Rozdział 7

110 11 0
                                    

Hej kochani! Muszę wam przyznać, że osobiście jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu. No i co mogę wam powiedzieć? W pewnym sensie znajduję się w nim podpowiedź...

Trzymajcie się i do zobaczenia! Buziaki.



Pov. Paweł 

  Przegiąłem. 

  Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Ostatki silnej woli trzymały mnie w miejscu, by nie pobiec za nią i nie przeprosić, albo nawet błagać o wybaczenie. Ale wiedziałem że sam dla siebie, nie mogę tego zrobić. Prościej było jej nienawidzić. Starałem się zwalczyć złość, która starała się wybić ze mnie. Czułem, że jeszcze chwila a z moich uszu wyleciała by para, niczym z kreskówek. Odwróciłem się w stronę drewnianych domków, w których się przebieraliśmy. Jęknąłem męczeńsko.

-Świetnie- mruknąłem do siebie pod nosem. 

  Opierając się o ścianę przy drzwiach, spoglądał na mnie Andrzej. Dostrzegłem to jak karcił mnie wzrokiem. Ledwo zauważalnie kręcił głową. Nie zwracał uwagi na Maćka, który cały czas zawzięciu mu o czymś opowiadał. Minąłem ich bez słowa i wdrapałem się po schodach na górę. Usiadłem przy swojej torbie. Będąc na drewnianej ławce, schowałem twarz w dłoniach. 

- Dalej bardzo chcę się dowiedzieć skąd się znacie- do moich uszu dobiegł głos Dawida. Westchnąłem ociężale, przez co usłyszałem śmiech Piotrka. 

- Nie ma czego opowiadać- mruknąłem w swoje ramię. Nie byłem pewien czy mnie usłyszeli. 

  Poczułem jak ktoś siada obok mnie. Nie zareagowałem na to jednak. Więc chyba dlatego ten ktoś postanowił wbić mi łokieć w żebra. Poderwałem się od razu z miejsca i syknąłem rozmasowując obolałem miejsce. Natrafiłem na spojrzenie Andrzeja. 

- Nie musisz nic mówić, okej?- powiedziałem do niego. 

- Wiem- odparł ze spokojem. Dosłownie jak nie on.- Nie zmienia to faktu, że zachowujesz się jak skończony debil. 

- Co Ty nie powiesz- mruknąłem sarkastycznie w jego kierunku. 

  Chciałem już wrócić do hotelu i położyć się spać. Odpocząć, uporządkować wszystkie myśli i chociaż przez chwilę żyć, jak jeszcze te kilka tygodni temu. 

  Andrzej wiedział. Odkąd dołączyłem do kadry B kilka lat temu, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. On to po prostu zauważył. Nawet nie musiałem mu nic szczególnego mówić. 

  Byłem egoistą. Bo było mi dobrze żyjąc bez nich. I to był kolejny powód dla którego nienawidziłem sam siebie. Mimo tego, że widziałem jak Wiktor przeżywa ich rozstanie. Ale mi na prawdę ulżyło, kiedy dowiedziałem się, że rozstał się z Leną. Nie miałem nic do niej, a wręcz przeciwnie. Była na prawdę dobrą osobą. Przez pewien czas, mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że przyjaźniliśmy się. Pomogła mi jak nikt inny. Jedynym problemem była jej przyjaciółka.

   ***

- Co ty taki nieobecny?- zagaił Kamil siedzący na przeciwko mnie. Uniosłem głowę spoglądając na niego trochę nieobecnym wzrokiem. Mężczyzna patrzył na mnie spod zmarszczonych brwi, przyglądając mi się uważnie.

- Zmęczony- odparłem jedynie, unosząc delikatnie kącik ust do góry. 

- Pokłóciłeś się o coś z Andrzejem?- dopytywał, tym razem o pół tonu ciszej. Delikatnie wskazał głową na chłopaka siedzącego po drugiej stronie stołu.

Uśmiech Na FotografiiWhere stories live. Discover now