Epilog

125 6 2
                                    

Ciemność.

To właśnie przez chwilę widziała Amy. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła swój pokój w mieszkaniu Sam i Tary. Wszystko było na swoim miejscu, wyglądało to tak jakby nic się nie zmieniło.

Poczuła że ktoś za nią stał, odwracając się zobaczyła Ethana.

- Ethan? Co się stało? - zapytała podchodząc do niego i chwytając jego dłoń.

- Zabili cię. Potem Quinn, tate i mnie - odparł.

Dziewczyna zauważyła że w jego oczach pojawiły się łzy.

- Czemu to zrobiłaś? Czemu stanełaś między mnie a Sam?

- Nie chciałam dać ci umrzeć ale..

- Nie obwiniaj się - przerwał jej. - To nie twoja wina.

Brunet złapał ją za dłonie i przytulił do siebie, opierając czoło o jej ramię.

- Ale..co teraz?

- Nic, to koniec naszej historii- rzekł.

- Chwila, co? - odsunęła go od siebie, spoglądając mu w oczy. - O czym ty mówisz?

- Amy...my już nie żyjemy.

Po tych słowach zobaczyła że brunet zaczął się tak jakby rozpuszczać w powietrzu, próbowała dotknąć jego policzka ale nie mogła. Została tylko pustka.

- Kto by pomyślał że to akurat będziesz ty - zabrzmiał głos Stacy nad grobem swojej siostry. - Przynajmniej zadbałam o ładny nagrobek.

Poprawiła kwiaty które leżały w wazonie, po czym podniosła się i spojrzała na napis na pomniku.

Amy Marsden

Ur. 04. 06. 2003

Zm. 31.10. 2023

- Wciąż nie wierzę że już cię ze mną nie ma - powiedziała.

Wyciągła z kieszeni płaszcza małe zdjęcie, na którym była ona z Amy gdy były w ich ulubionym barze. Położyła je na grobie tuż obok bukietu. Wytarła łzy z policzków biorąc głęboki oddech.

- Szkoda że tak się to skończyło. Miałam nadzieję że kiedyś przyjdę na twój ślub, znajdziesz cudownego chłopaka i będziecie mieć gromadkę dzieci.

- Jak widać to nie było im pisane - obok Stacy stanęła Sam z Tarą. - Jej i Ethanowi.

- Co wy tu robicie?

- Przyszłyśmy ją odwiedzić i chcemy z tobą pogadać - zaczęła Sam.

- Znalazłyśmy to w jej rzeczach - młodsza z sióstr wyciągała telefon klikneła coś w nim i podała Stacy.

Ta tylko niepewnie wzięła urządzenie do rąk i spojrzała na nie, ekran przedstawiał jej zmarłą siostrę.

- Hejka Stacy - usłyszała jej głos z nagrania. - Jeśli to oglądasz...to pewnie coś mi się stało lub coś takiego ale to nie istotne.

- Amy..

- Jak zapewne już wiesz jestem ghostfacem. Ale nie wiesz pewnie dlaczego, więc ci tłumaczę. Dla Ethana.
Może to głupie albo chore, ale mam wrażenie że mogłabym zrobić dla niego wszystko..

Ale wracając! Chciałam ci za wszystko podziękować. Za to że byłaś, jesteś i może będziesz moją kochaną siostrą. Muszę już kończyć, zaraz będę wychodzić z Ethanem.

Po tym nagranie się skończyło a Stacy opuściła dłoń z telefonem spoglądając na siostry Carpenter.

- Czyli..?

- Czemu mi to pokazujecie? Żeby jeszcze bardziej mnie zdołować?

- Nie w żadnych wypadku! - powiedziała Tara. - Znalazłyśmy to w jej pokoju i pomyśleliśmy że ci to damy..

- Dzięki ale raczej wątpię że jej wybaczycie - stwierdziła. - Lepiej już pójdę.

Stacy odwróciła się od nich i ruszyła ku wyjściu od cmentarza. Za niedługo miała się przeprowadzić razem z Julie do innego miasta, z daleka od Nowego Jorku.

A wiadomościach od ponad tygodnia był tylko jeden temat: Niewinna dziewczyna odwróciła się przeciwko przyjaciółom i próbowała ich zabić.

Jednak nikt nie wiedział że zrobiła to dla miłość.

𝐑𝐄𝐃 𝐋𝐀𝐔𝐆𝐇^ ᵉᵗʰᵃⁿ ˡᵃⁿᵈʳʸOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz