POCZĄTKI

37 4 44
                                    

°~♧Marinette♧~°

Musiałam udać się do supermarketu, bo jak się okazało, mamie brakło składników na tort. Nie chciałam marudzić, gdyż miałam ochotę wspomnieć jej o pewnym gorącym nie-tatuśku w okolicy, z którym mogłaby coś ten ten.

To wcale nie tak, że nadal się nie odezwał.

Rzecz jasna nie byłabym sobą, gdybym nie rombnęła głową o automatyczne drzwi, przez pomylenie tych do wchodzenia z tymi do wychodzenia.

Kiedy robię zakupy, bardzo lubię wspominać...

***

4 lata wcześniej

– Marinette wstawaj, budzik dzwoni od 15 minut! Spóźnisz się na pierwszy dzień szkoły w tym roku! – ze słodkiego snu wybudził mnie krzyk mamy.

Jęknęłam cierpiętniczo, wysuwając się spod kołdry. Bardzi nie lubiłam chodzeia do szkoły. Bliskich przyjaciół w ogóle nie miałam. W sumie tak samo jak i wystarczającej ilości pewności siebie do ich zdobycia.

Mimo tej niechęci musiałam udać się do gimnazjum.

<< Wstrętny obowiązek szkolny. >>

– Dobra, już wstaję... – mruknęłam, a następnie zwlokłam się z łóżka, omal nie wywalając się na podłogę.

Tak to już jest, gdy jest się urodzonym pechowcem.

Kiedy usiadłam przy blacie w kuchni, zaczęłam marudzić. Jak zawsze pierwszego września. Narzkałam mamie to na siebie, to na szkołę, to na Chloe...

– Mówię ci, będzimy razem w klasie.

– Znowu? – Sabine uniosła brew – Niemożliwe.

– Mhm, napewno.

Kiedy chciałam sięgnąć po mleko, przypadkowo uderzyłam o stół. Pomarańcza wyturlała się z miski, aż w końcu uderzyła o karton jogurtu, którego zawartość wylądowała na podłodze.

<< Cudowny początek dnia. >>

– No nieee... – jęknęłam, zaś moja rodzicielka pokręciła głową z politowaniem.

– Nie przejmuj się – czule dotknęła mojego policzka – Obiecuję ci, jako twoja super piękna i mądra matka, że ten rok będzie inny, niż wszystkie.

Spojrzałam na nią najsceptyczniej jak się dało.

– Lepszy, rzecz jasna – dodała z uśmiechem.

Po zjedzeniu tego, co nie wylądowało na ziemii, ruszyłam ogarnąć się do łazienki. Ogarnięcie grzywki po nocy to chyba najtrudniejsza rzecz na tej planecie, naprawdę. Gdy zajrzałam do szafy, chcąc wyjąć jakiekolwiek normalne ubrania, rzecz jasna okazało się, iż były one w praniu.

Oznaczało to, że nie mogłam nawet się postarać o to, aby ładnie wyglądać.

Wzięłam jedyne w miarę normalne ubrania, a następnie je na siebie włożyłam.

The World Against Us Two ~ MLBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz