20 ❖ EAT HIM 'TIL HE CRY, CALL THAT WINE AND DINE

906 115 63
                                    

Dobrej zabawy, tygryski! — wika



—❖—

Zorientowawszy się, że winda została wyłączona z użytku, tygrys rzucił się w stronę schodów, pokonując po dwa bądź trzy stopnie za jednym razem. Koszula zdążyła przykleić się nieprzyjemnie do jego spoconego ciała, gdy w szybkim tempie dotarł na dziesiąte piętro. Miał już ruszyć dalej, lecz zatrzymał się w pół kroku, kiedy na półpiętrze znaleźli się dwaj prowadzący Jehę strażacy.

Changho poczuł ogromną ulgę, a ciężar, który jeszcze przed chwilą przygniatał mu barki, w sekundę odszedł w zapomnienie. Jego bokser był cały, a przede wszystkim żywy — miał umorusaną sadzą buzię i nietęgą minę, ale nie wyglądało na to, by stało mu się coś poważniejszego. Gdy tylko ujrzał tygrysa, fuknął pod nosem, a potem zrobił to jeszcze raz, kiedy ten podbiegł do niego i ujął jego twarz dłońmi.

— Żyjesz — wymruczał Changho, dotykając brudnych policzków sportowca. — Dzięki Bogu żyjesz.

Zupełnie zignorował obecność strażaków, którzy z kolei wyglądali na jawnie zaskoczonych niespodziewanym pojawieniem się hybrydy. Changho spojrzał na jednego z nich, marszcząc brwi, po czym oznajmił, że sam poradzi sobie ze sprowadzeniem swojego partnera na dół. O dziwo Jeha nie oponował, a nawet dał mu się złapać w pasie i przerzucił tygrysowi rękę przez szyję, by było mu wygodnie się o niego opierać.

— Co się stało? — zapytał Changho, gdy powoli pokonywali kolejne stopnie. — Może cię ponieść?

— Chciałbyś — mruknął bokser. — Myślałem, że się zesram, jak zobaczyłem pikającą bombę dwa metry przede mną.

— Gdzie była?

— Na korytarzu. Gdy usłyszałem przekręcający się zamek, myślałem, że po prostu wróciłeś wcześniej. — Po tych słowach zamilkł, nieco się krzywiąc. Od ilości dymu, którego się nawdychał, bolała go głowa.

Tygrys zmrużył oczy i zatrzymał się, by spojrzeć na młodszego mężczyznę.

— Ktoś, kto podrzucił bombę, miał klucze?

— Na to wygląda...? — Jeha dalej się krzywił. Miał ochotę wyjęczeć głośne „kurwa", ale domyślał się, że to tylko spotęguje jego cierpienie. O ile krwawienie z obitego nosa czy rozciętej brwi nie stanowiło dla niego problemu, o tyle migrena działała wręcz paraliżująco.

Resztę drogi na dół odbyli w całkowitej ciszy, przerywanej jedynie syknięciami i westchnieniami sportowca. Gdy wyszli z budynku, natychmiast podeszli do nich ratownicy medyczni, którzy musieli się upewnić, że z Jehą jest wszystko w porządku. Pojawili się także funkcjonariusze policji — ci z kolei chcieli, aby bokser zjawił się jutro na komisariacie, aby złożyć zeznania. Podali mu dokładny adres, przedział godzinowy oraz nazwisko osoby, do której miał się stawić, a on zapytał, czy to aby na pewno konieczne. Ku jego niepocieszeniu, otrzymał twierdzącą odpowiedź.

— Dobrze, że nic ci się nie stało — odezwał się Wooseop, odnalazłszy obu mężczyzn niedługą chwilę później. Spojrzał na swojego szefa, który ścierał z dłoni sadzę. Ubrudził się nią, dotykając policzków Jehy. — Najemca mieszkania już tutaj jedzie.

Changho kiwnął głową. Przez to, iż nie figurował jako właściciel apartamentu, w zasadzie był tutaj całkowicie zbędny. Poprosił swojego pracownika, aby wszystkiego dopilnował, a następnie zrelacjonował mu wszystko, czego tylko uda mu się dowiedzieć. Gdy ten zaproponował, że odwiezie go do domu, natychmiast zaprotestował, twierdząc, że to zupełnie niepotrzebne.

TIGER MOTHWhere stories live. Discover now