21.

148 15 6
                                    

MOJE PALCE Splatają się wokół trawy, która wbija się w ziemię łąki

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


MOJE PALCE Splatają się wokół trawy, która wbija się w ziemię łąki.

Czuję, jak coś ciepłego tryska mi z szyi, powoli podnoszę rękę do miejsca, z którego wypływa to uczucie.

Cofam drżącą dłoń i widzę szkarłat pokrywający moją dłoń i palce.

Marszczę brwi i odwracam wzrok od dłoni. Dysząc na widok, który na mnie czeka; moi rodzice, leżący na trawie, krew sącząca się z ich szyi z rany. Nad nimi góruje mężczyzna, światło księżyca oświetla jego jasne, krwistoczerwone oczy i białą kredową skórę. Krew kapie z kącika jego ust.

Z moich rozchylonych ust wydobywa się drżący szloch, a z moich zmęczonych oczu płyną słone łzy.

Mężczyzna nagle znalazł się przede mną, chwytając boki mojej twarzy swoimi zimnymi, martwymi dłońmi.

Jego czerwone oczy wwiercają się w moje załzawione, zanim pochyla głowę, jego ciemne włosy łaskoczą moją odsłoniętą szyję, sprawiając, że krzyczę głośniej ze strachu.

"Budzić się." Szepcze szorstko.

Czuję moje zmieszanie poprzez strach, gdy ponownie szepcze: „Obudź się, Isadora”.

Potem zaczyna szybko potrząsać moimi ramionami.

Mężczyzna powoli zaczyna zanikać, a jego głos zanika w moich siostrze.

Otwieram oczy, moja siostra siedzi obok mnie na łóżku, a w jej oczach widać niepokój.

Odprężam się na widok jej twarzy i ścian mojego pokoju.

Czuję, jak moje tętno wraca do normalnego tempa.

Jednak obrazy ze snu wciąż pojawiają się w mojej głowie, wywołując dreszcze na całym ciele.

Powoli siadam, owijając ręce wokół tułowia.

– Wszystko w porządku, Izz? – pyta Meredith z oczami pełnymi zmartwienia.

Mrugam kilka razy, „Potrzebuję tylko świeżego powietrza”. Mamroczę, mój głos jest ochrypły.

Mówi bezgłośnie „w porządku”, zsuwając się z mojego łóżka i wychodząc z mojego pokoju.

Podążam niedługo potem – nie przed tym, jak na oślep chwytam gumę do żucia z szafki nocnej, mając nadzieję, że zamaskuję poranny oddech, na wypadek gdybym na kogoś wpadła – i kieruję się w stronę tylnej werandy.

Poranne powietrze jest ciepłe, przyjemnie działa na moją skórę. Zaczyna mnie powoli budzić ze stanu oszołomienia.

Słońce ledwie wschodzi, niebo jest koloru ciemnoniebieskiego, wokół unoszą się jasnoszare chmury.

Podciągam kolana do klatki piersiowej i siadam na krześle, opierając brodę na kolanie.

" Isadora? " W tym nagłym głosie rozpoznaję Marcusa.

DEVOTED,  volturi king Where stories live. Discover now