PRZYJACIÓŁKI NA ZAWSZE

37 3 49
                                    

°~♧Marinette♧~°

Nie mogłam w to uwierzyć... Osobą, która przede mną stała była właśnie ona!

Alya Césaire!

Ale przecież ona mieszkała w Londynie. Miała tam swoje nowe życie, nowych przyjaciół, nowego chłopaka i nową Marinette...

Przyjżałam jej się bliżej i wow... Bardzo się zmieniła. Włosy ścięła sobie lekko przed ramiona, na nosie miała zupełnie inne okulary, a po starym stylu ubierania się nie było już śladu.

– Nic nie szkodzi – odparła na moje przeprosiny, a następnie mnie minęła.

Nic więcej. Żadnego uśmiechu, przywitania, przytulasa, czy pierdolonego "jak leci?". Zupełnie tak, jakbyśmy nigdy wcale nie były najlepszymi przyjaciółkami!

Przyznam, że trochę mnie to zabolało.

Marinette, kurwa, gdzie twoja pewność siebie? Pokaż jej sama jak powinna się zachować.

Już zdążyłam zapomnieć o tym, że ja również się bardzo zmieniłam. Przestałam się przejmować opinią innych i zawsze mówiłam to, co ja sama uważałam za słuszne. Do tego w końcu poznałam swoją wartość.

Dlatego też, wykorzystując te wszystkie swoje atrybuty, ruszyłam w jej kierunku.

– Zaczekaj! – zawołałam. Zaskoczona dziewczyna odwróciła się w moim kierunku – Boże, Alya, nie poznałam cię!

Bez zapowiedzi przyciągnęłam ją do siebie. Czekałam, aż odwzajemi mój gest, ale... Ona tylko sztywno stała.

– Jak leci u królowej? – chciałam jakkolwiek poluźnić atmosferę, więc rzuciłam jakimś luźnym żartem.

– Nie żyje – odpowiedziała krótko. W jej głosie nie było nic. Nawet pieprzonego rozbawienia moją gafą.

– O cholera, zapomniałam! – zaśmiałam się – No dobra, ale opowiadaj. Jak było i co ty w ogóle robisz w Paryżu?

– Dobrze. Musiałam tymczasowo wrócić.

– Aha... – nie no, zajebiście dojrzała jesteś, Alya! Udawaj, że się nie znałyśmy! – Musimy się w takim razie koniecznie spotkać. Zadzwonię potem, jak coś numer mam ten sam!

Puściłam jej oczko, a następnie udałam się do kas samoobsługowych. Nie odpowiedziała. Nie zareagowała w żaden sposób, nawet uśmiechem.

Mimowolnie moje oczy napełniły się łzami. Nie ważne jak bardzo nie kochałam Chloe i Sarah, Alyę wciąż stawiałam na pierwszym miejscu. Nigdy nikomu (pomijając Adriena) nie ufałam tak jak jej. Znała moje rozterki sercowe, widziała mnie w stanie najgorszych załamań! No i nic! Pieprzonego "cześć" nie powiedziała.

To bolało. To tak cholernie bolało, że aż zapomniałam zapłacić.

***

Na naszym dachu już siedział mój partner. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Prędko zajęłam miejsce obok, wtulając się w jego bok.

– Nie jesteś wredna – stwierdził – Coś się stało. Opowiedz co, Kropeczko.

– Wiesz kogo dziś spotkałam? – spytałam, nie oczekując odpowiedzi – Alyę.

– O cholera.

– I wiesz co?

– Udusiłaś ją przypadkiem podczas przytulasa? – zażartował.

The World Against Us Two ~ MLBWhere stories live. Discover now