ŁABĘDZIE SĄ RAZEM DO KOŃCA

50 4 14
                                    

°~♧Marinette♧~°

Thobias okazał sie być naprawdę spoko kolesiem. Mimo swojego średniego wieku nie był zgredem, a wręcz przeciwnie: zachowywał sie tak, jakby wciąż miał max 20 lat.

– Wiesz, twój brat przechodzi chyba przedwczesny kryzys wieku średniego w wieku młodym – stwierdził, patrząc na załamanego zakończeniem nastoletniego życia Conrada.

– Bardzo prawdopodobne – zgodziłam się. – On ma takie swoje... dziwactwa.

– Ty jesteś jedynym dziwactwem w moim życiu – mruknął brat, patrząc na mnie o obrzydzeniem.

– Mówi ten, co pojawił się w moim ułożonym życiu po pieprzonych szesnastu latach – odbiłam pałeczkę.

– Mówi ta, co codziennie popier...

– Już – rozbawiony Thob przerwał nam gestem ręki. – Widać, że jesteście rodzeńsctwem.

– Aż tak? – spytaliśmy równocześnie, zaś on się zaśmiał. – Ale to jest super sprawa. W ogóle rodzina.

Wyczułam w jego głosie nostalgię, lecz starałam się nie wnikać.

A propo rodziny. Przypomniał mi się genialny pomysł swatania swojej matki, a co ciekawe kandydat idealny siedział na przeciwko. Cholera, nie dość, że miał super charakter, to był też kurewsko przystojny jak na swój wiek.

Sabine byłaby w z nim w siódmym niebie.

– Thobby – zaczęłam i niemal od razu poczułam na sobie intensywne spojrzenie swojego kochanego braciszka. Wiedział, co mam zamiar zrobić. I nie popierał tego. – A ty masz kogoś?

Mężczyznę wyraźnie speszyło moje pytanie. No cóż, było totalnie zjebane, ale walić to.

Po trupach do celu.

– Ee... Nie? – odpowiedział niepewnie, zaś na moich ustach pojawił się szatański uśmiech.

– A chcesz mieć?

– Marinette! – skarcił mnie Con, a ja przewróciłam oczami.

– Dziadziejesz mi bracie – mruknęłam z pogardą. – Nie łupie cię czasem w krzyżu?

Udało się. Nie dość, że go uciszyłam, to jeszcze wkurwiłam. A wracając do Thobiasa...

– Bo wiesz... Może to głupio brzmi, ale znam bardzo seksowną i inteligentną singielkę w twoim wieku – oznajmiłam konspiracyjnym szeptem.

– Wiesz, ja chyba...

– Musimy juz iść – brat wstał i pociągnął mnie za sobą. Cholera, aż się gotował.

– Jak się namyślis, odezwij się do mnie! – zawołałam na odchodne. – Do zobaczenia!

***

– Próbujesz swatać swoją matkę? – spytał zdziwniony blondyn, siedzący obok mnie.

Jak zawsze po patrolu spędzaliśmy czas w naszym miejscu, oglądając lśniącą nocą wieżę Eiffla.

– A czemu nie? – wzruszyłam oczami. – Brakuje jej tego i owego, to widać.

– No w sumie. Tylko żeby się nie okazało, że tajemniczy arab z tindera to mój ojciec – zaśmiał się, lecz mi nie było do śmiechu. Do tej pory nie powiedział nic o tym, jak wyglądało jego życie w domu od tamtego dnia. To chyba logiczne, że się martwiłam... – Nie no, tego raczej nie musisz się bać.

The World Against Us Two ~ MLBWhere stories live. Discover now