Rozdział 5

107 11 0
                                    

Siemka, 

mam nadzieję że będziecie zadowoleni. Widzimy się za tydzień, a tam to dopiero będzie się działo...

Buziaki!



- Jestem tak dumna!- przytula mnie po raz kolejny mama. Uśmiecham się niezręcznie.

- Tak ja też- uznajmy. 

   Po naprawdę wielu przemyśleniach, zgodziłam się. Chociaż sama w to do końca nie wierzę. Nawet gdy właśnie pakowałam torbę na pierwszy weekend Pucharu Świata. Ja do cholery. Osoba która jeszcze kilka tygodni temu zarzekała się, że nawet nie włączy telewizora by obejrzeć to dziadostwo. 

- Masz mi przywozić z każdego państwa jakąś pamiątkę- odparł Nikodem, leżący na moim łóżku.

- Ha- parsknęłam.- Jak mi dasz na to wszystko pieniądze. 

     Sprawdziłam wszystko dokładnie jeszcze raz i odłożyłam mały bagaż na ziemię obok drzwi. Uśmiechnęłam się do rodzicielki, która ciągnąc za ucho chudego blondyna wyszła z pokoju. 

   Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, mój wymuszony uśmiech od razu zniknął z twarzy. Byłam przerażona tym wszystkim. Być może była dorosła i podejmowałam własne decyzje. Być może powinnam powiedzieć, żeby się pieprzyli i dalej robić swoje mając z tyłu głowy, że nigdy nie będę pracować w swoim wymarzonym zawodzie. 

   Ale kiedy spojrzałam na moją mamę, która podskakiwała po całej kuchni i tatę, który miał łzy w oczach, poczułam ukłucie w sercu. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze Lena, która była tak podekscytowana, jakby ktoś jej powiedział, że jedzie na swoje pierwsze od dawna zawody. I po prostu nie byłam w stanie odmówić. Nie byłam w stanie ich zawieźć i stać się dla nich rozczarowaniem. 

  Dlatego mimo tego, że czułam że nie będę pasować do tego świata, jeszcze tego samego dnia napisałam maila do Tadzia i się zgodziłam. W mojej dotychczasowej pracy powiedziałam jaką dostałam propozycję, dzięki czemu zmienili mi grafik tak aby nie kolidował z moimi wyjazdami. Oprócz tego redakcja zapewniła mi przejazdy oraz zakwaterowanie. Za pozostałe rzeczy miałam płacić z własnej kieszeni co moim zdaniem i tak było niczym w porównani z tym, że największe koszty ponosili oni, a do tego ja dostawałam wypłatę. Nie była ona kosmiczna. Ale gdy doliczę do tego moja pensję z kawiarni, zarabiałam naprawdę dobre pieniądze. 

   Mimo tego, że się bałam postanowiłam wykorzystać tą szansę jak najlepiej. Bo to było faktycznie coś, co zdarza się raz w życiu. Mój plan na te kilka miesięcy miał jedynie trzy podpunkty.

1. Powiększyć portfolio. 

2. Przenieść na fotografie wszystko co tylko się da. 

3. Przetrwać.

   ***

   W jednej z sal konferencyjnych rozkładałam studio. Chłopaki postanowili zamiast albumu jak w poprzednich latach przygotować książkę, specjalnie dla kibiców by mogli bliżej poznać naszych sportowców. Moim skromnym zdaniem plan był super. 

   Żyjemy w czasach, w których im bardziej znasz życie swojego idola tym więcej on ma fanów. Jest wiele takich osobistości, które są rozpoznawalne nie za swoje osiągnięcia, lecz za to ile są w stanie pokazać w Internecie. 

  Każdemu z naszych reprezentantów zostanie poświęcona przynajmniej jedna ze stron, a co za tym idzie potrzebne są zdjęcia. I moim zadaniem właśnie będzie fotografowanie nie tylko zawodników podczas zawodów, lecz także miejsc w których na dana chwile żyją i czym zajmują się między konkursami. A jak zdążyłam zauważyć nowy sztab szkoleniowy wymyśla im naprawdę świetne zajęcia. 

Uśmiech Na FotografiiWhere stories live. Discover now