Rozdział 15

112 14 4
                                    

Witajcie,

ja wiem, że wy się tego domyślaliście. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Buziaki i do zobaczenia! 



POV. Paweł

Trzy lata wcześniej

  Popieprzyło mnie. Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć. Kompletnie straciłem rozum.

  I to dla dziewczyny, która z całego serca mnie nienawidzi. A ja nawet nie wiem dlaczego.

  Wieczorem trzynastego lutego ustawiłem sobie budzik godzinę wcześniej niż zwykle. Najciszej jak umiałem umyłem się, ubrałem i szybko zrobiłem coś do zjedzenia. Siedząc już w samochodzie o pieprzonej 6:17, przegryzałem do końca kawałek tosta.

  Ruszyłem do najbliższej kwiaciarni w okolicy, która specjalnie na ten dzień zakochanych, została otwarta o pół godziny wcześniej. Wszedłem do środka i przywitałem się że straszą już ekspedientką.

- W czym mogę pomóc?- zapytała mnie z uśmiechem na ustach.

    Nie będę ukrywał, że byłem zdziwiony. Nie byłbym w stanie zdzierżyć ludzi i tej godzinie. Zwłaszcza, że wszystkie pary dostawały jakiegoś pierdolca w ten jeden dzień w roku i wszystkie sklepy dosłownie srały czerwonymi sercami i jakimiś innymi pluszowymi miśkami. A nawet nie pary, patrząc na to że stałem w samym centrum kwiaciarni, a za mną już tworzyła się kolejka.

- Czy znalazłbym u pani kwiaty w jakimś innym kolorze niż czerwony i różowy?- zapytałem.
 
    Kobieta wykrzywiła delikatnie twarz zastanawiając się nad odpowiedzią.

- O tej porze roku niestety raczej nic nie znajdę. Chyba że mogą być sztuczne- odparła w końcu podnosząc na mnie wzrok.

- Nie, dziękuję za pomoc- wzruszyłem ramionami.

  Wyszedłem pospiesznie z kwiaciarni i udałem się do auta. Wpisałem w google maps trasę do kolejnej kwiaciarni i ruszyłem w tamtym kierunku.

  Wychodząc z czwartego sklepu, nie dość że byłem zirytowany, to traciłem nadzieję na to, że znajdę coś godnego mojej uwagi. Nie chciałem kupować jej czerwonych róż. Były zwyczajne, nudne. A właśnie w te kwiaty, były zaopatrzone dosłownie każde kwiaciarnie.

  Sam do końca nie wiedziałem czego szukam. Chciałem żeby to było wyjątkowe, nawet jeśli to tylko głupi kwiatek, który zapewne wyrzuci po jakimś tygodniu.

  Wyłączyłem ślinik i wypuściłem głośno powietrze zalegające w płucach. Piąta i ostatnia kwiaciarnia. Wiedziałem że nie ma sensu dalej jeździć po mieście. Nie dość że wszędzie jest praktycznie to samo, to wiedziałem że z każdą minutą towaru będzie coraz mniej.

  Więc albo będę musiał improwizować i pojechać do jakiegoś centrum handlowego i czegoś poszukać, albo kupię tego czerwonego badyla z kolcami.

  W środku oprócz mnie było jeszcze dwóch mężczyzn. Spoglądałem na wszystkie kwiaty wyłożone dookoła. Wywróciłem oczami na faceta kupującego po jednym kwiatku z każdego rodzaju, które były do kupienia na sztuki. Głupota.

  Westchnąłem szykując się na porażkę, gdy dostrzegłem schowane między zrobionymi już wiązankami kwiaty.

- Co podać?- usłyszałem głos ekspedientki. Była kobietą w średnim wieku z ciemnymi włosami, a na czubku nosa znajdowały się czerwone oprawki okularów.

- Czy tamte kwiaty są na sprzedaż?- zapytałem, wskazując palcem na niewielką donice.

- Oh tak- odparła od razu.- Zapomniałam o nich. Już podaje i może pan obejrzeć je z bliska. W razie czego proszę wybrać sobie, które dokładnie by Pan chciał. 

Uśmiech Na FotografiiWhere stories live. Discover now