Rozdział 4

119 11 2
                                    

Witajcie,

starość chyba zaczęła mi doskwierać. Właśnie zdałam sobie sprawę, że w ostatnich rozdziałach zapomniałam dać wam jakieś krótkiej notki od siebie. Skleroza. Ale moi mili, ze wszystkich rozdziałów jakie napisałam do tej pory do tego opowiadania ten jest moim ulubionym. 

Buziaki i do przyszłego tygodnia!



Pov. Paweł 

Cztery lata wcześniej. 

  Nie miałem najmniejszej ochoty iść na tą imprezę. Rozumiem, fajny klimat. Środek lata po zakończeniu szkoły. Domek nad jeziorem jednego z kumpli, gigantyczne ognisko, pieczenie pianek i kiełbasek. 

  Oraz stado cholernych robali, przez które jutro będę cały w czerwonych kropkach. 

   Spojrzałem jeszcze raz w lustro i przeczesałem palcami włosy. Ciemne jeansy do kolan fajnie pasowały do ciemnozielonej koszulki z rękawami kończącymi się przy łokciach. Schowałem jeszcze łańcuszek za bluzkę, by nigdzie mi się nie zaczepił i wyszedłem z łazienki. Złapałem w rękę plecak z ubraniami na jutrzejszy dzień, bo mieliśmy małą ekipą zostać tam na noc. Wychodząc z pokoju sięgnąłem jeszcze z wieszaka przymocowanego na drzwiach, pierwszą lepszą bluzę. 

  Zbiegłem ze schodów i schyliłem się po czarne vansy. Wbiegłem do kuchni po butelkę wody, bo znając życie Wiktor będzie jak zwykle marudził podczas drogi, że jest głodny lub chce mu się pić. 

- Paweł!- zawołała mama. Stanąłem w miejscu wzdychając i opuszczając głowę. Po chwili odwróciłem się do niej, ze słodkim uśmiechem.

- Tak mamuś?- zapytałem.

- Tylko nie przesadzaj z alkoholem, dobrze? Pamiętaj, że jutro będziesz wracać samochodem.- kiwałem głową ze zrozumieniem.- Jak już coś wypijesz, to nie wchodź do jeziora. A i nie dawaj nikomu swoich kluczyków od samochodu. 

   Spojrzałem kątem oka na tatę siedzącego na kanapie, który uśmiechał się pod nosem. Mama odkąd pamiętam była nadopiekuńcza. Ale również to w niej kochałem. Zawsze pokazywała mi jak i mojej siostrze, że jesteśmy dla niej całym światem. 

- Mamuś wiem, mam już dziewiętnaście lat. Umiem o siebie zadbać, na prawdę- przytuliłem ją. Oparła swoją głowę na mojej klatce piersiowej. 

- Nie ważne ile będziesz miał lat- odparła.- Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem. 

- Dla mnie też!- odparł entuzjastycznie tata. Kobieta przede mną popatrzyła się na niego sceptycznie.

- Idiota- mruknęła jedynie pod nosem. Parsknąłem śmiechem. 

- Jadę po Wiktora- mówię, żegnając się z nimi.- Widzimy się jutro wieczorem.

- Pamiętaj o sprayu na komary!- usłyszałem jeszcze za sobą, zanim drzwi zdążyły się zamknąć. 

   Wsiadłem do samochodu i ruszyłem dobrze mi znaną drogą w kierunku domu mojego najlepszego przyjaciela. Zdążyłem dosłownie zaparkować, a Wiktor razem z Damianem wybiegli z niewielkiego domu i wskoczyli do mojego samochodu. 

- Mogę się coś zapytać?- wychylił się z tylnego siedzenia Damian, tak że jego głowa znajdowała się miedzy fotelem Wiktora a moim.

- Dawaj- opowiedziałem zaciągając ręczny.

- Dlaczego aż tak bardzo zależało Ci, żeby jechać na to pieprzone ognisko?- zapytał chłopak. 

   Od razu wiedziałem, że to pytanie nie jestem skierowane do mnie. Kiedy Jarek zaproponował żebyśmy przyjechali do niego na weekend, chyba wszyscy mieliśmy na myśli nasze grono, grill, piwo i muzyka. Huczne imprezy nie były w naszym stylu. Jednak gdy Wiktor usłyszał o domku nad jeziorem, w jakiś sposób przekonał Jarka, by ten zorganizował wielką imprezę.  

Uśmiech Na FotografiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz