokim łukiem, ale należały mi się dwa czy trzy drinki z miejsca, gdzie dużo się zaczęło i o czasie, w którym działo się za dużo. 

Dzisiejszego dnia było więcej ludzi niż zwykle. Jakiś czas temu bywałam w tym pubie dużo i długo, jednak wszystko z przypływem aspektów się zmienia i nawet powoli o nim zapomniałam. Kiedy Harper zaczepiła mnie tamtego wieczoru byłam w totalnej rozsypce, a ona zmieniła mój humor w przeciągu zaledwie dziesięciu minut. Byłam oczarowana.. ale tylko na chwilę. Wychodząc bez śladu zabrała ze sobą moją radość i wspominając to akurat chciało mi się śmiać. Crystal z przeszłości, jeszcze dużo przed tobą..

Podeszłam do baru w skowronkach i widząc mojego ulubionego barmana, który równie dobrze znał mnie uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.

— Crystal!! Jak ja cię dawno nie widziałem, gdzieś ty się podziewała? — rzucił ściereczkę na bok i podszedł bliżej blatu.

— Jakbym zaczęła ci opowiadać, to byśmy skończyli pijąc na zapleczu, więc zachowam to dla siebie. — zaśmiałam się ściągając torebkę z ramienia. — A co u ciebie pracoholiku? Nic tylko pracujesz..

— Zapuściłem włosy jak mówiłaś. — mrugnął do mnie przebierając palcami pomiędzy brązową burzą włosów. — A pracuję, bo nie mam nic innego do roboty, a Valeria jest teraz na skraju utrzymania tego miejsca i jej pomagam, bo pewnie będę musiał szukać nowej pracy, a muszę coś jeść. 

— Dlaczego jest na skraju? Przecież biznes się jej rozkręca. — skinęłam głową w tył zwracając uwagę na większą ilość ludzi.

— Jestem jej jedynym pracownikiem. Dostała wymóg. Musi kogoś zatrudnić na już, albo zamknąć lokal, bo nie mogę pracować wiecznie. Wiesz bhp i takie paplaniny.. — przygryzł dolną wargę, a do mojej głowy wpadł plan idealny. Chyba spadło na mnie szczęście..

— Jest dziś w klubie? — spytałam biorąc z powrotem torebkę. Skinął głową. — To ja dziś nie piję, uratuje trzy tyłki za jednym zamachem. — zwycięsko się uśmiechnęłam i podziękowałam komukolwiek kto jest tam na górze.

Chyba dobra karma odbiła się też na mnie.



Night Under Star(s)Where stories live. Discover now