Rozdział 9

149 13 7
                                    

Witam was w tą jakże piękną sobotę!

Dorwało mnie jakieś choróbsko, ale cieszę się, że zdążyłam poprawić trochę ten rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba! Do zobaczenia!



- Przecież Cię prosiłam!- usłyszałam po raz kolejny krzyk naszej mamy. 

   Chłopak siedzący na miejscu pasażera popatrzył się na mnie spod byka, gdy parsknęłam po cichu śmiechem. 

- Mamo, ale to było przez przypadek- tłumaczył się, mało sensownie mój braciszek.

  W samochodzie zapadła cisza. Zmarszczyłam brwi spoglądając na wyświetlacz w samochodzie, który pokazywał że połączenie nadal trwa. 

- Jak można zapomnieć przez przypadek cholernego plecaka do szkoły!- warknęła nasza rodzicielka. 

  Z tym musiałam się zgodzić. Ja też nie byłam jakimś szczególnym orłem jeśli chodzi o edukacje, jednak nawet mi się coś takiego nigdy nie przydarzyło. A w swoim życiu nie jedno już odwaliłam. 

- Śpieszyłem się po prostu!- mruknął pod nosem.

- Przysięgam Ci, że jak przez to Hanka spóźni się na samolot do Finlandii to Cię dzisiaj zabiję- powiedziała.

   Chłopak wytrzeszczył oczy i spuścił głowę. Nic więcej nie powiedział, więc pożegnałam się z mamą i połączenie zostało przerwane. W samochodzie zapadła cisza. Było mi go szkoda. Z jednej strony rozumiałam złość mamy, lecz z drugiej to był jeszcze dzieciak. 

- Raz gdy miałam polski, tak strasznie nie chciało mi się na nim siedzieć, że gdy pani poszła po kredę spakowałam się i wyszłam z klasy przez, okno by nikt nie zobaczył mnie na korytarzu- powiedziałam.

  Nikodem podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się szeroko.

  Był dobrym dzieciakiem. Mimo że często miałam ochotę go zabić, oddałabym mu cały świat. I martwiłam się o niego. Nawet jeśli niedługo będzie dorosły. Był ambitny. A nawet powiedziałabym, że aż za bardzo. Siedzenie z lekcjami po nocach, zapisanie się na praktycznie każde koło pozalekcyjne, treningi siatkówki w weekendy. 

- Dzięki- odparł. Udałam, że nie wiem o co mu chodzi.

- Dziękujesz mi że lata temu zwiałam ze szkoły? Nie ma sprawy. 

   Zatrzymałam się pod szkołą i zaciągnęłam ręczny. Wyciągnęłam rękę i zbiliśmy żółwika, jak to mieliśmy w zwyczaju robić. 

- Napisz jak wylądujesz- odparł, otwierając drzwi od strony pasażera. 

- Martwisz się o mnie?- udałam, że ocieram łzę z policzka. Chłopak wyciągnął przed siebie dłoń, by po chwili pokazać mi wulgarny gest.- Jakie to słodkie z Twojej strony. 

- Kup mi coś!- krzyknął jeszcze odchodząc. 

   Prychnęłam pod nosem i wpatrywałam się w jego sylwetkę kręcąc głową z uśmiechem na ustach. Ten mały gówniarz był niemożliwy. 

     ***

   Nie leciałam wcześniej samolotem. I nie miałam zamiaru nikomu się tym chwalić. Lecz gdy usiadłam już na swoim miejscu i za chwilę mieliśmy startować miałam wrażenie jakby serce miało mi przebić klatkę piersiową. Zamknęłam oczy, chcąc aby ta pieprzona maszyna już ruszyła. Wolałam mieć to jak najszybciej za sobą. Jednak na moją niekorzyść czas nie był moim sprzymierzeńcem i niemiłosiernie mi się dłużyło. 

- Jak samopoczucie?- zagaił Tadek siedząc od okna. 

- Nie najgorzej- cholerne kłamstwo. 

   Uśmiechnęłam się krzywo i wyciągnęłam z kieszeni kurtki słuchawki. Włożyłam je do uszu i puściłam jedną z moich piosenek na playliście. Oparłam głowę na fotelu. Przed oczami mignęła mi dobrze znana blond czupryna. Zamknęłam oczy, czując ja moje ciało się spina.  

Uśmiech Na FotografiiWhere stories live. Discover now