7 ❖ LET ME FEEL YOU MOVING LIKE THEY DO IN BABYLON

721 131 79
                                    

Dobrej zabawy, tygryski! — wika

—❖—



Zimne powietrze buchało w policzki dyszącego Jehy, gdy podminowany krążył między zaparkowanymi pod halą autami, próbując się uspokoić. Bolesna erekcja wciąż dawała mu się we znaki, nie pozwalając, by zapomniał o wszystkim, co wydarzyło się przed chwilą. Podniecił się. Podniecił się podczas bójki z tygrysem, który chichotał za każdym razem, gdy pięść boksera trafiała z impetem w jakąś część jego ciała.

Changho musiał być najwyraźniej niezrównoważony psychicznie, a Jeha... Jeha był wcale nie lepszy od niego.

To nigdy wcześniej mu się nie przydarzyło — żadna walka, czy to zawodowa, czy toczona podczas treningów, nie pobudzała go w ten sposób, a on nie miał w zwyczaju spoglądać na swoich przeciwników jak na obiekty pożądania. Kiedy się bił, najczęściej myślał o tym, by roztrzaskać komuś czaszkę i osiągnąć kolejne zwycięstwo.

Potrząsnął głową i wypuścił powietrze nosem, zaciskając szczękę. Nie pożądał Changho. Nawet jeśli kilka razy zdarzyło mu się o nim myśleć, najczęściej się przy tym masturbując, z pewnością go nie pożądał. Nie lubił go. Żywił do niego uczucie znacznie mocniejsze niż zwykłą niechęć — gdyby w porę ich od siebie nie odciągnięto, być może nawet złamałby mu nos. Albo ogon.

— Fucking asshole... — wycedził, mimowiednie zaciskając dłonie w pięści. — Next time I'ma fucking blow your...

Urwał, zauważywszy podążającego w jego stronę Doyuna. Szedł w towarzystwie dwóch mężczyzn — prawdopodobnie tych samych, którzy dotrzymywali mu kroku wcześniej, jednak Jeha nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Zaczekał, aż pantera do niego podejdzie, a auto zostanie otworzone, by mógł wsiąść do środka.

Zakrył krocze kurtką, zająwszy miejsce za kierowcą. Doyun dołączył do niego chwilę później, w żaden sposób nie komentując jego zachowania, choć z pewnością zdążył co nieco zauważyć.

— Ilhoon, podaj mu wody — odezwał się do jednego z mężczyzn, który usiadł na przodzie. Ten natychmiast sięgnął ręką do schowka i wyjął z niego półlitrową butelkę, po czym podał ją bokserowi.

— Dzięki — mruknął Jeha, zaciskając palce na plastikowym korku. Rzeczywiście czuł suchość w gardle, przez co głos miał nieco chropawy, świszczący. — Odwieziecie mnie do domu?

— Naturalnie — odparł Doyun, kiwając głową. — Musisz się wyspać przed jutrzejszym treningiem. Poprosiłem Bawoła, aby nie zajechał cię już na samym początku, póki nie odzyskasz formy. Ach, oczywiście... jeżeli jesteś zainteresowany naszą współpracą...?

Jeha nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Wciąż miał mętlik w głowie i nie chciał podejmować decyzji tak szybko, nie przemyślawszy wszystkiego na chłodno. Chciał wrócić do domu, zwalić konia, wziąć chłodny prysznic i jak najprędzej położyć się spać.

— Jeżeli potrzebujesz więcej czasu, to w porządku, zaczekam — odezwała się ponownie pantera, gdy Jeha poczęstował ją wyłącznie ciszą. Ruszyli spod hali, pomału wymijając resztę zaparkowanych samochodów i błąkających się ludzi. — Nie wiedziałem, że znasz się z Im Changho

— Nie jesteśmy znajomymi.

— Zdążyłem się tego domyślić po tym, jak obiłeś mu twarz. Swoją drogą... bardzo odważne z twojej strony.

Bokser westchnął ciężko, nieco się przy tym garbiąc. Zastanawiał się, czy Doyun był świadkiem tego zdarzenia, czy dowiedział się o nim już po fakcie. On sam nie potrafił oszacować, ilu ludzi im się przyglądało. Był skupiony wyłącznie na tygrysie, wszystko inne zlało się w gęstą, czarną masę, zamykającą ich w nieprzepuszczalnej bańce.

TIGER MOTHWhere stories live. Discover now