SUZANE

44 4 37
                                    

OGÓLNIE TO PRZED TYM ROZDZIAŁEM REDZĘ SOBIE ODŚWIEŻYĆ ROZDZIAŁ "MELODIA" US TWO AGAINST THE WORLD, BO MOŻECIE NIE WIEDZIEĆ CO SIE ODPIERDALA I KTO JEST KIM

MIŁEGO CZYTANIA <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

°~♧Marinette♧~°

Super, spóźnię się.

Jak zawsze.

Biegłam przez szkolny korytarz, mając wrażenie, że zaraz wypluję własne płuca wywrócone na lewą stronę. Oczywiście, że przeklinałam odległość między salami, a nie to, że zapomniałam o tym, żeby przemieścić się na drugi koniec szkoły.

Bo przecież nie przyznałabym się do błędu.

I choć moje ciało zapieprzało niczym jebany struś pędziwiatr, moje myśli były gdzie indziej. I wcade nie skupiały się na lekcji francuskiego. Wciąż analizowałam ostatnie przeżycia i nie potrafiłam pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju, który mnie ogarniał na samą myśl o przyszłości.

To jest ta karma?

Cóż, a propo przyszłości... Do rzeczywistości przywołało mnie rąbnięcie, niczym ptak o szybę, w jakąś losową osobę i spadnięcie na ziemię z większym hukiem, niż bomba uderzająca o Hiroszimę.

– Auć... – jęknęłam, pocierając się o stłuczoną głowę. – Sorki...

– Nie szkodzi – dziewczyna wyciągnęła do mnie dłoń i pomogła wstać.

Przyjrzałam się jej. Była przepiękna. Miała latynoską karnację, ciemne proste włosy, zielone oczy i cholernie urocze dołeczki w policzkach, które uwydatniały się przy uśmiechu.

Który (nie zgadniecie) również był ładny.

– Dobrze się czujesz? – spytała troskliwie – Wyglądasz na lekko poobijaną... e...

– Jest okej – przerwałam jej, unosząc kąciki ust, po czym dodałam – Jestem Marinette.

– Oh... – nie spodziewałam się tego, że jej wyraz twarzy diametralnie się zmieni. Nie rozumiałam w ogóle czemu tak zareagowała.

Do czasu...

***

Wyszłam z sali lekcyjnej z jeszcze większym deficytem wiedzy, niż przed zajęciami. Mój własny ojczysty język tak się pojebał, że to hit.

Kiedy wyciągałam z szafki podręcznik od matmy, usłyszałam przesłodzony śmiech tamtej dziewczyny, na którą wpadłam. Odwróciłam się, a to, co zobaczyłam, kompletnie mnie zaskoczyło.

Ona szła za rękę. Z Luką. I oboje patrzyli na siebie. Jak zakochani.

Kurwa zakochani.

Dla wyjaśnienia: Luka był z rocznika Conrada, to fakt, ale przez zeszłoroczną trasę, na którą zabrał go ojciec musiał powtarzać klasę maturalną.

Tyle przynajmniej wiedziałam od Conrada, gdyż mój kontakt z tamtym chłopakiem bardzo ucierpiał po pamiętnym wiosennym balu, na którym pocałowaliśmy się, a ja potem dałam mu kosza i pobiegłam do Adriena.

Co ciekawe tego dnia stwierdziłam, że Adrien również nie miał w sobie tego czegoś, więc chyba miałam wtedy taki nastrój.

No cóż, wracając do zaistniałej sytuacji, jeszcze bardziej zdziwiłam się, gdy syn Jaggeda nazwał ją "Suzanne".

***

The World Against Us Two ~ MLBWhere stories live. Discover now