2 ❖ I AM THE ALPHA, I AM THE OMEGA

914 154 36
                                    




Garderoba Changho składała się przede wszystkim z brytyjskich garniturów Desmond Merrion oraz włoskich koszul Loro Piana, zwykle w kolorze czarnym, okazyjnie zaś granatowym bądź ciemnobrązowym. W sportowym wydaniu można było zobaczyć go wyłącznie na siłowni lub polu golfowym, na którym pojawiał się w towarzystwie ojca i reszty braci, ubranych w koszulki polo z nowozelandzkiej wełny merynosa.

Garnitur, który wybrał w niedzielę, zarezerwowany był na rodzinne obiady, odbywające się co tydzień w rezydencji położonej na północnych obrzeżach Busan. W mankiety wpiął bursztynowe spinki, współgrające z sygnetem zdobiącym serdeczny palec lewej ręki. Jeszcze zanim wyszedł z pomieszczenia, poprawił krawat, który i tak był już perfekcyjnie ułożony, po czym ruszył do sypialni, aby obudzić śpiącą Eunhę.

— Wstawaj, aniołku — powiedział spokojnie, zsuwając kołdrę z jej zwiniętego w kłębek ciałka. — Jedziemy dziś do dziadków.

Pięciolatka odpowiedziała mu zrezygnowanym mruknięciem i wyciągnęła ręce, by tak jak zawsze podniósł ją z łóżka oraz przeniósł do łazienki. Nie była już małym, zupełnie bezradnym tygrysiątkiem, ale wciąż potrzebowała zdecydowanie dużo uwagi i opieki — znacznie więcej od reszty dzieci w jej wieku. Changho starał się nauczyć ją samodzielności, jednak niestety miał do niej zbyt dużą słabość i prędzej czy później jej ulegał, chwytając za szczoteczkę do zębów albo pomagając w zakładaniu błyszczących, żółtych rajstop.

— Która sukienka? — zapytał, w obu rękach trzymając wieszaki z nowymi kreacjami. Ta po lewej stronie była jasna, o rozkloszowanym dole i z różyczkami przyszytymi do ramiączek, ta druga posiadała plisowaną spódnicę i kołnierzyk z dużą kokardą oraz długie rękawy.

Eunha zmarszczyła nos, patrząc z przekąsem na obydwie sukienki, po czym wskazała na pierwszą. Później z uśmiechem na ustach obserwowała, jak mężczyzna czesze jej sięgające ramion, kruczoczarne włosy i wpina w nie kilka kolorowych spinek. Kiedy miewała napady złości, zwykle ściągała je w szale, wyrywając przy okazji kilka kosmyków, i rzucała ozdobami wszędzie, gdzie się dało. Changho próbował ją tego oduczyć, na razie jednak z dość marnym skutkiem.

— Wyglądasz przepięknie, aniołku.

— O... — odparła, kiwając głową, a gdy tylko znów wziął ją na ręce, wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi. Po chwili jednak odsunęła się i zmarszczyła nos, otwierając buzię i wysuwając język w charakterystycznym grymasie.

— Tatuś ma nieładne perfumy? — spytał z rozbawieniem Changho, patrząc na jej brzydką minę. — I znów za dużo się wypsikał, tak?

Zmysł węchu u tygrysich hybryd nie był wysoko rozwinięty, choć wciąż znacznie lepiej od ludzkiego. Gdy rozchylały usta, tak jak teraz robiła to Eunha, mocna woń ciepłych, przyprawowych perfum Burdèl od Tiziana Terenzi z łatwością docierała do ich nozdrzy.

Changho uwielbiał ten zapach — połączenie piżma, szarej ambry i oudu było łudząco podobne do aromatu palonego bursztynu, a w połączeniu z kminkiem i kardamonem, stawało się jeszcze ciekawsze oraz niezwykle hipnotyzujące. Burdèl pasował więc idealnie do aury, którą roztaczał wokół siebie mężczyzna, nieco tajemniczej, być może nawet onieśmielającej, ale wciąż niezwykle eleganckiej i kuszącej.

Obiecał córce, że następnym razem spryska się znacznie skromniej, a potem udał się razem z nią do podstawionego na podjeździe samochodu, w którym czekał na nich Wooseop.

Choć Changho był posiadaczem prawo jazdy, sam siadał za kółkiem niezwykle okazjonalnie, właściwie tylko wtedy, gdy nie miał przy sobie wiernego asystenta albo kiedy nie mógł zaczekać, aż ten się zjawi. Wooseop pracował dla jego rodziny od kilku dobrych lat, wolne brał wyłącznie w poniedziałki i nie miał nic przeciwko temu, by spędzać przy boku Changho większą część doby. Zresztą, dostawał za to dobre pieniądze, dzięki którym był w stanie pokryć leczenie przewlekle chorej matki, prywatną edukację młodszej siostry oraz spłacać długi pozostałe po ojcu. Starał się, a tygrys to doceniał i niejednokrotnie dawał mu znacznie grubszą kopertę z wypłatą.

TIGER MOTHWhere stories live. Discover now