Witajcie,
stwierdziłam że jak odwołali kwalifikacje ( jedyna słuszna decyzja w tym dniu), to ja zamiast jutro wstawiam dzisiaj rozdział.
Buziakii
PS. Jeśli myśleliście, że w poprzednim opowiadaniu relacja między głównymi bohaterami jest skomplikowana, to między tą dwóją jest zupełnie inny poziom.
Pozbierałam z jasno brązowych stolików wszystkie szklanki, filiżanki i talerzyki. Udałam się do kuchni gdzie podrzuciłam je do zlewu Ali. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
- Dziękuję- odparła. Z kucyka uciekło jej pasemko ciemnych włosów. Dmuchnęła w jego stronę, jednak zaraz z powrotem upadło na poprzednie miejscu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ma sprawy- wzruszyłam ramionami.
- Jest- wytarła ręce i oparła się biodrem na jednej z metalowych szafek.- Gdy pracuję na jednej zmianie z Emilem, sama musze chodzić po wszystkie naczynia.
- Emil jest dupkiem, nie ma co się dziwić.
- Z grzeczności nie zaprzeczę.
Usłyszałam dzwoneczek, więc poklepałam jedynie dziewczynę po ramieniu i ruszyła za ladę. Po drugiej stronie wyspy stała dobrze mi znana kobieta w średnim wieku. Miałą na sobie jeden ze swoich garniturów w kolorze brudnej zieleni. Do tego pod spotem założyła czarną bluzkę, a na stopach miała czarne szpilki. Jej długie rude loki spadały luźno wzdłuż pleców. Rozmawiała z kimś przez telefon.
Sięgnęłam po swój notatnik i zapisałam na nim zdanie.
To samo co zawsze?
Odwróciłam kartkę w jej stronę by mogła przeczytać co napisałam. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i kiwnęła głową. Bezgłośnie podziękowała mi, a ja zabrałam się za przyrządzanie czekoladowego cappuccino na owsianym mleku w rozmiarze M. Kobieta rozłączyła się i westchnęła głęboko.
- Nigdy nie pracuj w korporacji- odezwała się do mnie.
- Niech Pani się nie martwi, nie zamierzam- uśmiechnęłam się do niej.
Trzask zamykanych drzwi oznajmił przybycie nowych gości. Stanęłam na palcach i sięgnęłam papierowy kubeczek. Wlałam do niego napój, dorzuciłam miarkę wiórków czekoladowych.
- Proszę bardzo- podałam kobiecie.
- Marnujesz się dziecko- wyjęła portfel. Z środka wyciągnęła kartę kredytową.
- Trzeba czymś się zająć- wzruszyłam ramionami.- Nawet to lubię.
- Wystarczy mi jedno twoje słowo, a w mojej firmie znajdzie się dla ciebie miejsce.- Parsknęłam śmiechem. Nie wiem ile razy już odbywałyśmy podobną rozmowę.
- Chciałaby mnie pani tam na miejscu, żeby nie musieć wychodzić po kawę?- odparłam, unosząc zaczepnie kącik ust do góry.
- Spryciula- pokręciła na mnie głową i upiła łyk. Westchnęła z rozkoszy. Kto nie lubi czekolad?- Do zobaczenia.
- Do widzenia!- pożegnałam ją.
Wpatrywałam się w oszklone drzwi, przez które przeszła. Przechyliłam głowę w prawą stronę i wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą stała. Jeśli mam być szczera, czasami jej nie rozumiałam. Często powtarzała mi, żebym nigdy nie pracowała w firmie czy jakieś wielkiej korporacji. Jedynie szkoda nerwów i totalny brak wolnego czasu. Jednak przychodziły takie dni, że starała się mnie namówić, abym przyjęła posadę jej asystentki.
CZYTASZ
Uśmiech Na Fotografii
FanfictionHania jeszcze rok temu wiodła normalne życie. Wszystko jednak skończyło się z chwilą, kiedy u jej najlepszej przyjaciółki- Leny, zdiagnozowano śmiertelną chorobę. Od tamtego momentu dziewczyna stara się przelać na fotografie wszystko, co tylko się d...