NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI

54 3 42
                                    

°~♧Marinette♧~°

Choć zdarzało się to wyjątkowo rzadko i nadal nie otrzymałam jeszcze Nobla za odkrycie podczas tego nowego języka zadyszanych krasnali, nie poddawałam się. Wcisnęłam się w czarne szorty, biały top oraz tenisówki i wyruszyłam. Conrad dusił się ze śmiechu, gdy widział moją rozgrzewkę przed porannym biegiem. Zirytowało mnie to, więc zanim zniknęłam za zakrętem, pokazałam mu swojego jakże pięknego, środkowego palca.

Chyba skwitował to parsknięciem, ale nie jestem pewna, bo jak już mówiłam:
byłam na zakręcie.

Przemierzałam wszystkie paryskie chodniki. Pot lał się po mnie litrami, miałam ochotę wyplić płuco i wysrać nerkę, a kolka była tak bolesna, jakby ktoś wbił mi w pępek łyżeczkę do herbaty. Mimo to nadal biegłam.

Dzięki temu czułam się bardziej fit niż jebany Cristiano Ronaldo, czy Anna Lewandowska.

Brakowało jeszcze proteinek.

A propo składników odżywczych: jakieś kilka razy zatrzymałam się, aby zjeść hot-doga lub kilka ciasteczek od harcerek.

W nagrodę, rzecz jasna.

Podczas jednego z tych razów zerknęłam na reklamę na jednym z budynków. Akurat wtedy przed oczami pojawiło mi się logo marki Agreste.

Przygotowałam się mentalnie na widok swojego chłopaka na ekranie.

W końcu go zobaczyłam. Wyglądał jak zawsze idealnie. Miał na sobie białe spodnie, koszulkę i zwiewną, rozpiętą koszulę. Na jego twarzy nie dostrzegłam ani jednej niedoskonałości, włosy zostały ułożone schludnie... Malo kto wiedział, że pod maską tej perfekcji krył się zupełnie inny człowiek. Nie, Adrien Agreste nie był tym cichym modelem z pierwszych stron magazynów modowych. Absolutnie. Adrien Agreste był lekko pogubionym, lekkomyślnym dzieciakiem. Musiał dorosnąć zbyt szybko po śmierci matki, wiecznie tłumił uczucia, dlatego przede mną aż tak bardzo je uzewnętrzniał.

Mimo to kochał ojca. I on kochał syna, przynajmniej do tamtego dnia. Ale nie wiedziałam co było później. Od dwóch lat nie słyszałam ani słowa o jego ojcu. Gdyby nie media, zastanawiałabym się w ogóle czy żyje.

Wtedy, gdy tak rozmyślałam, ujrzałam . Istne wcielenie ideału. Tak bardzo do siebie pasowali, że na samą myśl o sobie zachciało mi się żygać. Miała głatką, symetryczną twarz, złote loki oraz zielone oczy. Na jej chudej sylwetce, której pozazdrościłaby nie jedna modelka, powiewała biała suknia.

Adrien oraz tamta dziewczyna wyglądali jak dwa nasiona dmuchawcow niesione przez wiatr. Tak piękne i wdzięczne, a zarazem tak bardzo delikatne...

Zbliżali się do siebie, muzyka się nasilała... Napięcie między ich dwójką czuć było na kilometr. Nagle...

Zamarłam.

Tak, wiem, że to tylko reklama, lecz i tak zabolało bardziej, niż mogłabym się spodziewać. Kiedy tylko ich perfekcyjne usta zerknęły się ze sobą, moje serce rozerwało się na strzępy.

Po prostu wiedziałam, że to ona do ciebie pasowała, nie ja.

– Nie umiała całować – za mną nagle zmaterializował się sam Adrien. O wilku mowa. Myśla? Myśl?

– No ja mam nadzieję – odparłam, zarzucając ręce na jego ramiona.

– Jakie masz plany na dzisiaj? – spytał, lustrując moją twarz wzrokiem.

– Praca, praca, praca i...

– Praca? – uniósł brew.

– Bal – posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, jaki miałam w zanadrzu.

The World Against Us Two ~ MLBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz