Rozdział IV

371 12 5
                                    

- Nie..- Wyjąkała z przerażeniem, wciskając czerwony przycisk. Rzuciła telefonem o łóżko, po czym zwinęła się pod ścianą w kulkę. - Przecież on od dawna nie żyje..To nie może być prawda..- Powiedziała czując, ze z jej oczu wypływają czy.

Nie zdawała sobie nawet sprawy, że Ethan krzyczał do niej i usiadł na przeciwko niej. Dopiero po dotknięciu jej ramienia Amy " obudziła się" z transu w jakim była.

- Wszystko okej? Jesteś strasznie blada. - Wyszeptał Ethan, dotykając ramienia dziewczyny.

- Jak może być wszystko dobrze skoro właśnie zadzwoniła do mnie osoba która od kilkunastu lat nie żyje. - Popatrzyła na niego spod czerwonych oczu.

- Przepraszam. - Odpowiedział jej krótko.
- Nie, nie masz za co.

Głowa Amy pulsowała od ciśnienia, w jej uszach był nieznośny pisk, a oddech zatrzymał się i zablokował. Wstała natychmiast spod ściany, chwytając się ramy łóżka brązowookiego, próbując złapać przynajmniej mały oddech. Miała wrażenie że jej serce nie nadąża z pąpowaniem krwi.

Nagle poczuła jak brunet tuli ją do siebie. Przez chwilę nie wiedziała zrobić i co się dzieje. Stała tak tam, tulona przez chłopaka, cała czerwona na twarzy, z załzawionymi oczami.

- Posłuchaj....- Zaczął brunet. - Widzę że ten temat nie jest dla ciebie łatwy, ale gdybyś potrzebowała z kimś o tym porozmawiać, to zawsze będę.

Rudowłosa wzięła cicho oddech i odwzajemniła uścisk Ethana, kładąc głowę na jego klatkę piersiową i słysząc bicie jego serca.

- To bardzo miłe z twojej strony. - Odpowiedział mu.

- Nie ma sprawy, od czego są przyjaciele. - Odparł jej z uśmiechem.

Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy, ale nadal przytulając się do chłopaka schowała nos w jego klatkę piersiową. Mogłaby tak stać godzinami. Z jego perfum można było wyczuć nutkę malin, ale także czekoladę połączoną z miętą. Jego ręce chwyciły talię Amy, a sam chłopak zaczął sie lekko kołysać, aby uspokoić dziewczynę po jej ataku.

- Jaka jest twoja ulubiona piosenka? - Wyszeptał cicho.

- Grałeś ją przed chwilą. - zaśmiała się, odsuwając się lekko od niego. Ethan parsknał pod nosem kiwając głową na potwierdzenie.

- To zagram ci jeszcze raz. - Usiadł na łóżku, ciągnąc Amy za rękę.

Naprawdę była pod wrażeniem jego talentu. Nie spodziewała się, że chłopak umie grać na gitarze.

Słowa bruneta lekko sprawiły że Amy lekko ukuło w sercu. "Przyjaciele" te słowo cały czas błądziło jej w myślach.

- Ethan, posłuchaj...to co ci teraz powiem nie mówiłam NIKOMU innemu, więc proszę abyś i ty o tym nikomu nie mówił.

- J-jasne. - Odpowiedział nieco zakoczony.

- Cóż...ta historia jest okropna. Gdy o niej myślę czuje się okropnie. - Odparła. - Do teraz śnią mi się koszmary z tamtego dnia. - Dodała z powoli łamiącym się głosem.

- Amy, jeśli nie chcesz o tym mówić to nie musisz. - Chłopak położył ręce na jej ramionach, starając się pomóc.

- Nie. Skoro już zaczęłam to chcę skończyć. - Rzuciła do niego.

Podniosła głowę do góry i spotkała się z oczami bruneta, w których się zatraciła.

- Gdy byłam mała, mój ojciec pił, a matka była chora psychicznie. Miałam jeszcze siostrę. Pewnego dnia przychodzę sobie do domu i idę do pokoju. I nagle słyszę krzyk. - Na samo wspomnie do oczu dziewczyny napłynęły łzy. - Więc szybko tam poszłam. I zobaczyłam m-moją siostrę z rozciętą twarzą, a nad nią stał pijany ojciec. Wokół nich było pełno szkła.

- Boże...Amy to okropne...- Powiedział brunet kładąc ręce na jej ramionach.

- Nie. Najgorsze było to... że wtedy wzięłam kawałek szkła...i go zabiłam.. - Odparła. Była pewna że chłopak teraz się od niej odsunie, i powie że jest morderczynią albo że nie chcę jej znać.

Ale zamiast tego poczuła jak chłopak mocno ją przytula do siebie.

- Amy... zrobiłaś dobrze. Gdyby nie to co zrobiłaś, on mógłby zrobić ci krzywdę. - Odpowiedział przytulając ją do siebie mocniej.

- Tak, wiem o tym, ale on żyje i wrócił po mnie i po Stacy. - Otarła oczy, z których spływały łzy pomieszane z tuszem do rzęs.

- W takim razie kogo pochowali? - Spytał chłopak po chwili, wypuszczając ją ze swoich ramion.

- Spalili go. Przynajmniej tak myślałam do dziś.

Ethan nie wiedział co powiedzieć. Nie miał pomysłu co mogło spowodować powrót spalonego człowieka, chociaż trudno byłoby go tak nazwać.
- Razem z siostrą zidentyfikowałyśmy jego zwłoki. - Bawiła się palcami u rąk. - Matka nie była w stanie przyjść, dopiero po kilku godzinach od śmierci ojca wyszła ze swojego pokoju. Nie wiedziała że gdy ona siedziała w pokoju, na dolnym piętrze leżał trup. - Pociągnęła nosem.

- Może ktoś podmienił jego ciało odrazu przed spaleniem? - Spytał chłopak, marszcząc brwi.

- Możliwe, ale w takim razie musiał mieć to bardzo dobrze zaplanowane. Lekarze albo udawali że nie wiedzą albo nie mieli o tym pojęcia. Zresztą, myślę że on jest do wszystkiego zdolny, nawet do podmienienia zwłok.

- Racja. - Brunet spojrzał na dziewczynę, a potem na jej załzawione oczy. - Hej, wiem że znamy się krótko, ale postaram ci się pomóc z tą całą chorą sprawą.

Amy uśmiechnęła się do niego i otarła łzy z oczu i policzków. Spojrzała na chłopaka.

- Dzięki, Ethan. - Powiedziała, czując się trochę lepiej. - Jesteś niesamowitym przyjacielem. - Gdy wypowiedziała ostatnie słowo, poczuła lekki ukłocie w sercu.

Brunet położył swoją dłoń na jej ramieniu i przybliżył ją do siebie, zamykając ich w mocnym uścisku. Mając głowę na piersi chłopaka, poczuła mocny zapach czekolady, co idealnie komponowało się z jego włosami oraz oczami. Nie wiedziała ile była wtulona w chłopaka, ale po raz pierwszy od dawna, poczuła się niezwykle dobrze.

𝐑𝐄𝐃 𝐋𝐀𝐔𝐆𝐇^ ᵉᵗʰᵃⁿ ˡᵃⁿᵈʳʸDove le storie prendono vita. Scoprilo ora